[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Selwyn uścisnął Aleksowi rękę i spojrzał na niego ze
szczerą sympatią. Anna zrozumiała, że łączy ich niemal ro­
dzinna zażyłość.
- Nigdy nie czułem się lepiej - odparł mocnym głosem
Selwyn.
- To bardzo pomyślna wiadomość.
Selwyn spojrzał na Annę, więc Alex podał jej ramię i pod­
prowadził do wózka. Czas potraktował lorda Mansona okrut­
nie, a Anna nie potrafiła wykrzesać z siebie nienawiści, na
którą jej zdaniem dziadek zasługiwał.
- Selwyn, to jest Anna.
Starzec zmrużył oczy.
- Podejdź bliżej.
Alex puścił jej rękę i zaczął dyskretnie wycofywać się do
drzwi.
Selwyn najpierw dokładnie zmierzył Annę wzrokiem,
a dopiero potem spytał:
- A więc to ty jesteś córką Lawinii? Cieszę się, że w koń­
cu mogę cię poznać. Usiądź, proszę. - Wskazał jej krzesło
obok wózka. - Ufam, że Quentin i Irenę zajęli się tobą we
Francji.
- Tak, byli dla mnie bardzo mili.
- Znałem ojca Irenę. Byliśmy przyjaciółmi. Irenę i twoja
matka razem dorastały, chodziły do tej samej szkoły, jedno­
cześnie miały debiut i tak dalej.
- Wiem, chociaż nigdy o tym nie rozmawiałyśmy. - An­
na wiedziała, że lady Ormsby wiele razy chciała poruszyć ten
temat, ale czekała na zachętę z jej strony, której jednak nigdy
nie otrzymała.
- Tak, rozumiem... Naturalnie wiedziałem, że Irenę się
tobą zajmie i dopilnuje, żebyś była zadowolona. Czy podo­
bała ci się Francja?
- Tak, bardzo.
- A Alex? - spytał z naciskiem. - Czy zrobił na tobie
wrażenie?
Anna zerknęła za siebie, zaskoczona, że Aleksa nie ma już
w pokoju.
- Pan Alex Kent na wszystkich robi duże wrażenie. Spę­
dziliśmy razem mnóstwo czasu. Pokazał mi wiele miejsc,
a poza tym wiedział o Francji tak dużo, że wciąż boleśnie się
przekonywałam o swojej ignorancji. Zmienił moje spojrze­
nie na niejedno.
- Czyli rozmawiało wam się dobrze.
- Tak myślę. Był dla mnie bardzo troskliwy i często mnie
rozweselał. - Dziadek słuchał tego, nieznacznie potakując.
Najwidoczniej miał własne powody, by cieszyć się z jej od­
powiedzi. - Chciałabym podziękować za lata finansowego
wsparcia podczas mojej nauki w Gilchrist. Jestem głębo­
ko wdzięczna, mówię to całkiem szczerze. Bez tej pomocy
nigdy bym nie zdała na uniwersytet. Wiem, że pan wyznaje
stare poglądy, według których dla kobiety najodpowiedniej­
sza jest rola żony i matki... powiedział mi to Alex - dodała,
widząc ruch jego brwi - ale chciałabym osiągnąć coś więcej.
Może dlatego, że moje stosunki z matką nie wyglądały naj­
lepiej.
- Nie dziwię się. Czyli zamierzasz studiować literaturę
angielską w Oksfordzie. Pięknie się postarałaś. Nikt nie po­
trafiłby tego osiągnąć bez talentu i pilności - stwierdził z le­
dwie skrywaną dumą Selwyn.
- Dziękuję. - Anna uśmiechnęła się nieśmiało.
- Czy matka opowiadała ci o mnie... i o Belhaven?
- Niewiele. O Belhaven właściwie nic, do niedawna
w ogóle też nie wiedziałam, że mam dziadka. Dawano mi do
zrozumienia, że nie mam już żadnych krewnych. Matka su­
gerowała, że została wydziedziczona i wykluczona z rodziny,
kiedy poślubiła ojca.
Oczy zasnuł mu smutek.
- A więc tak ci powiedziała. Musiałaś źle o mnie myśleć.
- To prawda, choć Alex bardzo pana bronił.
- Wcale nie kazałem Lawinii odejść. Odmówiłem swo-
jego błogosławieństwa dla tego małżeństwa, więc sama ode­
szła, ale najbardziej przez to wycierpiałaś ty. Nie jesteś zła,
że matka cię oszukała?
- Musiała mieć swoje powody.
- Powody znane tylko sobie. Nie przypominasz matki. Z
twarzy jesteś bardziej podobna do swojej babki. Miała takie
sanje rudoblond włosy.
- A oczy mam po ojcu - szybko dodała Anna.
Selwynowi stężały rysy.
- Oczy artysty.
- Nazywał się Robert Preston. Dlaczego pan czuje do nie­
go taką niechęć?
- To bardzo łagodne określenie. - Głos dziadka świad­
czył o tym, że jego uczucie wobec Roberta Prestona wciąż
jest żywe. - Nie znosiłem nawet myśli o nim i o tym mał­
żeństwie. Lawinia mogła wybrać o wiele lepiej.
- On ją kochał - powiedziała delikatnie Anna. - Czy to
nie wydaje się wystarczającym powodem? Nigdy nie pozna­
łam ojca. Mam tylko fotografię rodziców. Był bardzo atrak­
cyjnym mężczyzną. Nietrudno mi zrozumieć, co matka
w nim widziała. Wspominała zresztą, że był uroczy i miał
talent. Bardzo cierpiała po jego śmirci. Nie mogę jednak zro­
zumieć, dlaczego nie wróciła do Belhaven i tak zdecydowa­
nie odrzuciła propozycję pojednania.
- Bo była ponad wszelką miarę uparta i dumna, Anno.
Przykro mi, że muszę cię rozczarować, ale matka wiele przed
tobą ukryła. Są pewne fakty dotyczące twojego ojca, które
musisz poznać.
- Fakty? Jakie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •