[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głowie holenderskiego łowcy głów: Roger Brown
zmartwychwstał. Nie leżał wcale w trupiarni w
Szpitalu Centralnym, jak to wskazywał GPS, tylko
może w łóżku na sali w tym samym budynku. Ale
przecież w telewizji mówili, że wszyscy w
samochodzie zginęli, więc jak...
Może nie mam w sobie zbyt wiele empatii, ale
potrafię dobrze ocenić inteligencję. Na tyle dobrze, że
wykorzystuje się mnie do zatrudniania kadry
kierowniczej największych norweskich firm. Chodząc
wkoło sadzawki, usiłowałem więc przewidzieć tok
myślenia Clasa Greve. Było to dość proste. Musiał tu
po mnie przyjechać, musiał mnie zlikwidować, mimo
że oznaczało to o wiele większe ryzyko niż
poprzednio. Bo ja już nie byłem tym, który mógł
wejść w paradę planowanemu przez HOTE przejęciu
Pathfindera. Byłem świadkiem zabójstwa Sindrego
Aa. Mogłem go zniszczyć. Jeśli oczywiście dane mi
będzie przeżyć do czasu, aż sprawa trafi do sądu.
Krótko mówiąc, wysłałem mu zaproszenie,
któremu nie mógł odmówić.
Dotarłem już na drugi koniec parku, a mijając
grupę brzóz, dotknąłem palcami cienkiej białej
łuszczącej się kory i przycisnąłem je do twardego
pnia. Oderwałem palce, drapiąc paznokciami
powierzchnię. Powąchałem opuszki, zatrzymałem się
i z zamkniętymi oczami wdychałem zapach, czując
napływające wspomnienia dzieciństwa, zabawy,
śmiechu, zdziwienia, radosnego strachu i satysfakcji
odkrywania. Wszystkich tych maleńkich rzeczy,
które, jak mi się wydawało, utraciłem, lecz które
mimo wszystko istniały zamknięte w kapsułkach i nie
znikały. Były wodnymi dziećmi. Dawny Roger
Brown nie potrafił ich odnalezć, ale nowy umiał to
zrobić. Jak długo ten nowy pożyje? Raczej niedługo.
Ale nic nie szkodzi. Ostatnie godziny przeżyję
bardziej intensywnie, niż tamten dawny przeżył
trzydzieści pięć lat.
Było mi gorąco, kiedy wreszcie zobaczyłem dom
Ovego Kjikeruda. Poszedłem na skraj lasu i usiadłem
na pieńku, z którego miałem dobry widok na drogę z
szeregowcami i blokami. Stwierdziłem przy tym, że
ludzie mieszkający na wschodzie miasta wcale nie
mają gorszego widoku od tych na zachodzie. Wszyscy
możemy zobaczyć budynek Poczty i hotel Plaza.
Miasto od tej strony nie wydawało się ani ładniejsze,
ani brzydsze. W zasadzie jedyną różnicą było to, że ze
wschodniej strony widziało się zachodnie dzielnice.
Przypomniało mi się, że kiedy Gustave Eiffel
zbudował swoją słynną wieżę na wystawę w Paryżu w
roku 1889, krytycy mówili, że najpiękniejszy widok
roztacza się właśnie z wieży Eiffla, ponieważ to
jedyne miejsce w całym mieście, skąd nie widać
samej wieży. Pomyślałem, że może właśnie tak jest z
Clasem Greve. Jemu świat musiał wydawać się mniej
paskudnym miejscem, dlatego że nie mógł się
zobaczyć oczami innych. Na przykład moimi. Ja go
widziałem. I nienawidziłem. Nienawidziłem z tak
zaskakującą mocą i intensywnością, że mnie samego
to niemal przerażało. Ale nie była to brudna
nienawiść, przeciwnie, czysta, szczera, prawie
niewinna, taka, jaką według mnie musieli czuć
krzyżowcy do niewiernych. Dlatego mogłem
wymierzyć Grevemu karę śmierci z taką samą
chłodną i naiwną niewinnością, z jaką wierny
chrześcijanin w Ameryce wysyła swoich skazanych
na śmierć bliznich na krzesło elektryczne.
Dzięki temu na przykład zrozumiałem, że do ojca
wcale nie czułem nienawiści. Gniew? Tak. Pogardę?
Być może. Współczucie? Zdecydowanie. A dlaczego?
Zapewne z wielu powodów. Teraz jednak widziałem,
że moją wściekłość powodowało głęboko skrywane
poczucie, że jestem taki jak on. A przynajmniej, że
mam w sobie skłonność, by się takim stać. Zapity,
wiecznie spłukany damski bokser, przekonany, że
wschód to wschód i nigdy nie może stać się zacho-
dem. A teraz już stałem się taki jak on, ostatecznie i w
pełni.
Wzbierał we mnie śmiech i nie zrobiłem nic, żeby
go powstrzymać. Gruchnął między pniami drzew, a z
gałęzi nade mną wzbił się w powietrze ptak.
Przestałem się śmiać, dopiero gdy zobaczyłem
nadjeżdżający drogą samochód.
Srebrnoszary lexus GS 430. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •