[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się uda?
 Zostaną podjęte środki ostrożności.
 Och, tego jestem pewna. Oddany mąż stanie na straży i postara się, by nie spotkała jej
żadna krzywda.
Uważnie nasłuchiwał, czy w głosie dziewczyny zabrzmi drwina.
 Co miał pan na myśli mówiąc, że nie o to pan pytał?  rzuciła nagle.
 Zapytałem, czy próbowała pani ją zabić. Pani odpowiedziała, że jej nie zabiła. To
prawda, ale przecież ktoś umarł, ktoś został zamordowany.
 To znaczy, że próbowałam zabić Marinę, a zamiast tego zabiłam panią Jak jej tam?
Dobrze, odpowiem wyraznie: nie próbowałam otruć Mariny Gregg i nie otrułam pani
Badcock.
 Ale może wie pani, kto to zrobił?
 Zapewniam, inspektorze, że nie mam pojęcia.
 Ale domyśla się pani?
 Och, człowiek zawsze próbuje się czegoś domyślać.  Uśmiechnęła się drwiąco. 
Wśród tylu ludzi może się przecież zdarzyć& przecież jest ich tak wielu: ta czarnowłosa
sekretarka robot, ten elegancki Hailey Preston, służący, pokojówki, masażystka, fryzjer, ktoś
ze studia& tyle osób& i jedna z nich może nie być tym, kogo udaje.
A kiedy mimowolnie postąpił o krok w jej stronę, gwałtownie potrząsnęła głową.
 Spokojnie, inspektorze  powiedziała. %7łartuję tylko. Ktoś poluje na Marinę Gregg, ale
nie mam pojęcia, kto to jest. Na prawdę, nie mam najmniejszego pojęcia.
XVI
Pod numerem 16 Zaułka Aubrey młoda pani Baker rozmawiała z mężem. Jim Baker,
wysoki, przystojny olbrzym, zajęty był składaniem modelu.
 Sąsiedzi!  powiedziała Cherry. Potrząsnęła energicznie czupryną.  Sąsiedzi! 
powtórzyła jadowicie.
Ostrożnie podniosła patelnię, po czym zgrabnie przerzuciła jej zawartość na dwa talerze,
jeden trochę bardziej wypełniony niż drugi. Ten pełniejszy postawiła przed mężem.
 Zapiekanka  oznajmiła.
Jim uniósł głowę i pociągnął nosem.
 Smakowicie pachnie  zauważył.  Jaki dziś dzień? Moje urodziny?
 Musisz się bardzo dobrze odżywiać  oświadczyła Cherry. Wyglądała ślicznie w
wiśniowo białym pasiastym fartuchu z falbankami. Jim Baker zrobił miejsce na talerz,
odsuwając na bok części składowe odrzutowca. Uśmiechnął się do żony.
 Kto tak powiedział?  zapytał.
 Na przykład moja panna Marple!  odparła Cherry.  A jeśli już o to chodzi 
dodała, siadając naprzeciw Jima i przysuwając sobie talerz  to jej samej przydałoby się
trochę lepszego jedzenia. Ta stara kocica, Knight, daje jej same węglowodany. O niczym
innym nie potrafi myśleć!  Smaczniutki budyń ,  smacz niutki pudding ,  smaczniutki ser z
makaronem . Gumowate puddingi z różowym sosem. I gada, gada, gada przez cały dzień.
Dziw, że jej szczęka nie odpadnie.
 No wiesz  mruknął Jim.  Sądzę, że to dieta inwalidów.
 Dieta inwalidów!  parsknęła Cherry.  Panna Marple nie jest inwalidką. Jest po
prostu stara. I do wszystkiego się wtrąca.
 Kto? Panna Marple?
 Nie. Ta panna Knight. Ona mi mówi, jak mam wszystko robić! Nawet próbuje uczyć
mnie gotować! Lepiej znam się na gotowaniu niż ona.
 Jesteś świetną kucharką, Cherry  przyznał z podziwem Jim.
 Jest coś w gotowaniu, w co trzeba się wgryzć.
Jim wybuchnął śmiechem.
 Właśnie się wgryzam. Dlaczego twoja panna Marple twierdzi, że muszę się dobrze
odżywiać? Myślisz, że zle wyglądałem, gdy przedwczoraj przyszedłem naprawić półkę w
łazience?
Cherry też się roześmiała.
 Powiem ci, co mi mówiła. Powiedziała:  Masz przystojnego męża, moja droga. Bardzo
przystojnego. Zupełnie jak w tych książkach, które czytają w odcinkach w telewizji.
 Mam nadzieję, że się z nią zgadzasz?  zapytał z uśmiechem.
 Powiedziałam, że ujdziesz.
 Ujdę, rzeczywiście! Bardzo delikatne określenie.
 A potem powiedziała:  Musisz dbać o swego męża. Karm go odpowiednio. Mężczyzni
potrzebują solidnych, mięsnych posiłków, dobrze przygotowanych .
 Coś podobnego!
 Mówiła jeszcze, żebym sama szykowała ryby, a nie kupowała gotowe, takie co się tylko
podgrzewa w piekarniku. No, nie robię tego zbyt często  dodała z godnością.
 Jeśli chodzi o mnie, możesz tego nie robić wcale. Zupełnie inaczej smakują.
 O ile w ogóle zauważasz, co jesz  odparła Cherry.  A nie jesteś zajęty tymi
odrzutowcami, które ciągle sklejasz. Tylko mi nie mów, że kupiłeś ten model na gwiazdkę dla
twojego siostrzeńca Michaela. Kupiłeś, żeby samemu się pobawić.
 Jest jeszcze na niego za mały  wyjaśnił przepraszającym tonem Jim.
 I pewnie będziesz dłubał przy nim przez cały wieczór. A może trochę muzyki? Kupiłeś
tę płytę, o której mi mówiłeś?
 Tak, kupiłem. 1812 Czajkowskiego.
 To taka głośna z bitwą, prawda?  spytała Cherry. Skrzywiła się.  Pani Hartwell to
się nie spodoba! Sąsiedzi! Już dość mam tych sąsiadów. Cały czas narzekają i skarżą się. Nie
wiem, którzy są gorsi: Hartwellowie czy Barnaby. Haftwellowie stukają w ścianę czasem już
za dwadzieścia jedenasta. A to naprawdę przesada! W końcu nawet telewizja i BBC nadają
dłużej. Dlaczego nie możemy posłuchać muzyki, jeśli lubimy? I stale proszą, żeby przyciszyć.
 Tego nie można przyciszać  oznajmił z powagą Jim.  Nie otrzymasz właściwego
tonu bez odpowiedniego poziomu dzwięku. Wszyscy o tym wiedzą. W kręgach muzycznych
to powszechnie uznawany fakt. A co z ich kotem? Zawsze wchodzi do naszego ogrodu i
rozkopuje grządki akurat wtedy, kiedy je wyrównałem.
 Wiesz, co ci powiem Jim? Dość już mam tego miejsca.
 Nie przeszkadzali ci sąsiedzi w Huddersfield  zauważył Jim.
 To nie to samo. Wiesz, tam byłeś zupełnie niezależny. Jeśli miałeś kłopoty, ktoś ci
pomagał, a potem ty pomagałeś. Ale nikt się nie wtrącał. A w takich nowych osiedlach jak
nasze jest coś, co zmusza ludzi do podglądania sąsiadów. Pewnie dlatego, że wszyscy
jesteśmy nowi. Liczba plotek, opowieści, pism do rady i innych rzeczy zupełnie mnie dobija!
W prawdziwych miastach ludzie mają za dużo roboty, by zajmować się takimi głupstwami.
 Coś w tym jest, moja dziewczynko.
 Podoba ci się tu, Jim?
 Mam dobrą pracę, a dom jest zupełnie nowy. Szkoda, że nie ma więcej miejsca. Nawet
nie mogę się porządnie przeciągnąć. I przydałby się warsztat. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •