[ Pobierz całość w formacie PDF ]
owłosionej klatce piersiowej. Wzruszyła ramionami.
- Wątpię.
Przyglądał się jej uważnie, próbował odczytać jej myśli.
- A za mnie byś wyszła?
Zadrżała. Próbowała pojąć znaczenie jego słów.
- Nie wiem - odpowiedziała uczciwie.
Kochała Kena, cieszyła ją fizyczna więz, ale w ogóle nie
zastanawiała się nad stałym związkiem, bo wiedziała, że z końcem lata on
wraca do Francji.
Przysunął się bliżej i cmoknął ją w czoło.
- Nie powiedziałaś definitywnie nie". Dobre i to.
- Czy to były oświadczyny? - zapytała z promiennym uśmiechem.
Zawahał się.
91
RS
- Nie - odparł bez zająknięcia. Napięcie zelżało, gdy pogłaskał ją po
plecach. - Chciałbym natomiast, żebyś pojechała ze mną do mojej siostry.
Uniosła brwi.
- Kiedy?
- Dzisiaj.
Weronika pokręciła głową. Nie była jeszcze gotowa na spotkanie z
rodziną Kena.
- Chyba nie.
- Proszę... - wyszeptał.
Przewrócił ją na plecy i położył się na niej. Czuła ciężar jego ciała.
Położyła mu dłonie na szerokiej piersi i zamknęła oczy.
- Kochanie, będziesz musiał zrobić dużo więcej. Schował twarz w
zagięciu jej szyi i ugryzł ją delikatnie za uchem.
- A co konkretnie?
Zarzuciła mu rękę na szyję i odpowiedziała szeptem. Ken odrzucił
głowę i parsknął głośnym śmiechem.
- Ależ oczywiście. Bardzo łatwo cię zaspokoić. Zsunął się z niej,
wstał, wziął ją na ręce i zaniósł do łazienki.
Zawarli układ. Ona poprosiła go, by towarzyszył jej podczas
sierpniowego zjazdu rodziny, a on wymógł na niej obietnicę spotkania z
Debbie.
Kiedyś siostra zapytała go, gdzie się podziewa, bo nigdy nie można
go zastać w domu. Próbował ją zbyć, jednak Debbie tak długo wierciła mu
dziurę w brzuchu, że w końcu przyznał się, iż ma przyjaciółkę. Na to jego
siostra uśmiechnęła się i zaprosiła go do siebie wraz z Weroniką.
92
RS
Debora bała się, że nie zdążą z otwarciem pensjonatu na
zaplanowany termin. W końcu udało się znalezć trzeciego kuchmistrza,
lecz tylko jeden z nich miał wieloletnie doświadczenie. Pozostała dwójka
niedawno opuściła mury szkół gastronomicznych. Ken zaproponował, że
sam będzie szefem kuchni, jeśli nie uda im się znalezć na czas kogoś z
przynajmniej dziesięcioletnim doświadczeniem.
Ken okrążył lexusa i otworzył Weronice drzwi od strony pasażera.
Serce biło jej jak oszalałe, z czego zdała sobie sprawę dopiero w chwili,
gdy dostrzegła kobietę stojącą na werandzie wspaniałego, dzie-
więtnastowiecznego budynku. Kobieta pomachała do Kena.
Weronika poświęciła dziś dużo uwagi swojemu wyglądowi. Włosy
spięła na karku. Włożyła prostą, jedwabną sukienkę bez rękawów. Ken
miał na sobie eleganckie czarne spodnie, marynarkę oraz białą koszulę.
Był świeżo ogolony i uczesany.
Siostra Kena z miejsca przypadła Weronice do gustu. Była drobna -
miała niecały metr sześćdziesiąt wzrostu - i po prostu śliczna. Delikatne
rysy, wielkie, ciemne oczy i szeroki uśmiech na twarzy nadawały jej
wygląd porcelanowej lalki.
- Teraz już rozumiem, dlaczego mojego brata nigdy nie można
złapać - powiedziała Debora na widok Weroniki. - Jesteś oszałamiająco
piękna.
Weronika nie była w stanie zapanować nad głębokim rumieńcem.
Wyciągnęła rękę do siostry Kena.
- Dziękuję, Deboro. Jestem Weronika Johnson. Debora uścisnęła jej
dłoń i uśmiechnęła się promiennie.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Wejdzcie, proszę.
93
RS
Nie puszczając ręki Weroniki, wprowadziła ich do środka.
Ken wsunął ręce do kieszeni i poszedł za kobietami. W kącikach ust
błądził mu uśmiech. Przy tryskającej energią, spontanicznej Debbie nawet
najbardziej spięta osoba musiała się rozluznić. Będzie z niej wspaniała
gospodyni pensjonatu.
Weronikę zauroczyły wnętrza pensjonatu. Debora pokazywała jej
pokój za pokojem. Wybielone, wywoskowane na wysoki połysk dębowe
podłogi lśniły w świetle wspaniałych żyrandoli, okna o ołowianych
podziałach wpuszczały do środka mnóstwo słonecznego światła, ściany
zdobiły tapety we wzory z początku ubiegłego wieku.
Weronika przejechała palcem po gładkim blacie biurka w jednym z
większych apartamentów.
- Przepiękny mebel.
Debora skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała wnikliwie na
Weronikę.
- Masz oko do antyków.
Weronika kiwnęła głową i musnęła ozdobione snycerką, wygięte
nóżki zakończone zwierzęcymi łapami. Odwróciła się i popatrzyła na
Deborę.
- A ty jesteś świetna w dekoracji wnętrz. Teraz to Debora
potwierdziła skinieniem głowy.
- Za to ty jesteś świetna w wyborze mężczyzn. Weronika uniosła
brew.
- Rozumiem, że mówisz o Kenie.
- Oczywiście.
- Nie przeszkadza ci, że jestem od niego starsza?
94
RS
- A mojemu bratu to przeszkadza?
- Ani trochę.
- To mnie też nie. Jestem pięć lat starsza od Kena. Zawsze uważałam
za swój obowiązek chronić go przed naszym ojcem. Lecz gdy Ken opuścił
dom, a potem nie wrócił po wystąpieniu z piechoty morskiej, obwiniałam
siebie. Tato bardzo chciał, żeby Ken został lekarzem, bo nasi dwaj starsi
bracia wybrali sobie kariery w biznesie. Larry pracuje w ubezpieczeniach,
a Marvin w bankowości. Odkąd Ken skończył trzy latka, dla wszystkich
było jasne, że jest bardzo uzdolniony. W tym wieku umiał już czytać. Tato
przechwalał się najmłodszym synem, który rozwiązywał w pamięci
zadania matematyczne i chemiczne, nim jeszcze poszedł do szkoły śred-
niej. Od trzech pokoleń w rodzinie zawsze był jakiś doktor Walker.
Odpowiedzialność spadła na Kena, to on miał kontynuować tę tradycję.
Jestem pewna, że gdyby tato nie był takim tyranem, Ken poszedłby na
medycynę. Wciąż sobie myślę, że mogłam mu jakoś pomóc. - Wzruszyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]