[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tak, proszę panów. Teatr to potęga, a dzięki swym cechom, dzięki swej sile
sugestywnej, może mieć i wielkie znaczenie wychowawcze.
88
Sam na sam
z wariatem
Któryś z panów przytoczył najnowszy żart o wariatach. Jak wiadomo, żarty takie
stanowią swój rodzaj, tworzą wielki cykl, ciągle przez kogoś wzbogacany.
 Tytuł tego, co wam opowiem  mówił Profesor Tutka  będzie Sam na sam
z wariatem.
Spotkałem na ulicy znajomego i po przywitaniu, gdy zamieniliśmy z sobą parę
słów, zauważyłem, że jest smutny. Spytałem o przyczynę złego humoru. Wyjaśnił:
przyjechał do niego na święta szwagier z żoną; jedli śniadanie, szwagier rozmawiał
normalnie, nagle wziął z półmiska jajko i rzucił przez otwarte okno na ulicę.
«Hm  pomyÅ›laÅ‚em  szkoda jajka, ale byÅ‚oby gorzej, gdyby wyrzuciÅ‚ przez
okno zegarek».
Potem, jak mówił mi dalej znajomy, szwagier znów zachowywał się normalnie.
Ale oto nagle uderzył szwagra-gospodarza w tył głowy.
«O, to już gorzej»  pomyÅ›laÅ‚em.
Znajomy mówił, że chciał w pierwszej chwili wezwać karetkę, która odwiozłaby
szwagra do szpitala, ale żona prosiła, aby tego nie robić, bo może to mu przejdzie.
«Hm... daj Boże, żeby przeszÅ‚o»  pomyÅ›laÅ‚em sobie. PożegnaliÅ›my siÄ™.
Proszę panów  mówił dalej Profesor Tutka  człowiek ma tyle kłopotów
i zmartwień własnych, że wkrótce zapomniałem, o czym mówił mi ów znajomy. Ale
po paru dniach musiałem pójść do niego w pewnej sprawie, którą on tylko mógł
załatwić. Zadzwoniłem. Otworzył mi jakiś nieznajomy pan. Wyjaśnił uprzejmie, że
właściciela mieszkania jeszcze nie ma w domu, ale lada chwila powinien nadejść.
Wprowadził mnie do gabinetu i wskazał fotel, mówił, że sam jest w mieszkaniu, ale
szwagier na pewno za chwilÄ™ nadejdzie. PosÅ‚yszawszy sÅ‚owo «szwagier», przy-
pomniaÅ‚em sobie, co opowiadaÅ‚ mi znajomy. «Przepraszam pana bardzo, pozwoli
pan, że siądę w tamtym fotelu w rogu pokoju... Oczy mnie bolą, nie mogę siedzieć na
wprost Å›wiatÅ‚a». MyÅ›lÄ™ sobie: «Ma on skÅ‚onność do bicia w tyÅ‚ gÅ‚owy, jak siÄ…dÄ™
w rogu, przynajmniej tył głowy będę miał zabezpieczony. Poza tym na stoliku przed
fotelem widzÄ™ metalowÄ… tacÄ™, w razie czego bÄ™dzie mi ona sÅ‚użyÅ‚a za tarczÄ™».
89
Pan ten usiadł w pobliżu na krześle i zaczął mnie bawić opowiadaniami z życia
prowincji, na której zamieszkiwaÅ‚. On mnie bawiÅ‚, a ja myÅ›laÅ‚em: «czy nie zbudzi siÄ™
w tobie chęć bicia w tyÅ‚ gÅ‚owy?» Ów szwagier, mówiÄ…c, zapalaÅ‚ siÄ™, zaczÄ…Å‚ gesty-
kulować, podnosił głos, gdy ostro krytykował stosunki panujące w jego mieście.
W oczach jego pochwyciÅ‚em parÄ™ zÅ‚ych bÅ‚ysków. MyÅ›laÅ‚em tylko: «zgadzać siÄ™, nie
przeczyć, nie drażnić wariata». On staje siÄ™ coraz wymowniejszy, a ja tylko powta-
rzam w myÅ›li: «zgadzać siÄ™, przytakiwać, nie drażnić».
Zabrzęczał dzwonek. Co za szczęście! Nie będę już z tym człowiekiem sam na
sam.
Wszedł znajomy mój, gospodarz mieszkania. Człowiek, który mnie uprzejmie
bawiÅ‚, zaraz spytaÅ‚: «I jak ze Stasiem?»  «Ano  odpowiedziaÅ‚ mój znajomy 
jest na razie spokojny. Mania zostaÅ‚a przy nim». Po czym zwróciÅ‚ siÄ™ do mnie:
«MówiÅ‚em panu przed kilkoma dniami o nieszczęściu, jakie nas spotkaÅ‚o. Nie byÅ‚o
rady, musieliÅ›my odwiezć szwagra do kliniki».
Jak się panowie domyślacie, znajomy mój miał dwóch szwagrów, o czym nie
wiedziałem.
 Mamy tu typową sugestię tytułu  powiedział sędzia.  Gdyby pan to zaty-
tułował  Profesor Tutka sam na sam z r z e k o m y m wariatem, opowiadanie to
nie byłoby tak emocjonalne.
 Panie sÄ™dzio. Ów szwagier, który ze mnÄ… rozmawiaÅ‚, byÅ‚ dla mnie prawdziwym,
a nie rzekomym wariatem; potwierdzić to mogą moje łydki, które mi drżały ner-
wowo. A poza tym... jakiż to autor opowiadania chce, aby wiedziano z góry, już
z tytułu, jakie będzie zakończenie?
90
O takcie i nietakcie
Tematem rozmów panów tego wieczora byÅ‚ «takt» i «nietakt». Starano siÄ™ dawać
przykłady.
 Mogę panom  powiedział Profesor Tutka  i ja dać pewien przykład.
Znajoma pani miaÅ‚a rzadko już dziÅ› spotykany «salon artystyczny». To znaczy, że co
tydzień zbierało się w jej domu kilkadziesiąt osób, a muzycy, śpiewacy, poeci nie
szczędzili słuchaczom rozkoszy duchowych. Jeden z takich wieczorów był naprawdę
niezwykły, uroczysty: znakomita pianistka francuska zaszczyciła ten salon swą obec-
nością, a słuchacze w ciszy i skupieniu podziwiali jej grę. W przerwach słyszało się
szepty: «finezja», «precyzja», «kultura!» Gdy ruda, koÅ›cista i sympatyczna pianistka
wstała od fortepianu, pani domu śród entuzjastycznych oklasków ściskała ręce zna-
komitej artystki, po czym zwróciÅ‚a siÄ™ do zebranych: «Po tych wielkich przeżyciach [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •