[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyjaciela?
Powoli docierała do jej świadomości prawda, że dziewczyna z pustkowi jest na najlepszej
drodze, aby stać się dorosłą kobietą w świecie ludzi.
Wzburzone ciało uspokajało się wolno, bardzo wolno. Wciąż jednak siedziała na
kamiennych schodkach, jeszcze nie mogła się odważyć, żeby wejść do środka. Nigdy więcej
nie chciała tego widzieć!
W końcu w drzwiach chaty stanął Heike. Vinga spuściła wzrok.
Zauważyła, że Heike idzie do niej przez zarośnięte trawą podwórko, że siada obok niej.
Zdrowym ramieniem obejmuje jej plecy.
- Czy nie sądzisz, że powinniśmy o tym zapomnieć, Vingo?
Szczera jak zawsze, pokręciła przecząco głową, wciąż patrząc w ziemię.
Heike milczał przez chwilę, po czym rzekł cicho:
- Na ciebie też to podziałało, prawda?
- Tak - szepnęła.
- Bardzo mnie to cieszy - powiedział Heike. - Byłoby straszne, gdybym tylko ja sam... Ale
chcę, żebyś wiedziała, że nie masz się czego obawiać. Nigdy nawet cię nie dotknę, możesz
mi wierzyć. Spotkasz wielu młodych mężczyzn, kiedy już odzyskamy to, co jest nasze.
Znajdę ci chłopca, który będzie ciebie wart. Ale ty zadecydujesz sama. O, spotkasz na
pewno wielu młodych chłopców, godnych twojej miłości!
Ale ja chcę ciebie, żaliła się Vinga w duchu. Przytuliła się do niego i załkała głośno.
Heike błędnie zrozumiał jej płacz.
- Rozumiem, że się boisz. Ale ja naprawdę nie chcę sprawiać ci bólu, dziecko drogie, chcę
dla ciebie wyłącznie dobra! Ja cię tak bardzo lubię. Z całą twoją momentami katastrofalną
spontanicznością, z twoim nieznośnym zarozumialstwem i twoją skłonnością do kłótni. Masz
tyle wspaniałych cech, Vingo! Naprawdę, trudno mi wypowiedzieć, jak cię lubię, pragnę dla
ciebie wyłącznie dobra!
Wtedy ona zaczęła płakać jeszcze bardziej.
- Coś przepadło, Heike, prawda? Coś się skończyło?
69
- Tak. Ta szczerość między nami. Od tej chwili musimy być wobec siebie bardziej ostrożni. A
to będzie nas krępowało.
Poczochrał jej włosy, jakby chciał jej dodać odwagi.
- Ale przecież nie zawsze będziemy mieszkać razem w takiej małej, nędznej chatynce.
Wszystko się ułoży, zobaczysz.
Twarz Vingi wykrzywiła się w nowym ataku przejmującego płaczu.
Dzień przeznaczyli na prace domowe, żeby uczynić znośniejszym życie w komorniczej
chacie Simena. Heike przygotował sobie posłanie w szopie, a Vinga powiedziała, że skoro
on zdecydowanie woli towarzystwo myszy niż jej, to proszę bardzo! Potem usadowili się na
trawie, rozłożyli pomiędzy sobą skarb Ludzi Lodu i przejrzeli wszystko starannie.
To właśnie wtedy Heike po raz pierwszy odczuł trudne do ukojenia pragnienie posiadania
skarbu, to pragnienie, które trawiło wszystkich obciążonych przekleństwem. On widocznie
różnił się od pozostałych, ponieważ nigdy przedtem tego uczucia nie doznawał. Wiedział,
oczywiście, że skarb istnieje i że należy do niego. Chciał go, rzecz jasna, mieć, ale myślał o
tym ze spokojem.
Teraz dopiero uświadamiał sobie, jak bardzo skarb jest niebezpieczny dla tych, którzy go
pożądają, a także dla tych, którzy obciążonym utrudniają jego zdobycie. Heike czuł niemal
mrowienie w palcach, pragnął po prostu zgarnąć to wszystko, przycisnąć do piersi i
krzyczeć, że skarb jest jego, jego!
Tak oto znowu dawało o sobie znać dziedzictwo zła. A Heike nie chciał, za nic na świecie nie
chciał dopuścić, żeby zdobyło nad nim władzę. Od tak dawna przecież walczył, aby być
ludzką istotą, którą stać na troskliwość i miłosierdzie.
Heike nie wiedział o tym, że tysiące normalnych ludzi ma znacznie gorsze charaktery niż on.
Uważał, że jest najmarniejszym stworzeniem na ziemi, że nigdy nie uwolni się od swego
brzemienia, choćby nie wiem jak zmagał się z losem.
Entuzjastyczny zachwyt, jaki okazywała mu Vinga, był dla niego niczym napój z wina, mleka
i miodu, choć sam wątpił, czy taka mieszanina mogłaby jakoś nadzwyczajnie smakować.
W końcu Heike musiał się roześmiać sam z siebie. Vinga dopytywała się, co go tak śmieszy,
więc jej wyjaśnił. Zaśmiewali się teraz oboje i powoli napięcie między nimi zelżało i ulotniło
się pod wpływem tego cudownego daru, jakim jest humor.
- No, a teraz pochowamy te graty - powiedział z udaną nonszalancją, by nie pokazać, jak
wiele skarb dla niego znaczy.
Znalezli odpowiednią kryjówkę pod belkami dachu, schowali tam skarb i znowu wyszli na
dwór powygrzewać się w słońcu.
70
- O, zobacz, idzie Eirik! - zwołał Heike uradowany. - Na pewno przynosi mi wiadomość, czy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]