[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skoczyć.
- Niepotrzebne było to odezwanie w mowie Słu\alców... - Arnild był na zewnątrz i chciał
jeszcze coś dodać, ale spojrzawszy na Stane'a, zamknął się.
- Zapomniałem - Dall był. niepocieszony. - Pamiętałem tylko, \e ją rozumie. Nie przyszło mi
do głowy, \e mo\e się tego przestraszyć. To była pomyłka, ale przecie\ wszyscy je popełniamy! Ja
nie chciałem jej śmierci... - opanował się z wysiłkiem i zamilkł.
- Lepiej wez coś na nerwy, a poza tym, to nie była twoja wina - głos Stane'a był ju\ spokojny.
- Pochowamy ją pod drzewem. Pomogę ci, Arnild.
Posiłek ciągnął się jak zapalenie płuc z przerzutami. Nikt nie był głodny, ale nikt nie miał
ochoty do rozmowy. Stane pokazał im du\y, zielony owoc le\ący pod drzewem.
- Mamy odpowiedz, po co tam wlazła i dlaczego nie zniknęła, jak reszta. Po prostu nie
zdą\yła się schować, poszedłszy po jedzenie. Trzeba się rozejrzeć po wiosce.
- Nie sądzi pan, szefie, \e mo\e być trochę ciemnawo? Proponuję poczekać do rana.
Arnild poło\ył miotacz na kolanach i rozglądał się zapraszająco po okolicy. Jakoś nic nie
skorzystało z jego zaproszenia.
- Sądzę, \e masz rację. Nie ma sensu tłuc się po nocy. Przestaw Oko" na podczerwień i puść
na rekonesans. Mo\e to nam coś da.
- Zostanę na podglądzie - Dall zerwał się na nogi. - Nie jestem... śpiący. Mo\e coś znajdę, sir.
Komandor uśmiechnął się przez moment, po czym zgodził się na projekt.
- Obudz mnie, jeśli coś zobaczysz. Jeśli nie, to rano.
Noc minęła w ciszy i bezruchu. Z pierwszym brzaskiem, Stane i Dall zeszli ze wzgórza z
Okiem" lecącym ponad ich głowami. Arnild został przy lokatorach.
- Tędy, sir - Dall powa\nie traktował obowiązki przewodnika. - Tu jest coś, co odkryłem w
nocy, kontrolując obraz Oka".
Wyszli spomiędzy drzew na brzeg jeziora. W jego toni widać było jakieś szczątki
skorodowanej maszynerii.
- Sądzę, \e to jakieś maszyny budowlane, sir, ale trudno mi określić dokładniej. Są strasznie
przerdzewiałe. Wygląda na to, \e le\ą tu kupę czasu.
Oko" zanurkowało i obraz stał się bardziej szczegółowy.
- Zgadza się, to maszyny kopiące - Arnild nie miał cienia wątpliwości. - Część z nich spadła,
reszta została czymś zasypana. Wygląda, jakby wpadły w pułapkę. I wszystkie są wytworem
Słu\alców.
Stane wyglądał na zaskoczonego.
- Jesteś pewien?
- Tak samo jak tego, \e woda nie słu\y mi do picia.
- Dobra, idziemy do wioski...
Stane z trudem przetrawiał uzyskane rewelacje, nawet nie starając się tego ukryć. I ponownie
Małolat odkrył, gdzie podziali się tubylcy. Wystarczyło pomyśleć wszedłszy do pierwszej z brzegu
chaty, ale, jak wiadomo, rzeczy najprostsze są zawsze najtrudniejsze. Podłoga była klepiskiem z
odłamem skały udającym palenisko. Wnętrze było puste i nosiło ślady pośpiesznej ewakuacji.
Resztki jedzenia, jakieś szmaty i skorupy - wszystko świadczyło o tym, \e gospodarze zdrowo się
śpieszyli. Dalla zastanowiła porzucona przy palenisku skóra - po jej podniesieniu ukazała się nader
twarzowa dziura.
- Tutaj, sir!
Miał ponad metr średnicy i wiódł Bóg wie jak głęboko w lekkim skosie. Podłoga tunelu była
ubita tak samo, jak podłoga chaty.
- No tak - Stane był zdegustowany. - Uciekli tędy. Przyświeć, zobaczymy jak tam głęboko.
Ale okazało się, \e łatwiej powiedzieć ni\ wykonać. Promień sięgał na jakieś dziesięć
metrów, do zakrętu, za którym ział mrok. Oko" które wmeldowało się tam, przekazywało tylko
ciemność.
- Sprawdzę w innej chacie - odezwał się Arnild. - Oko" odkryło takie nory we wszystkich
tych ,,budynkach". Mo\na, szefie?
- Dobrze, ale ostro\nie. Jeśli tam są ludzie, to nie ma sensu straszyć ich bardziej. Po tej
dziewczynie sądząc, to i tak są wystarczająco przera\eni.
Po chwili Arnild był z powrotem na linii.
- Znalazłem drugi tunel, a teraz jeszcze jeden. Wygląda to niezbyt pewnie. Nie wiem, czy
będę w stanie wrócić tą drogą. To się mo\e lada chwila obsunąć.
- Oczu mamy dość w zapasie - komandor był dziś bojowo nastawiony. - Idz do przodu.
- Wygląda solidniej. Jakby skały... załamanie... du\a sala... Czekaj! Stój! Tu jest jeden!
Widzę go! Spieprza w głąb tunelu!
- Za nim!
- Nie tak łatwo - odezwał się głośnik po chwili milczenia. - Korytarz wygląda na ślepy. Kawał
ściany blokuje tunel. Ten spryciarz musiał za sobą zawalić tunel. Zawracam.... Ognia!
- Co się dzieje, Arnild?!
- Następna skała omal nie zgruchotała Oka". Wygląda na to, \e zasypali tunel i to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]