[ Pobierz całość w formacie PDF ]
moim zdaniem poczekać na tego, z którym będzie chciała chodzić na serio. Moja
kuzynka i wszyscy jej koledzy i koleżanki ze wszystkimi problemami przyłazili do mnie.
Czułam się normalnie jak taka ciocia od radzenia. No i mówiłam, co i jak mają robić,
żeby się przede wszystkim tak bardzo nie przejmowali. Wszystkie te ich problemy
były dla mnie dziecinne. Ale potrafiłam słuchać i na wszystko miałam jakąś radę.
Byłam niesamowicie dobra, jeśli szło o problemy innych. Tylko z własnymi nie umiałam
sobie poradzić.
Któregoś wieczora zadzwonił Detlef. Ucieszyłam się jak nie wiem. Powiedział, że
właśnie jest u klienta i dlatego mógł zadzwonić. Rozmawialiśmy niesamowicie długo, bo
ten klient miał gest. Opowiedziałam mu, jaką miałam potworną febrę. %7łe tym razem o
mało nie dostałam świra. On odpowiedział, że jeszcze nie przestał ćpać. i, że to
rzeczywiście kurewstwo z jego strony. Ja na to, że strasznie się cieszę, że go niedługo
zobaczę. Zapytałam, czy by do mnie nie skrobnął jakiegoś listu, tak jak obiecał.
Detlef powiedział, że na razie to nie ma za bardzo nastroju. Ale zadzwoni do mnie, jak
znowu będzie u tego klienta.
Po tej rozmowie telefonicznej znowu miałam pewność, że tak właściwie to jesteśmy
już z Detlefem jak małżeństwo. Nie możemy bez siebie, obojętne co się z nim
wyprawia. Wieczorami w łóżku normalnie zawsze przeznaczałam parę minut tylko i
wyłącznie na myślenie o Detlefie. To było coś jak pacierz, i liczyłam dni, kiedy
wreszcie znowu z nim będę.
Babcia regularnie dawała mi trochę pieniędzy. Oszczędzałam z, żelazną
wytrwałością. Właściwie nawet nie wiedziałam dlaczego. Oszczędzanie nigdy nie było
moją mocną stroną. Ale jak uzbierałam czterdzieści marek, to już wiedziałam
dlaczego. Byłam naprawdę dumna z tych czterech dych i schowałam je. Czterdzieści
marek-magiczna liczba. Czterdzieści marek kosztowała zazwyczaj działka. Dlatego
brałam przeważnie tyle od klienta.
Kiedy to sobie w końcu wyraznie uświadomiłam, powiedziałam do siebie: No nie, to
kompletny zajob, żeby już tutaj zbierać na pierwszego kopa. Wzięłam i kupiłam sobie
za dwadzieścia marek trykotowy podkoszulek, żeby raz na zawsze uwolnić się od tej
pierońskiej liczby czterdzieści. Bo przecież przyjechałam tu właściwie po to, żeby już
nigdy więcej nie ładować.
Kiedy te cztery tygodnie dobiegły końca, zadzwoniła mama i zapytała, czy nie chcę
zostać dłużej. Bez zastanowienia powiedziałam, że nie. Może jakby zapytała, chcesz
tam zostać na stałe, to bym się zastanawiała. Ale tak to przecież od początku był dla
mnie tylko trip, z koszmarem na początku, potem niesamowicie łagodny i piękny. Byłam
nastawiona, że po czterech tygodniach się skończy. Chciałam wrócić do Detlefa, który
był już dla mnie prawie jak mąż.
W dniu wyjazdu na początek przebrałam się. Babcia i kuzynka daremnie usiłowały
mnie namówić, żebym została w tych spodniach, które były już na mnie w sam raz.
Wcisnęłam się w swoje wąskie dżinsy. Szwy trzeszczały, rozporek mimo
najszczerszych chęci nie dał się zapiąć. Założyłam swoją długą czarną męską
marynarkę i buty na najwyższych obcasach. Zanim wyjechałam od babci, znowu byłam
ubrana jak normalna ćpunka. Z rozpiętym rozporkiem wróciłam do Berlina.
Zaraz następnego dnia poszłam po południu na dworzec Zoo. Detlef z Berndem byli
na miejscu. Brakowało Axela, trzeciego z naszej paczki. Pomyślałam, że pewnie akurat
poszedł gdzieś z klientem.
Powitanie z chłopakami było wspaniałe. Widziałam, że naprawdę diabelnie się cieszą
z mojego powrotu. Oczywiście najbardziej Detlef. Powiedziałam do niego: No jak,
stary, robisz właśnie grzeczniutko odwyk, masz wspaniałą pracę? Roześmieliśmy się
wszyscy troje. Zapytałam: Co tam u Axela?
Chłopaki popatrzyli tak jakoś dziwnie, a po chwili Detlef powiedział: To ty jeszcze
nie wiesz, że Axel nie żyje?
Normalnie jakby mnie trzepnęło. Nie mogłam złapać oddechu. Powiedziałam
jeszcze: Nie róbcie sobie jaj. Ale już wiedziałam, że to prawda.
Czyli teraz Axel. Axel, u którego w mieszkaniu spędziłam przez ostatnie miesiące
większość moich nocy z Detlefem. Który w tej cuchnącej narkomańskiej norze za
każdym razem dawał mi świeżutką pościel. Któremu zawsze przynosiłam tuńczyka i
który zawsze przygotowywał dla mnie jogurt. Jedyny, do którego mogłam przyjść ze
wszystkimi problemami, jak się czasem poprztykałam z Detlefem. Jedyny, przy którym
zawsze mogłam się wypłakać. Bo przynajmniej w obrębie naszej paczki nigdy nie był
agresywny ani przykry. Zapytałam: Jak to się stało?
Detlef powiedział: Znalezli go w jakimś szalecie z igłą w żyle. Dla nich obu
śmierć Axela była zupełnie jak zeszłoroczny śnieg. Miałam wrażenie, że nawet jest im
jakoś nieprzyjemnie o tym mówić.
Cały czas myślałam o tym idiotycznym tuńczyku, którego dla niego kupowałam, i, że
już nigdy nie będę tego robić. Nagle skojarzyłam, że może Detlef nie ma już przez to
gdzie spać. Zapytałam: Mieszkacie jeszcze w jego mieszkaniu?
Detlef odpowiedział: Jego matka już zlikwidowała to mieszkanie. Mieszkam teraz
u jednego klienta.
Powiedziałam: Kurwa, niech to szlag. Myślałam w tym momencie, że Detlef już
na dobre puścił mnie dla swoich klientów. To, że mieszkał u jakiegoś klienta, trzepnęło
mnie prawie tak samo, jak śmierć Axela.
Detlef powiedział: Ten facet jest całkiem w porządku. Jest jeszcze młody,
dwadzieścia parę lat i ani śladu brzucha. Już mu o tobie mówiłem. Możesz też tam
spać.
Pojechaliśmy na rynek , bo Detlef chciał kupić hery. Spotkaliśmy po drodze paru
znajomków i za każdym razem mówiłam: Kurewska sprawa z tym Axelem. Ale żaden
z nich nie podjął gadki. No to powiedziałam jeszcze parę razy sama do siebie:
Kurewska sprawa z tym Axelem.
Potem poszliśmy do szaletu przy Bulowbogen. Detlef chciał od razu władować.
Poszłam z nim dla towarzystwa. Czekałam, żeby mi zaproponował część swojej działki.
Może dlatego, że chciałam wtedy powiedzieć nie, żeby mu pokazać, jaka jestem silna i,
że potrafię. Ale Detlef nic mi nie zaproponował. Ta sprawa z Axelem tak we mnie
ciągle siedziała, że myślałam, że tego nie wytrzymam. Jak Detlef podgotowywał
działkę, złapała mnie straszna chcica na kopa Pomyślałam sobie, że taka maciupeńka
działeczka wcale mnie nie uzależni, a przynajmniej wywietrzeje mi ze łba ta sprawa z
Axelem i z tym facetem, u którego śpi Detlef. Zapytałam Detlefa, czyby mi nie dał
trochę.
Detlef powiedział: Dziewczyno, co ty, znowu chcesz ćpać? Wydawało mi się, że z
tym skończyłaś.
Ja na to: Jasne, stary, przecież skończyłam. Kto jak kto, ale ty sam wiesz
najlepiej, jak to diabelnie łatwo z tym skończyć. Przecież sam skończyłeś jak cholera,
kiedy ja wyjechałam i nie ćpałam ani tyle. Więc wiesz, poważnie, po tym całym syfie,
jaki się tu na mnie zwalił, muszę dostać trochę hery.
Detlef: Pewnie, że przestać to nic trudnego. W każdej chwili sam to mogę zrobić.
Tyle, że mi się jeszcze nie chce. Ale wiesz, żebyś znowu w to nie wsiąkła.
Jeszcze w czasie tej gadki władował sobie w kanał i zostawił w strzykawce trochę
dla mnie. Ponieważ tak długo kompletnie nic nie brałam, ta odrobinka starczyła, żeby
mnie trochę nabuzować i, żebym prawie zapomniała o Axelu.
Tym razem o wiele szybciej się uzależniłam niż poprzednio. Mama nie miała o niczym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]