[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Najwidoczniej w kulturze koniokształtnych istniało całe mnóstwo rzeczy, o których
nie miałam pojęcia.
- Dlaczego pozwoliłeś jej pojechać za granicę? Myślałam, że wy, ogiery, jesteście zbyt
zaborcze, by pozwalać na coś takiego.
Zignorował zmianę świateł z żółtego na czerwone i przejechał przez Hoddle Street.
- Niech cię to nie martwi. Jest oznaczona jako moja partnerka. %7ładen inny ogier nie
będzie śmiał jej tknąć.
Ogiery znakowały swoje wybranki? Dzięki Bogu, że nie byłam klaczą - i że wilki nie
praktykowały takich barbarzyńskich zwyczajów.
- Skąd będziesz wiedział, że żaden nie próbował, skoro ona jest za granicą?
- Po prostu będę. - Ton jego głosu był stanowczy i zdecydowanie nie zachęcał do
zadawania kolejnych pytań. Może to była jakaś tajemnica, o której ogiery nie mówią. -
Zadzwoń do Rhoana - dodał, wręczając mi telefon.
Zrobiłam, co kazał, i przekazałam mu wszystko, co powiedzieli mi Misha i Kellen.
Kade zatrzymał się przed piękną rezydencją utrzymaną w angielskim stylu, stojącą w samym
222
środku ochrzczonego ekscentryczną nazwą szeregu milionerów . Oznaczało to, że ludzie
mieszkający na tej ulicy byli postrzegani jako ubożsi krewni mieszkańców Toorak.
Oczywiście większość naprawdę bogatych kuzynów przeniosła się do Brighton.
Kade zaprosił mnie do środka i nalał kieliszek wina, które sączyłam, podczas gdy on
przygotowywał kąpiel, wlał do wody olejki, o które poprosiłam, a potem pomógł mi się
rozebrać i wejść do wanny. Zabrał się za powolne mycie moich włosów. Gorąca woda
obmywała moje kończyny, rozluzniając napięcie w mięśniach, z którego nawet nie zdawałam
sobie sprawy. Kwiatowa woń olejków unosiła się w powietrzu, uspokajając i kojąc nerwy.
Po jakimś czasie wyszłam z wanny, a on pomógł mi osuszyć się ręcznikiem. Potem
posadził mnie na krześle i rozczesał mokre kosmyki. I chociaż w tym momencie byłam już
gotowa i chętna na kolejną dawkę rozkoszy, Kade zaprowadził mnie do łóżka, opatulił kołdrą
i wyszedł, gasząc światło.
Wtedy też dotarło do mnie, że jeszcze żaden mężczyzna - nie licząc mojego brata - nie
potraktował mnie z taką czułością i troskliwością tylko dlatego, że wiedział, że tego
potrzebuję. Doszłam do wniosku, że to dość smutne stwierdzenie określające moje
dotychczasowe życie i związki. Nawet Quinn, który wygłaszał przemówienia o tym, jak
bardzo chce być dla mnie kimś ważnym, nie okazał mi takiej troskliwości.
Na dodatek jedynym mężczyzną, który mógłby zostać moim potencjalnym partnerem,
był Kellen, którego prawie w ogóle nie znałam.
Może powinnam dać sobie spokój z resztą facetów i skupić się na tym, co miałam z
Kade'em. Mogło się okazać, że nigdy nie znajdę bratniej duszy, więc gwarancja odrobiny
czułości i opiekuńczości była lepsza niż nic.
Zastanawiałam się, czy Quinn w ogóle wiedział, co to takiego.
Dochodziła piąta, gdy wróciliśmy do Genoveve. Uznaliśmy, że powinniśmy zjawić się
tam raczej rano niż póznym popołudniem. Zastaliśmy Jacka w zaskakująco dobrym nastroju.
%7łałowałam, że nie można było powiedzieć tego samego o Quinnie, który stał przy oknie z
rękami zaciśniętymi za plecami i przyglądał się starej arenie. Napięcie ściągnęło mięśnie jego
ramion. Jego postawa wyrażająca dezaprobatę i wściekłość była tak wyrazna, że odczułam ją
niemal jako fizyczny cios. Potknęłam się, próbując złapać oddech. Powietrze wokół mnie
zdawało się gotować z furii.
Kade chwycił mnie za ramię, pomagając mi się wyprostować.
- Jezu, co się dzieje?
- Riley? - odezwał się Rhoan niemal w tej samej sekundzie.
223
Zignorowałam ich obu, przewiercając spojrzeniem sztywne plecy Quinna.
- Przestań natychmiast - wysapałam.
Odwrócił się, rzucając mi ostre spojrzenie. Skierował swój gniew w pustkę, a mnie
udało się wreszcie odetchnąć.
Uniosłam dłoń, zatrzymując spieszącego w moją stronę Rhoana.
- Wszystko w porządku. Nic mi nie jest. - Uścisnęłam dłoń Kade'a. Puścił mnie, ale
nadal stał w pobliżu, jakby się bał, że znowu osunę się na ziemię.
Rhoan zmarszczył brwi, patrząc raz na mnie, raz na Quinna.
- Co tu się stało?
- Jestem w stanie wyczuć to, co w danym momencie czuje Quinn, jeśli jego tarcze nie
są właściwie ustawione.
Zmarszczka między brwiami Rhoana pogłębiła się, ale zamiast niego odezwał się
Jack.
- Wśród twoich talentów nie ma empatii.
- Wątpię, żeby miało to cokolwiek wspólnego z empatią czy też odbieraniem tego, co
czują inni. - Zawahałam się. - Wydaje mi się, że to przez więz, którą wytworzyliśmy między
sobą tuż przed nalotem na laboratorium Talona. Wygląda na to, że sięga ona głębiej, niż
zakładaliśmy.
Jack nie wyglądał na przekonanego.
- To równie dobrze może być pierwsza oznaka tego, że ARC-23 zaczyna działać.
Będziemy musieli zabrać cię do laboratorium i przeprowadzić kilka testów.
- Wybacz, ale w tej chwili mam dosyć bycia nakłuwaną i badaną. Najpierw zajmijmy
się doprowadzeniem tej sprawy do końca.
Jack zerknął na ekran swojego przenośnego komputera.
- Wygląda na to, że Misha przekazał nam wreszcie garść użytecznych informacji.
Przeszłam przez pokój i klapnęłam na jedno z wygodnych krzeseł. Kade pozostał na
swoim miejscu, opierając się ramieniem o ścianę. Quinn dalej odgrywał swoją milczącą,
pełną wściekłości wampirzą szopkę.
- To znaczy?
Jack odchylił się na krześle. Promieniał radością. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak
szczęśliwym i nie byłam do końca pewna, czy powinnam się z tego cieszyć, czy raczej
obawiać.
- Od jakiegoś czasu mieliśmy podejrzenia co do nielegalnej działalności sfory Helki -
224
wyjaśnił. - To czarnorynkowi oszuści. Sprzedają wszystko, począwszy od kradzionych
samochodów, a skończywszy na tajemnicach państwowych. Jednak solidarność pomiędzy
wilkami jest tak silna, że nie byliśmy w stanie wprowadzić do ich społeczności nikogo, kto
zebrałby potrzebne dowody.
- A bez swoich ludzi wśród wilkołaków nie będziecie mogli zebrać o nich żadnych
istotnych informacji.
- To prawda. Udało nam się potwierdzić tylko to, co pozyskaliśmy dzięki bezustannej
obserwacji.
- Nigdy by do tego nie doszło, gdybyście nie wysłali tam Gautiera.
Jack skinął potakująco.
- Na razie lepiej jest trzymać go z dala od kłopotów, dopóki nie zdecydujemy, co z
nim zrobić.
- Jeśli pracuje dla tych ludzi, to mało prawdopodobne, że doniesie nam o czymś
użytecznym. Może nawet ostrzec Helki, że są obserwowani.
- Zgodzę się z tym, że może nie przekazać nam żadnych informacji, ale wątpię, by ich
ostrzegł. W ten sposób odkryłby swoje karty, a nie sądzę, by był na to gotowy.
Podkurczyłam nogi pod siebie.
- Z kolei Misha nie podał nam niczego konkretnego. %7ładnego nazwiska czy innych
szczegółów, od których moglibyśmy zacząć. Ograniczył się jedynie do wskazania sfory.
- Ależ oczywiście, że podał nazwisko - odezwał się Rhoan. W jego oczach pojawiły
się psotne błyski - pewny znak, że miał zaraz wygłosić jakąś kąśliwą uwagę. - Tylko mi nie
mów, że nie pamiętasz Roberta, wilka, z którym byłaś na krótko przed poznaniem Mishy i
Talona. Czy to nie on był czasem miłością twojego życia?
Robert. Prychnęłam głośno, przypominając sobie tego drania. Ledwo zdusiłam w
sobie chęć ciśnięcia czymś w brata, ale tylko dlatego, że nie miałam niczego pod ręką.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]