[ Pobierz całość w formacie PDF ]

narodzinach Eve? Jedno było pewne: jej babcia nie doglądała zwierząt na ranczu. A kilka kilometrów
dalej na południe zamordowano człowieka w awio-netce. Jej babcia nie była jedyną osobą, która
wydostała się z tego samolotu tej nocy. Był z nią morderca.
Gdy doktor Holloway pożegnał się z nią, Eve zdała sobie sprawę, że lekarz nawet nie zapytał, co było
przyczyną urazu jej głowy.
Carter zauważył, że Eve była wyjątkowo spokojna, gdy wyszła z gabinetu zabiegowego z doktorem
Hollowayem, trzymającym rękę na jej ramieniu.
- Wszystko w porządku? - zapytał, wstając z krzesła.
- Będzie dobrze - odparł lekarz. - Musi trochę odpocząć. Pamiętam, gdy była mała, to często musiałem
udzielać jej pierwszej pomocy. A to trujący bluszcz, a to skręcony nadgarstek. Zawsze podrapana i
posiniaczona. Ta dziewczyna nigdy siÄ™ nie nauczy...
Carter dostrzegł, że Eve drży. Zdjął kurtkę i założył jej na ramiona. Wzdrygnęła się, gdy jej dotknął.
Natychmiast siÄ™ odsunÄ…Å‚.
- Pamiętam, jak byliście mali, to ciągle się ze
156
B. J. DANIELS
sobą kłóciliście - powiedział lekarz, zauważywszy jej reakcję. - Czy to Eve walnęła cię w nos tak, że
aż leciała ci krew?
- Wolałbym tego nie pamiętać - odpowiedział żartobliwie Carter, spoglądając na Eve. - Dziękuję za
przyjazd do ambulatorium, panie doktorze.
- I tak musiałem przyjechać.
- No tak, widziałem Errola Wilsona, jak wychodził. A co jemu się stało?
- Pracował przy traktorze i mocno uderzył się w głowę - wyjaśnił lekarz. - A przed nim był Glen
Whitaker. Chyba zjechał z drogi, walnął w coś samochodem i rozbił sobie głowę. Nawet nie pamięta,
jak to się stało.
- Ale już z nim dobrze? - zapytał Carter zadowolony, że Glen się odnalazł.
- Będzie żył - odparł lekarz.
Carter był lekko zdziwiony, że doktor Holloway nie powiedział ani słowa o włamaniu, które przecież
wydarzyło się kilka godzin wcześniej i o którym wiedział.
- Czy nic nie zginęło z pana prywatnego gabinetu?
Lekarz pokręcił głową.
- Włamywacz prawdopodobnie nie miał czasu nic ukraść. Dyspozytorka dostała powiadomienie w
momencie, gdy ktoś się włamywał. To była kobieta.
- Kobieta włamała się do pana gabinetu? - Carter nie ośmielił się spojrzeć na Eve.
Lekarz znowu pokręcił głową.
- Nie, to jakaś kobieta zadzwoniła z informacją.
WWÓZ ZMIERCI
157
Powiedziała, że widziała, jak ktoś się włamuje. Było zbyt ciemno, by stwierdzić, kto to był. Pewnie
jakieÅ› dzieciaki.
Carter nie miał zamiaru uwierzyć w taką historyjkę.
Eve ruszyła w stronę wyjścia, jakby już nie chciała słuchać ich rozmowy. Pewnie zamierzała jechać do
domu po tym wszystkim, co jej się przydarzyło.
Liczba jej kontuzji była imponująca: przecięcie skóry na czole zalepione plastrem spinającym, siniak
wielkości baseballowej piłeczki w miejscu, gdzie prawdopodobnie uderzyła się o drzwi pikapa, zdarty
naskórek z kolana, który teraz znowu zaczął krwawić. Do tego jeszcze trochę kulała, bo miała
skręconą kostkę. Kobieta w rozsypce. Ale Carterowi jeszcze nigdy nie wydała się piękniejsza.
Zadzwoniła komórka doktora. Przeprosił i odchodząc od nich, rzucił:
- Eve, pamiętaj, co ci powiedziałem. Skończ już z tymi swoimi wygłupami...
Carter spojrzał na Eve. O co tym razem chodziło?
Podsłuchał strzępy ich rozmowy o wypadku jej babci tego dnia, gdy w przełomach rozbił się samolot.
Widząc, że Eve się chwieje, chwycił ją pod ramię.
- Chodz, zabiorÄ™ ciÄ™ do domu.
Gdy wsiedli do samochodu, Carter zwrócił się do Eve:
- Co tu się dzieje? Czy to ma coś wspólnego z twoim wypadkiem?
- To nie był wypadek.
- Co?!
158
B. J. DANIELS
- Czy moglibyśmy już stąd odjechać? - poprosiła Eve, widząc, że doktor Holloway wyszedł ze szpitala
i zaczął im się przyglądać.
Carter uruchomił silnik i ruszył na południe.
- Co nie było wypadkiem?
- Ktoś strzelił w przednią oponę mojego pikapa. Carter rzucił jej podejrzliwe spojrzenie. Chyba
sobie żartowała... Przecież gdyby to była prawda, to dlaczego nie powiedziała tego w drodze do
szpitala? Ale zaraz sobie uświadomił, że przecież była w szoku...
- Czasem wystrzelenie opony brzmi jak strzał z pistoletu - powiedział, mając nadzieję, że tak właśnie
było.
- A czy dwa wystrzały też brzmią jak wystrzelenie opony?
- Dlaczego ktoś chciałby do ciebie strzelać? - Carter próbował zachować spokój, zachowywać się jak
szeryf, anie jak jej były kochanek, nawet jeśli spędzili ze sobą tylko jedną noc...
- No, ty mi sam to wyjaśnij, szeryfie. Czy nie mogło to mieć czegoś wspólnego z tym, co znalazłam w
rozbitym samolocie?
Wolał już ten jej sarkastyczny ton od przerażonego spojrzenia, gdy wyczołgiwała się ze zniszczonego
pikapa. Albo jej dziwnego zachowania przy doktorze Hollowayu.
- Czy doktor powiedział coś, co cię zdenerwowało?
Pokręciła głową i odwróciła wzrok w drugą stronę.
- Zawiozę cię do domu, a potem sprawdzę twoją półciężarówkę.
WWÓZ ZMIERCI
159
- Nie. Zatrzymaj się przy niej po drodze do domu. Muszę coś z niej zabrać.
- Eve, naprawdÄ™ powinnaÅ›...
- Naprawdę powinnam coś z niej zabrać!
- Dobrze. Najpierw więc pojedziemy do twojego samochodu.
Carter miał złe przeczucie na temat tego, co chciała zabrać z pikapa. Ostatnią rzeczą, jaką by chciał
dziś zrobić, to aresztować ją za włamanie do archiwum doktora Hollowaya.
Eve oparła się wygodnie w fotelu pasażera, zamknęła oczy i udawała, że drzemie. Musiała odzyskać
teczkę. Jeśli jeszcze była w aucie. I miała zamiar opowiedzieć o niej Carterowi. Nie miała wyboru.
Rozmyślała nad wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich czterdzieści ośmiu godzin i aż się
wzdrygnęła. Zaczęła od zabrania przedmiotu z miejsca przestępstwa, po czym ukrywała ten przedmiot
przed szeryfem, a skończyła na włamaniu i kradzieży dokumentacji medycznej. Ale przecież właśnie
po to wróciła w rodzinne strony, żeby poznać prawdę
o swoim pochodzeniu. Jednak w całej tej sprawie był jakiś mroczny sekret związany z jej adopcją. W
samolocie zamordowano człowieka. Kto zamordował
i dlaczego? A teraz ktoś chciał uniemożliwić jej poznanie całej prawdy.
- Jeśli jest coś, co chciałabyś mi powiedzieć... - odezwał się Carter.
Otworzyła jedno oko, po czym je zamknęła.
- Dobrze.
Uderzyła ją pewna myśl, otwarła oczy i usiadła
160
B. J. DANIELS
wyprostowana. Doktor powiedział, że jakaś kobieta zadzwoniła do biura szeryfa, informując o
włamaniu. Zapewne dzwoniła z budki telefonicznej. Nie chciała, aby mogli sprawdzić, kto dzwoni. To
tłumaczyło, dlaczego nie użyła komórki. Wszyscy mieli komórki, choć zasięg pola nie przekraczał
ośmiu kilometrów od centrum Whitehorse.
Co więc Deena robiła w budce telefonicznej o jedną przecznicę od gabinetu doktora Hollowaya?
Dzwoniła do biura szeryfa? Eve zadrżała. Czy Deena ją śledziła?
- Co się stało? - zapytał Carter.
Pokręciła głową, oparła się i znowu zamknęła oczy. Nie chciała z nim rozmawiać. Kręciło się jej w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •