[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uścisnęli sobie ręce i chwilę tak trwali. Potem Kim odwróciła się i pobiegła
do metra.
ROZDZIAA 2
SOBOTA, 16 LIPCA 1994
Edward zaparkował na Beacon Street naprzeciwko Boston Common i wbiegł
na portiernię budynku, w którym mieszkała Kim. Zadzwonił, starając się jed-
nocześnie uważać, czy nie nadchodzi parkingowy, żeby pobrać opłatę. Znał ich
z gorzkiego doświadczenia.
Przepraszam, że kazałam ci czekać powitała go Kim, która właśnie na-
deszła. Miała na sobie szorty w kolorze khaki i zwykły biały T-shirt. Gęste ciemne
włosy związała w koński ogon.
To ja przepraszam, że się spózniłem odparł Edward. I on także, zgodnie
z umową, ubrany był swobodnie. Musiałem wstąpić do pracowni.
Przez krótką chwilę oboje wpatrywali się w siebie, po czym wybuchnęli śmie-
chem.
Jesteśmy niemożliwi przyznała Kim.
To jest silniejsze ode mnie zachichotał Edward. Ciągle przepraszam.
Nawet kiedy nie ma żadnej potrzeby. To śmieszne. Ale wiesz co? Nigdy dotąd
sobie tego nie uświadamiałem. Dopiero kiedy ty zwróciłaś na to uwagę wczoraj
przy kolacji.
Zauważyłam to tylko dlatego, że sama to robię. Myślałam o tym potem, jak
mnie odwiozłeś. Sądzę, że to się bierze z przesadnego poczucia odpowiedzialno-
ści.
Bardzo możliwe. Kiedy wszedłem w wiek dojrzewania, ciągle mi się zda-
wało, że jeśli coś nie wyszło albo ktoś jest smutny, to jest to moja wina.
Te podobieństwa są naprawdę niesamowite zadumała się Kim.
Wsiedli do saaba Edwarda i wyjechali z miasta kierując się na północ. Pora-
nek był jasny, powietrze przejrzyste i chociaż było jeszcze wcześnie, słońce już
dawało odczuć swoją letnią moc. Kim opuściła szybę i beztrosko wystawiła rękę.
To jakby miniwakacje.
Zwłaszcza dla mnie odparł Edward. Wstyd powiedzieć, ale zazwy-
czaj każdy dzień spędzam w pracowni.
Weekendy też?
40
Siedem dni w tygodniu przyznał się Edward. Niedzielę poznaję na
ogół po tym, że ludzi jest mniej. Zdaje się, że jestem strasznie nudnym facetem!
Ja bym powiedziała, że oddanym swojej pracy. I bardzo wytwornym. Kwia-
ty, które mi codziennie przysyłasz, są przepiękne, ale nie jestem przyzwyczajona
do takiej galanterii. Z pewnością na to nie zasługuję.
Och, to drobiazg powiedział Edward.
Czuła, że jest skrępowany. Kilka razy pod rząd odgarnął włosy z czoła.
Dla mnie to nie drobiazg odparła. Jeszcze raz dziękuję.
Czy nie miałaś żadnych problemów ze zdobyciem kluczy do starego domu?
spytał Edward chcąc zmienić temat.
Nie, najmniejszych Kim potrząsnęła głową. Poszłam po nie wczoraj,
zaraz po pracy.
Jechali na północ drogą dziewięćdziesiąt trzy, po czym skręcili na wschód,
w sto dwadzieścia osiem. Nie było dużego ruchu.
Wczorajsza kolacja była bardzo miła podjął Edward.
Dla mnie też. Dziękuję ci. Ale dziś uprzytomniłam sobie, że powinnam cię
przeprosić; zupełnie zdominowałam rozmowę. Za dużo mówiłam o sobie i o swo-
jej rodzinie.
No i znowu przepraszasz.
Kim żartobliwie zatkała sobie usta.
Obawiam się, że mój przypadek jest beznadziejny zaśmiała się.
Poza tym Edward też się śmiał to ja powinienem Przeprosić. To ja
przecież bezlitośnie bombardowałem cię pytaniami i w dodatku chyba trochę zbyt
osobistymi.
Nie czułam się w najmniejszym stopniu dotknięta. Mam tylko nadzieję, że
nie odstraszyłam cię opowiadaniem o napadach lęków, które miałam na pierw-
szym roku college u.
Och, no wiesz! Wszyscy to mają, szczególnie ci z wybujałym poczuciem
obowiązku, jak na przykład lekarze. Ja też potwornie panikowałem przed każdym
testem, chociaż nigdy nie miałem żadnych problemów ze stopniami.
Moje były chyba nieco cięższe niż przeciętnie. Przez pewien czas nawet
bałam się prowadzić samochód, z obawy że zamknięcie w ciasnym pomieszczeniu
wyzwoli atak.
Brałaś coś na to?
Xanax, ale krótko.
Próbowałaś Prozacu?
Kim odwróciła się, żeby mu się przyjrzeć.
Nigdy! Po co miałabym brać Prozac?
Przed chwilą powiedziałaś, że cierpiałaś z powodu lęków i nieśmiałości.
Prozac pomógłby ci na jedno i drugie.
41
Prozacu nigdy mi nie zalecano. A nawet gdyby, to i tak bym go nie brała.
Nie uważam, żeby drobne mankamenty osobowości, jak nieśmiałość, należało
leczyć lekami. Leki powinny być zarezerwowane dla poważnych problemów, a nie
banalnych trudności życia codziennego.
Przepraszam powiedział Edward. Nie chciałem cię urazić.
Nie uraziłeś mnie. Ale rzeczywiście moja opinia na ten temat jest zdecy-
dowana. Jako pielęgniarka widuję zbyt wiele ludzi, którzy biorą za dużo leków.
Firmy farmaceutyczne wmówiły nam, że na wszystko jest pigułka.
W zasadzie zgadzam się z tobą. Ale badania nad układem nerwowym po-
zwoliły mi zrozumieć, że zachowanie i nastrój są uwarunkowane biochemicznie,
i to zmieniło moje nastawienie do bezpiecznych leków psychotropowych.
Co masz na myśli mówiąc o lekach bezpiecznych?
Leki mające nieznaczne działania uboczne albo zupełnie ich pozbawione.
Wszystkie leki mają działania uboczne.
Tak, chyba tak. Ale niektóre są minimalne i w zestawieniu z potencjalnymi
korzyściami stanowią z pewnością dopuszczalne ryzyko.
To chyba sedno sporu filozoficznego.
Właśnie mi się coś przypomniało. Te dwie książki, które obiecałem ci po-
życzyć.
Edward sięgnął na tylne siedzenie, wziął książki i położył je Kim na kola-
nach. Kim przekartkowała je, narzekając żartobliwie, że nie ma w nich obrazków.
Edward roześmiał się.
Szukałem nazwiska twojej przodkini w części dotyczącej procesów cza-
rownic w Salem. Ale w indeksie nie było Elizabeth Stewart. Jesteś pewna, że
została stracona? Autorzy bardzo solidnie zbadali te sprawy.
O ile mi wiadomo, to prawda. Kim otworzyła Salem opętane na indeksie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]