[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wspomnienie chwili, gdy ją tu zostawiał.
- A więc Mandalore mówił prawdę - powiedział Malak.
- Naprawdę sądziłeś, że kłamałby tuż przed śmiercią? - zapytał Revan.
- I co teraz?
- Mamy dowód, którego szukaliśmy - odpowiedział Revan. - Sithowie nie wymarli. Trzeba
ich powstrzymać.
- A co z Mandalorianami?
- Bez swojej Maski nic nie znaczą - stwierdził Revan, wkładając święty przedmiot do
pustego grobowca.
Wspomnienie umknęło, brutalnie przywołując Revana do terazniejszości. Podniósł Maskę,
by również Canderous mógł się jej przyjrzeć.
Wielkolud sprawiał wrażenie oszołomionego, gdy podszedł bliżej. Nie odezwał się słowem,
ale odruchowo wyciągnął dłonie, sięgając po symbol swojego ludu.
%7ładen z nich nie zauważył, że w komnacie pojawiła się Veela i pozostali.
- Jak śmiesz kalać Maskę Mandalore a swoimi brudnymi łapami Jedi! - wykrzyknęła Veela,
wyrywając obu mężczyzn z zamyślenia.
Revan zauważył, że stoi u wejścia do jaskini, otoczona przez pozostałych uczestników
wyprawy. Cała szóstka Mandalorian była uzbrojona w pistolety blasterowe, wycelowane w tej
chwili w stojących przy krypcie mężczyzn.
- Veela! - wykrzyknął Canderous. - Co ty wyprawiasz?
- Odłóż Maskę i odsuń się od krypty - rozkazała, ignorując jego słowa.
Powoli by nikogo nie prowokować, Revan odłożył Maskę na miejsce.
- Avner walczył ramię w ramię z nami - zaprotestował Canderous. - To on nas doprowadził
do Maski Mandalore a. A ty odpłacasz mu za to zdradą?
Veela zaśmiała się szorstko.
- A kim ty jesteś, żeby mówić o zdradzie? Odwróciłeś się od własnego ludu. I dlaczego?
%7łeby związać się z Revanem Rzeznikiem?
- Kiedy to odkryłaś? - zapytał Canderous, nie próbując nawet zaprzeczać prawdzie.
- Wszystko stało się jasne, gdy wyszło na jaw, że jest Jedi - odpowiedziała z szyderczym
śmiechem Veela. - I jeszcze to imię. Naprawdę sądziłeś, że nas oszukasz, jeśli przechrzcisz Revana
na Avnera?
- Tu nie chodzi o niego, prawda? - rzucił Canderous. - Tylko o mnie.
Veela przygryzła usta, ale nie odpowiedziała.
- Nie pragnę Maski dla siebie - zapewnił ją Canderous. - To ty jesteś prawowitą
przywódczynią klanu Ordo. Nie zamierzam rzucać ci wyzwania.
- Nadal nie rozumiesz - odpowiedziała Veela, kręcąc głową. - To ty powinieneś być
przywódcą, nie ja! Ty byłeś naszym największym wojownikiem, naszym wodzeni i bohaterem. Gdy
poległ Mandalore, to ty powinieneś był zająć jego miejsce! - Spojrzała na niego smutnym
wzrokiem. - Ale porzuciłeś nas. Porzuciłeś mnie.
- Przepraszam - odpowiedział cichym głosem Canderous. - Gdy nasz klan się rozpadł,
czułem się zagubiony. Musiałem się wyrwać. Nie wiedziałem, co innego mógłbym zrobić.
- Mogłeś zostać i pomóc wszystko odbudować - wyrzuciła z siebie Veela. Opuściła trochę
dłoń z blasterem.
- Cin vhetin - powiedział Canderous. - Nie cofnę czasu. Ale jestem tu teraz.
- Dlatego nie rozpowiedziałam pozostałym w obozie - przyznała się. - Gdyby usłyszeli, że
dałeś się zwieść Revanowi, utraciłbyś swoją reputację.
- Nie powiedziałaś im ze strachu, że się ze mną zgodzą - odgryzł się Canderous. - Revan nie
jest naszym wrogiem. Już nie. Gdyby nie on, klan Jendri by nas zmasakrował. Gdyby nie on, nigdy
byśmy nie odnalezli Maski Mandalore a. Revan udowodnił, że jest dla nas bratem; to twoje uczynki
hańbią nasz klan!
- Nie - upierała się Veela. - Mylisz się. Klan Ordo zaakceptuje każdego Jedi, ale nie jego.
Kogokolwiek, ale nie jego.
- Jest tylko jeden sposób, by to sprawdzić. Niech zadecyduje cały klan.
- To nie wchodzi w grę - odpowiedziała Veela, znowu podnosząc dłoń z blasterem. - Revan
nie może opuścić tej komnaty żywy.
- Znasz jego reputację - ostrzegł ją Canderous. - I moją też. Jest was sześcioro, ale czy
naprawdę uważasz, że macie jakieś szanse z nami obydwoma?
- Ciebie nie zamierzamy zabić - stwierdziła Veela. - Tylko jego.
- I spodziewasz się, że będę się temu biernie przyglądał?
- Spodziewam się, że do nas dołączysz! - wykrzyczała Veela. - Jesteś Mandalorianinem! To
klan Ordo jest twoją rodziną, nie Revan. Musisz wybrać: on albo my.
- To nie musi się tak skończyć - powiedział spokojnie Canderous. - Opuśćcie broń. Niech to
szaleństwo się skończy. Wspólnie zaniesiemy Maskę Mandalore a do obozu.
- To twoja ostatnia szansa, Canderousie - rzuciła Veela. - Wybieraj!
Drżała jej ręka, co utrudniało celowanie. Ale pozostała piątka pewnie trzymała swoje
blastery i mierzyła prosto w nich.
- Nie wygracie tej bitwy - wtrącił cichym głosem Revan, kierując te słowa bardziej do
towarzyszy Veeli niż do niej samej.
- Podczas wojny zabiliśmy dziesiątki Jedi - odparła ponuro Veela.
- Nie jestem zwyczajnym Jedi.
- Veelo - powiedział błagalnie Canderous - nie rób tego, proszę.
Ramiona jej opadły i westchnęła z rezygnacją.
- Zabić obu.
Revan włączył miecz świetlny, zanim jeszcze dokończyła komendę. Gdy Veela i dwójka
innych Mandalorian - o odrobinę szybszym refleksie niż pozostali - otworzyli ogień, zielone ostrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]