[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nich działo, każdej sprawie wyznaczając należne miejsce w długim łańcuchu zdarzeń.
Z perspektywy minionych lat swary między książętami i Czarownicami wydawały
się jedynie drobną zmarszczką w szerokim nurcie przeszłości Estcarpu. Nagle otrząsnął się.
Co go, u licha, napadło? Najwyrazniej niezwykły spokój, panujący w tym miejscu, udzielił
się także i jemu było to niebezpieczne, a mogło okazać się zgubne. Im prędzej
wydostanie się z tych murów, uwalniając spod ich paraliżującego wpływu, tym lepiej.
Wysiłkiem woli przerwał rozważania na temat Lormt i skupił się na oczekującej go
podróży. Musiał przyznać, że znaleziony przez Nolar czarodziejski kamień budzi w nim
niepokój. Magia była domeną Wiedzm, a młoda Estcarpianka, utrzymująca, że nie poddano
jej szkoleniu, jakie przechodzą Wiedzmy, odebrała magiczne Posłanie. Teraz miała w ręku
ten odłamek pradawnej skały, który sam Morfew to przyznał był skupiskiem Mocy.
Co będzie, jeśli prowadzone przez Nolar poszukiwania zakończą się sukcesem i dzięki
leczniczemu działaniu Skały Konnardu Elgaret odzyska zmysły?
Derren musiałby wówczas zmykać, zanim Wiedzma zwróci nań uwagę. Nie uważał
się za tchórza, ale nawet w porę uprzedzony i uzbrojony nie mógłby stawić czoła
Czarownicy. Dreszcz go przeszedł na samą myśl o takiej konfrontacji. Nie, powiedział sobie
w duchu, musi trzezwo oceniać swe położenie. Prawdopodobieństwo odnalezienia
legendarnej od dawna zapomnianej Skały było tak niewielkie, że właściwie mógł tę
możliwość wykluczyć. Poza tym pocieszał się dalej potężne wstrząsy zwane Wielkim
Poruszeniem z pewnością uczyniły górskie szlaki nieprzejezdnymi albo wręcz
niedostępnymi dla wędrowców.
I nagle przypomniał sobie przecież Nolar twierdziła, że Skała przyciąga ją i że
dotrze do niej mimo przeszkód, które mogliby napotkać w drodze... Czym prędzej
odepchnął od siebie tę nieprzyjemną myśl. Z pewnością wszystkie jego obawy okażą się
płonne. Sprawa jest całkiem prosta poprowadzi dwie Estcarpianki w góry, tak daleko na
południowy wschód, jak sobie tego zażyczą, a po bezowocnych poszukiwaniach przekaże
opiekę nad nimi pierwszym napotkanym, godnym zaufania ludziom, którzy odprowadzą je
bezpiecznie do Estcarpu. Wówczas będzie mógł bez przeszkód wracać w rodzinne strony.
Derren przeczuwał, że Wielkie Poruszenie zniszczyło jego ukochane lasy, i przysiągł
sobie, że wszystkie siły poświęci na przywracanie ich do dawnego stanu, aby znów były
zielone, bujne i pełne życia.
Usłyszał nadchodzącego Wessella dużo wcześniej, nim go zobaczył.
Jak widzę, odnalazłaś naszego zielarza mówił
stary intendent a raczej on, na moją prośbę, odnalazł ciebie. Poznaję jego torbę.
Bardzo mądry jegomość z tego Pruetta. Przebywa u nas od niepamiętnych czasów. Zna
chyba wszystkie gatunki roślin niezbędnych do sporządzania naparów i okładów. O, tu
jesteś, mości Derrenie. Mówiłem właśnie pannie Nolar, jak wielkim zaufaniem darzymy
naszego głównego uzdrowiciela. Nolar wręczyła młodzieńcowi pękatą skórzaną sakwę.
Obawiam się, że musisz to dorzucić do naszych i tak już sporych bagaży
powiedziała przepraszającym tonem ale niektóre z tych lekarstw z pewnością nam się
przydadzą. Mistrz Pruett obdarzył nas rozmaitymi ziołami, które skutecznie zwalczają
liczne choroby.
Mam nadzieję, że te rośliny w ogóle nie będą nam potrzebne oświadczył
Derren, przywiązując worek do siodła dziewczyny lepiej jednak być przygotowanym na
wszelkie zrządzenia losu. Czy życzysz sobie, pani, abyśmy wyruszyli natychmiast?
Zadawszy jej to pytanie spojrzał w górę, by zorientować się, ile czasu pozostało do
zmierzchu.
Kazałem kucharzowi przygotować obiad dla was. Możecie go zjeść tutaj albo
zabrać ze sobą powiedział Wessell.
Nolar uśmiechnęła się mimo woli.
Drogi Wessellu, jesteś naprawdę niezwykle przewidujący. Sądzę, że dobrze
byłoby nakarmić Elgaret przed odjazdem. Zajmę się tym, a ty, mości Derrenie, bądz łaskaw
zaprowadzić konie do bramy.
Tropiciel skinął głową.
Napełnię dodatkowy bukłak i przyłączę się do was w magazynie.
Około trzeciej siedzieli już na koniach, gotowi do odjazdu. Ku wielkiemu zdumieniu
Nolar, Morfew wybiegł aż do bramy, aby ich pożegnać.
Znowu kamienna lawina zsunęła się po jednym ze zboczy powiedział,
wyraznie zdenerwowany. Wezwano tam mistrzów Ouena i Duratana. Obaj wyjechali
dziś w nocy, żeby pomóc rodzinie, która straciła dach nad głową. Miałem nadzieję, że przed
wyruszeniem w drogę zobaczycie się z Ouenem, ale i tak powiem mu o odłamku, który
znalazłaś, i pokażę kopię załączonego manuskryptu. Będziemy niecierpliwie czekać na wasz
powrót i na wiadomości o Skale Konnardu.
Nolar pochyliła się w siodle, aby uścisnąć mu dłoń.
Najwyrazniej wierzysz, że nam się uda to z pewnością dobry znak.
Obyście nigdy nie zboczyli z właściwej drogi powiedział uczony i niech
promienie słońca oświetlą wasz szlak.
Obawiam się, że nie będzie żadnej drogi, a pogoda znacznie się pogorszy
sceptycznie zauważył Derren. Ale pojedziemy tak daleko, jak się da.
Będziemy czekać! raz jeszcze zawołał Morfew, gdy kucyki powoli
przechodziły przez bramę.
Choć tej nocy obozowali całkiem blisko Lormt, Nolar przepełniało uczucie wielkiej
ulgi była już w drodze, dążyła w kierunku Skały. Kamień w kieszeni dziewczyny wciąż
promieniował ciepłem, przypominając w ten sposób o swoim istnieniu. Z początku chciała
włożyć go do płóciennego woreczka i zawiesić na szyi, ale był na to o wiele za duży.
Już następnego dnia mogli się przekonać, ile warte są ich stąpające pewnie kucyki.
Zgodnie z ponurą przepowiednią Derrena, po gościńcu nie zostało nawet śladu i musieli z
mozołem wyszukiwać drogę wśród rumowisk.
Konie, nawet dzielne i silne, nie mogłyby wspinać się na wzniesienia lub zstępować
w dół po stromych stokach, podczas gdy kucom z Lormt przychodziło to z łatwością.
Tylko na najtrudniejszych odcinkach podróżni szli pieszo prowadząc za sobą
zwierzęta. Wierzchowiec Elgaret okazał się najostrożniejszy ze wszystkich, miał też
największy talent do wyszukiwania bezpiecznych ścieżek. Zwykle jechali gęsiego: Derren
na czele, potem Wiedzma, a na końcu Nolar, trzymająca lejce jucznego kuca.
Z początku mieli dobrą pogodę, ale ponieważ cały czas pięli się w górę, zimno
dokuczało im coraz bardziej. Nolar ani na chwilę nie opuszczało uczucie wdzięczności dla
Wessella za upór, z jakim domagał się, aby zabrali ze sobą ciepłe, podróżne rzeczy.
Mieszkając z Ostborem, miała okazję przyjrzeć się kilku przypadkom ciężkich odmrożeń u
pasterzy z wysokich gór, zaskoczonych przez zadymkę na otwartej przestrzeni. Mimo
wysiłków uzdrowicieli, ofiary traciły palce, a nawet całe dłonie czy stopy. Kilka razy na
dobę dziewczyna sprawdzała, czy ręce i nogi Elgaret są dostatecznie ciepłe, a twarz
osłonięta przed lodowatym wichrem.
Trzy dni po wyjezdzie z Lormt zaskoczyła ich śnieżyca. Derren przeprowadził krótki
zwiad wśród szalejącej zamieci i wyszukawszy jaskinię, powstałą niedawno wskutek
przesunięcia się bloków skalnych, zaprowadził do niej swe towarzyszki. Grota była na tyle
obszerna, że troje ludzi i cztery kucyki mogły znalezć w niej bezpieczne schronienie przed
ryczącym, białym piekłem, które rozpętało się na zewnątrz. Nolar raz jeszcze błogosławiła
przezorność Wessella, podgrzewając nad wątłym ogieńkiem papkę o nieokreślonym smaku
i zapachu.
Stary intendent nalegał, aby wzięła kilka worków węgla drzewnego na wypadek,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]