[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podtrzymywały nadzieje nieszczęśliwych Polaków i dodawały ich
snom o zwycięstwie spokoju, jaki wynika z pewności. Opowiadano
między innymi, że Chłopicki z dwunastoma tysiącami ludzi
wyruszył spod Krakowa, by uderzyć na Rosjan z tyłu, że Francuzi
przekroczyli już Ren i forsownym marszem idą na pomoc, i że
Paskiewicz pertraktuje z Krukowieckim o zawieszeniu broni.
Wiadomości te były najwyrazniej rozsiewane naumyślnie, by uśpić
zaślepiony naród i przeszkodzić mu w samodzielnych obserwacjach,
w badaniach, które wypadłyby niekorzystnie dla tych, którzy jeszcze
przez kilka dni odgrywać mieli role patriotów, aby tym pewniej móc
uniknąć tego nienawistnego słowa zarówno teraz jak i w
przyszłości.
6 września o piątej rano przerażająco bliska kanonada wstrząsnęła
domami w śniącym o zwycięstwie mieście. W jednej chwili zostały
pozamykane wszystkie sklepy i ustał ruch na ulicach. Rosjanie
napadli na reduty zewnętrzne usypane od strony Woli, a Polacy
odpowiedzieli ogniem artyleryjskim z taką siłą, iż zatrzęsła się
ziemia i zapanował nieustający huk. Gwardia Miejska, która
podjęła się obrony wewnętrznej linii redut, wymaszerowała przy
dzwiękach muzyki, a kobiety i mężczyzni zajęli miejsca na wałach
obronnych, by drogo sprzedać swe życie.
Po zawziętej walce w której huk armat zagłuszył odgłos broni
ręcznej Rosjanie przekroczyli bronioną przez niewielkie siły zew-
nętrzną linię redut. Zostały one jednak przy odwrocie wysadzone w
powietrze, grzebiąc w ruinach tysiące nieprzyjaciół. Mimo to
Rosjanie posunęli się naprzód. Zbliżał się moment starcia i rozległa
się znowu ze wzmożoną siłą straszliwa kanonada.
My, którym zaledwie udało się dotrzeć do forpocztów, otrzy-
maliśmy od naszego naczelnego rozkaz powrotu do szpitala i
przyjmowania rannych na oddziały. Bitwa toczyła się bowiem na
obszarze, na którym leżał szpital, a pole walki nie było od niego
zbyt odległe. Ze szpitala wysłano trochę łóżek, na których po-
wrócili ranni i umierający żołnierze, posiekani i postrzelani w naj-
okropniejszy sposób.
Znad pola bitwy nadpływał nad miasto pędzący wiatrem
biało-szary obłok dymu. Od polskiej strony słychać było huk
armat, a zwarte ławy rosyjskich kolumn jedna za drugą rzucały się
do ataku. Polskie kartacze znosiły je jednak zupełnie, tak że leje po
pociskach były do tego stopnia wypełnione trupami i rannymi, iż
następne masy żołnierstwa mogły po plecach poległych prze-
skakiwać palisady i stawiać drabiny na wałach obronnych. %7łoł-
nierzy spotkał tam grad kul i potworny deszcz kamieni rzuca-
nych przez polskie kobiety, które walczyły na równi z mężczy-
znami.
Ta mordercza walka trwała do zmroku, gdy nie można już było
odróżnić przyjaciela od wroga i tylko odgłos strzałów z broni
ręcznej, który od czasu do czasu rozlegał się w nocy lub wybuch
wózka z prochem były znakiem, że nienawiść żyje i czuwa. W
ruinach redut przebłyskiwały gdzieniegdzie płomienie nie
ugaszonych pożarów. Polacy nadal zajmowali wewnętrzne reduty,
nadal byli dobrej myśli, nadal mieli dość amunicji i nie obawiali się
przegranej.
Pole bitwy było przesiąknięte krwią. Rosjanie stracili wtedy
niesłychanie wielu ludzi i spodziewano się, że gdy następnego dnia
rozpocznie się walka na śmierć i życie, stracą ich jeszcze więcej.
Wstał następny ranek, lecz żadna salwa nie dała znać, iż bitwa
rozpoczęła się na nowo. Skończyliśmy już obchód i zrobił się pełny
dzień, lecz ciągle nie słychać było żadnego strzału. Panowała cisza,
słyszeliśmy tylko jęki chorych lub rzężenie umierających, którzy
nareszcie w spokoju mogli wydać ostatnie tchnienie i osiągnąć
krainę wolności, za którą na darmo walczyli na tej ziemi. Nikt nie
znał jeszcze przyczyny zawieszenia broni, które było dla
wszystkich większym zaskoczeniem niż bitwa. Dopiero pózniej, w
ciągu dnia, rozeszła się wiadomość, że Paskiewicz pertraktował z
Krukowieckim, bowiem nie czuł się na siłach, by pokusić się o
podobne zwycięstwo jak poprzedniego dnia i że prosił, by
pozwolono mu jak przyjacielowi odmaszerować mostem praskim
do Rosji, bowiem zbliżała się zima, a on nie widział możliwości
dalszego prowadzenia wojny na polskich moczarach.
Lekkomyślny naród, który chętnie wierzył w to, w co pragnął
wierzyć, uwierzył także i w te pogłoski, i znowu widać było tłumy na
ulicach, parki i restauracje przepełnione ludzmi, którzy pragnęli
spędzie mile dzień w nadziei, iż ziszczą się owe uknute w
przebiegły sposób pogłoski. A w tym samym czasie Rosjanie
pomimo rozejmu przesuwali swoje pozycje w pobliżu miasta, by
uderzyć na nie z tym lepszym skutkiem. Paskiewicz zaś pertrakto-
wał z Krukowieckim o poddaniu Warszawy, na co ten się nie mógł
zgodzić, naród bowiem by go wówczas nie posłuchał i nawet bez
dowódcy broniłby wałów. O pierwszej czas kapitulacji minął i
przerazliwy ogień, skierowany na wały obronne Warszawy, w
mgnieniu oka wytrącił zawiedzionych ludzi z radosnego szału.
Race kongrewskie63 przecinały obłoki, spadając jak ognisty deszcz
na nieszczęsne miasto.
Wkrótce Wola stała w płomieniach wzbijających się do nieba,
spowita czarną mgłą dymu, w której unosiły się szare obłoczki
dymu prochowego poprzecinane rozdzierającymi niebo ciemno-
czerwonymi smugami ognia rakietowego. Posiadłości wiejskie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •