[ Pobierz całość w formacie PDF ]

biegła schodami od strony hallu.
 Rzeczywiście, to komplikuje sprawę  rzekł Poirot. Drzwi gabinetu otwarły się.
Weszła do niego pospiesznie Magdalena.
Z trudem łapała oddech i miała wypieki na policzkach, lecz kiedy podeszła do
biurka, odezwała się całkiem spokojnie:
 Mąż myśli, że się położyłam, ale zdołałam się wymknąć z mego pokoju. Panie
komisarzu  Magdalena spojrzała na niego szeroko rozwartymi, pełnymi udręki
oczami  czy zachowa pan w sekrecie moje słowa, jeśli powiem prawdę? Chyba nie
trzeba będzie tego ujawniać publicznie?
 Ma pani na myśli coś, co nie łączy się bezpośrednio ze zbrodnią?
 Z całą pewnością nie! To dotyczy tylko& moich prywatnych spraw.
 Może najpierw nam pani wszystko opowie, a my osądzimy, co należy zrobić.
Magdalena rzekła płaczliwie:
 Och, wierzę panu. Wiem, że panu można wierzyć. Wygląda pan na zacnego
człowieka& To było tak& Ktoś&  Urwała.
 Proszę mówić.
 Chciałam wtedy naprawdę do kogoś zatelefonować& do jednego z moich
przyjaciół& i wolałam, żeby George o tym nie wiedział. Wiem, że to nieładnie, ale
tak właśnie było. Poszłam więc po obiedzie do aparatu. Myślałam, że George dostał w
jadalni, lecz kiedy tu przyszłam, usłyszałam, jak mówi do słuchawki, więc
postanowiłam zaczekać.
 Gdzie pani czekała, madame?  zapytał Poirot.
 Przy wieszaku na płaszcze, tuż koło schodów; to dosyć ciemny zakątek.
Schowałam się tam, żeby zobaczyć, jak George wyjdzie. Ale& on wcale nie
wyszedł& a gdy tylko rozległ się hałas i krzyk pana Lee, wbiegłam na górę.
 A więc pani mąż nie ruszył się stąd krokiem aż do chwili morderstwa?
 Tak.
 Pani zaś między dziewiątą a kwadrans po dziewiątej czekała w kącie pod
schodami?
 Właśnie, ale nie mogłam się przyznać! Wszyscy zaczęliby pytać, co tam robiłam,
a to byłoby kłopotliwe, sam pan rozumie.
 Niewątpliwie  rzekł sucho komisarz. Magdalena uśmiechnęła się radośnie.
 Och, jak dobrze, że już wszystko powiedziałam! Ale pan nie powtórzy tego
memu mężowi, prawda? Jestem pewna, że mogę panom zaufać&
Posłała wszystkim trzem mężczyznom to samo błagalne spojrzenie i wybiegła w
pośpiechu. Komisarz Johnson westchnął.
 Owszem, mogło tak być! Jej historyjka brzmi całkiem prawdopodobnie. Tylko
że&
 & mogła i tym razem kłamać  dokończył za niego Sugden.  W każdym
razie& nie mamy pewności.
III
Lidia Lee stała w salonie i wyglądała przez boczne okno. Jej sylwetka niemal
całkowicie nikła w cieniu ciężkich zasłon. Szelest w pokoju spłoszył ją i kazał się jej
odwrócić. W drzwiach stanął Herkules Poirot.
 Och, przestraszył mnie pan.
 Najmocniej przepraszam, madame. Mam zwyczaj cicho stąpać.
 Myślałam, że to Harbury.
 Tak, on nigdy nie czyni hałasu  przyznał Poirot.  Jak kot& albo jak złodziej.
Urwał i obserwował ją w milczeniu.
Na twarzy Lidii pojawił się jedynie wyraz lekkiego niesmaku.
 Nigdy go nie lubiłam. Będę zadowolona, kiedy go wreszcie zwolnimy.
 To mądre posunięcie z pani strony. Spojrzała na niego uważnie.
 Czy wie pan o czymś, co świadczyłoby na jego niekorzyść?
 Ten człowiek lubi znać cudze sekrety& i potrafi robić użytek ze swojej wiedzy.
 Sądzi pan  rzuciła gwałtownie  że wie o czymś, co ma związek z
morderstwem?
Poirot wzruszył ramionami.
 Ma cichy krok i długie uszy. Mógł coś podsłuchać i zachować to dla siebie.
 Czy myśli pan, że będzie próbował szantażować kogoś z nas?
 Zupełnie możliwe. Ale nie o tym chciałem z panią pomówić.
 Po co zatem pan przyszedł?
 Rozmawiałem z pani małżonkiem. Złożył mi ofertę, a ja chciałem się pani
poradzić, czy mam ją przyjąć, czy też nie. Tak mnie jednak zachwycił widok pani
pięknej wzorzystej sukni na tle purpurowych portier okiennych, ze zastygłem w
niemym podziwie.
 Doprawdy, monsieur Poirot  rzekła szorstko Lidia  nie traćmy czasu na
komplementy.
 Błagam o wybaczenie, madame. Co za szkoda, ze angielskie panie tak mało
uwagi przywiązują do toalety& Suknia, którą pani nosiła tamtego wieczoru, o
prostym kroju, lecz śmiałym deseniu, odznacza się jednocześnie wdziękiem i
dystynkcją.
 W jakim celu chciał mnie pan widzieć?  zniecierpliwiła się Lidia.
 Madame  rzekł z powagą Poirot  pani mąż bardzo serio prosił mnie, żebym
podjął się śledztwa. Pragnie, bym tu pozostał i zrobił wszystko, co w mojej mocy,
byle dotrzeć do sedna sprawy.
Z ust Lidii padło suche pytanie:
 No i co?
 Nie mogę przyjąć zaproszenia, jeśli nie potwierdzi go pani tego domu.
 Oczywiście, potwierdzam  odrzekła obojętnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •