[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nadbałtyckich.
- A teraz Karol wybrał się jego śladami na Warmię i Mazury - mruknąłem do siebie. -
To dlatego zaczął mi opowiadać o Janie już podczas naszego pierwszego spotkania w
zajeździe koło Bartążka.
Nie skończył wówczas, bo zjawiła się policja, która zatrzymała tam kilku bandziorów.
Umknęliśmy zaraz obaj z zajazdu, bo pojawiły się media, których ciekawość nie była nam na
rękę.
Dowiedziałem się wtedy tylko tyle, że uznany już za zabitego i symbolicznie
pogrzebany Jan powrócił po latach, podobno cudem ocalony z rąk pogańskich Prusów.
Później stało się z nim coś złego.
Postać ta zaczęła mnie frapować. Na pierwszy rzut oka mogła to być jakaś legenda
opowiadana od niepamiętnych czasów w rodzinie Karola po mieczu. Chociaż mój czeski nie
jest najlepszy, spróbowałem ją przełożyć.
Z niektórymi fragmentami poradziłem sobie dobrze. Niektóre tylko streściłem, bo nie
wnosiły nowych informacji o Janie z Pragi.
Opowiem ci o Janie z Pragi, człowieku powszechnie szanowanym, który stracił
wszystko i nie stracił niczego.
Dawno temu, w śród potomków dzikich pogan, którzy zagrażali kiedyś państwom
ościennym, ujarzmione pogaństwo znów podniosło swoje rogi przeciw zakonowi
krzyżackiemu...
Początkowo żachnąłem się na tak bałamutny i tendencyjny wstęp, bo w X wieku ci
„dzicy” nie byli wcale dzicy. Wystarczy sięgnąć do ówczesnych źródeł pisanych z obszaru
basenu Morza Bałtyckiego i poczytać wzmianki na ich temat. Wynika z nich niezbicie, że na
miarę rozwoju cywilizacyjnego ludów ościennych, byli ludźmi cywilizowanym i żadnemu
państwu ościennemu nie zagrażali. W niektórych dziedzinach świadczących o poziomie
rozwoju cywilizacji, na przykład w poszanowaniu gości, niesieniu pomocy potrzebującym,
dbałości o higienę osobistą i zachowanie ciągłości kulturowej, „dzicy” poganie przewyższali
znacznie swoich sąsiadów.
To początkowe żachnięcie się uznałem jednak za bezpodstawne, gdy poznałem ciąg
dalszy tekstu, z którego wynikało, że tak sformułowany wstęp odgrywał w zamierzeniach
autora określoną rolę.
W towarzyszącym królowi orszaku cieszono się z roztropnej decyzji monarchy.
Mówiono, że uratowanie Krzyżaków przed ich przepędzeniem jest konieczne, bo lepiej, by ci
awanturnicy siedzieli tam, gdzie wleźli nieproszeni, niż wałęsali się po Europie w
poszukiwaniu jakiejś ziemi, aby utworzyć własne państwo. Tak więc pomagając Krzyżakom,
Czesi mieli pomóc sobie i wielu innym.
Na wyprawę udał się też młody i zacny, powszechnie szanowany dworzanin Jan z
Pragi, któremu urocza żona Blanka powiła właśnie siódme dziecko, czwartą córeczkę. Był
skrybą w królewskiej kancelarii, solidnym i zaufanym. Ruszył na tę wyprawę w zastępstwie, za
królewskiego kronikarza, który nagle zachorował, bo potrzebny był ktoś do opisania na żywo
chwalebnych czynów uczestników krucjaty.
Zaabsorbowany narodzinami kolejnego dziecka Jan był przekonany że wyjeżdża z
królem na tradycyjne polowanie, z którego zaraz powróci. Wychodząc z domu, powiedział
Blance: ,,Zaraz wracam”.
Gdy krzyżowcy odjechali, kronikarz królewski nagle cudownie ozdrawiał, na tyle
jednak późno, by dogonienie zastępów rycerskich wydawało się niemożliwe.
Zaraz później zachorował raz jeszcze, nagle i ciężko, bo do Blanki na chwilę powrócił
Jan, żeby się pożegnać solidnie przed długim rozstaniem, o którym dowiedział się dopiero w
drodze. Musiał też zaopatrzyć się w potrzebne rzeczy. Gdy Jan wyjechał co koń wyskoczy za
krzyżowcami, kronikarz królewski cudownie ozdrowiał raz jeszcze...
Nie znalazłem w legendzie ani słowa o przebiegu krucjaty, co wskazywałoby na to, że
jej autor w wyprawie nie uczestniczył.
Kolejny akapit legendy zawierał już początek opisu powrotu krzyżowców do Pragi.
Opis ten streściłem jako nieistotny: „Ci, którzy przeżyli, wrócili w glorii chwały z łupami,
ściąganymi ukradkiem z poległego rycerstwa czeskiego, niemieckiego i polskiego. Innych
łupów nie było, bo okazało się, że poganie żyli skromnie, przedmiotów zbytku nigdy nie
posiadali i żadnych dóbr nie gromadzili. W przeciwieństwie do Krzyżaków i innych
awanturników, nie gonili nigdy za błyskotkami, co krzyżowcom czeskim bardzo się nie
spodobało. Na cześć króla czeskiego Krzyżacy wznieśli miasto Królewiec, który stał się
stolicą ich awanturniczego państwa”.
Dalej autor legendy opowiada rozwlekle o samotności kobiet, mrożących krew w
żyłach wspomnieniach niektórych weteranów krucjaty i o dramacie Blanki. Wybrałem
najistotniejszy fragment.
Wiele matek, żon i kochanek długo jeszcze oczekiwało powrotu spóźnionych rycerzy z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]