[ Pobierz całość w formacie PDF ]

już w swojej rodzinie. To on tego potrzebował tak bardzo, że oświadczył jej się prosto z
mostu.
Jego życie było puste i bezwartościowe. Do niedawna w ogóle nie zdawał sobie z
tego sprawy.
Nagle poczuł się tak jak dzieciństwie, kiedy rodzice szykowali się do kolejnej
podróży, i spojrzał prosząco na Ninę. Zwykle zostawał wtedy sam i myślał o tym, co im
powie, kiedy wrócą. Ale kiedy wracali, wcale nie chcieli tego słuchać. Prawdę mówiąc
byli tak zajęci interesami, że przeszkadzała im jego obecność. David zaczynał
podniecony coś im opowiadać, a potem urywał w pół zdania. A potem wlókł się do
swego pokoju, żeby porozmawiać z misiem.
R
L
Pamiętał szczególnie jedno smutne Zwięto Dziękczynienia. Miał wówczas sześć
lat, a George był już dorosłym młodym człowiekiem. Ojciec wyszedł z nim przed dom,
żeby włożyć walizki do bagażnika samochodu. A David złapał matkę za nogę i prosił,
żeby została. Miał grać Indianina w szkolnym przedstawieniu.
Matka była łagodna, ale stanowcza. Przypomniała mu, że wszyscy mają swoje
zadania. On ma grać Indianina, a ona musi pojechać z tatą, żeby reprezentować firmę.
Gospodyni i jego niania musiały oderwać go od matki. W dniu przedstawienia dostał tak
silnego bólu brzucha, że przeleżał cały występ na leżance u pielęgniarki. Zastąpił go jakiś
kolega. David był pewny, że nikt nie zauważył jego nieobecności.
Czyżby teraz miało się to powtórzyć? Czy jeśli zniknie z życia Niny Baxter, to nikt
go nie będzie żałował? Ani ona, ani dzieci, ani nawet Babi?
Od lat nie myślał o tym szkolnym incydencie. Wspomnienie było tak przykre, że
wyparł je jakoś ze swej pamięci. Teraz jednak powróciło w związku z tym, co się stało.
Och, z pewnością Oprah chętnie wykorzystałaby je w swoim programie, a za
opowiedzenie czegoś takiego psychoterapeucie musiałby wybulić równo sto pięćdziesiąt
dolarów.
Ale David nie chciał, by to wspomnienie sprzed lat miało wpływ na jego związek.
Dobrze, popełnił błąd. Wykonał zbyt szybki ruch i potraktował całą sprawę zbyt
przedmiotowo. Może jednak zdoła to jakoś naprawić?
R
L
Rozdział 15
- Mam ci coś do powiedzenia - powiedziała Babi i pochyliła się nad Niną.
W jednej ręce trzymała ścierkę, a drugą położyła na swoim kościstym biodrze.
- Co takiego?
Nina siedziała w starym fotelu, którego babcia nie odnawiała od tysiąc dziewięćset
siedemdziesiątego dziewiątego roku i który mógł już służyć za eksponat muzealny. Co
jakiś czas sięgała do torebki z prażoną kukurydzą, którą trzymała na kolanach. Starała się
dzielić uwagę między jedzenie, oglądanie kolejnego odcinka  Czynnika strachu" i
rozmowę z Babi.
Babcia miała trzydziestodwucalowy telewizor, w którym widać było każdy
szczegół, i Nina aż skurczyła się ze wstrętu, kiedy piękność w bikini miała zostać
pokryta robakami, pluskwami oraz niejadowitymi (jak zapewniali, nie wiadomo, czy do
końca szczerze, realizatorzy) skorpionami. I chociaż była w podłym nastroju, stwierdziła,
że nigdy nie zdecydowałaby się na coś takiego.
Babi spojrzała z niesmakiem na ekran i wziąwszy piłota, ściszyła nieco głos, żeby nie
słyszeć pełnych przerażenia okrzyków.
- Chodzi o to - ciągnęła babcia - że w tym mieszkaniu nie ma miejsca dla ciebie,
dzieci i twojej depresji. Jak chcesz, idz do świetlicy. Tam wszyscy są na prozaku. Bę-
dziesz doskonale pasować.
- Wcale nie mam depresji - powiedziała Nina, chociaż od tygodnia czuła się
naprawdę fatalnie. - Po prostu jestem zmęczona tym ciągłym szukaniem dorywczej
pracy. A poza tym przez ciebie nie obejrzę  Czynnika strachu".
- Od kiedy to oglądasz to obrzydlistwo?
Głos Babi sprawił, że musiała spojrzeć w jej pełne wyrzutu oczy. Co takiego
powiedziała Davidowi? %7łe musi przede wszystkim zadbać o dobro swojej rodziny?
Rzeczywiście, ładnie o nie dba. Przesiaduje całymi dniami w domu i powoli pogrąża się
w abnegacji. Minęło już siedem dni, od kiedy rozmawiali po raz ostatni. Siedem długich i
smutnych dni.
R
L
Miała już tego dosyć! Była tak pewna siebie, tak oburzona, kiedy mu odmówiła, że
nawet z nią zbytnio nie dyskutował. Od razu poczuł się pokonany. Jak wtedy, kiedy
losowali, kto będzie nosił pudła w czasie przeprowadzki, pomyślała ze smutnym
uśmiechem.
David nie kontaktował się z nią od tamtej rozmowy i powoli zaczęło do niej
docierać, że już tego nie zrobi. A ona przecież nie tak to sobie wyobrażała. Wcale nie
chciała kończyć tej znajomości, tylko nieco utemperować Davida. I to z dwóch
powodów. Po pierwsze, rzeczywiście wydawało jej się, że nie pomyślał o jej uczuciach,
kiedy zaproponował jej małżeństwo, i chodziło mu jedynie o spełnienie jakichś swoich
fantazji. A po drugie, wydawało jej się, że był to jeden z tych wybuchów uczuć, którego
mógł pózniej żałować. A był człowiekiem na tyle uczciwym, że głupio byłoby mu się z
tego wycofać.
Nie chciała, by podejmował decyzję tak nagle. Być może sprawdzało się to w
telewizyjnych reality shows, ale nie w życiu.
Wzięła garść popcornu i włożyła go do ust, a potem zaczęła mechanicznie
przeżuwać. To ona zachowała się wówczas rozsądnie i nie pozwoli, by Babi czy
ktokolwiek podawał to w wątpliwość.
Dlaczego więc czuje się tak okropnie?
- Bardzo mi przykro, że zajmujemy tyle miejsca, Babi. Wiem, że to mieszkanie nie
jest przeznaczone dla czterech osób. Jak tylko Janet wróci od rodziny, zapytam ją, czy
będziemy mogli się do niej przeprowadzić.
- Phi, od kiedy to mieszkanie jest problemem? - rzuciła babcia i machnęła ręką,
jakby opędzała się od natrętnej muchy. - Mam tu przecież dosyć miejsca. Brakuje mi tyl-
ko wnuczki, która miałaby choć trochę zdrowego rozsądku. Zwłaszcza jeśli idzie o
mężczyzn.
Nina aż podskoczyła i trochę prażonej kukurydzy wysypało się jej na kolana.
- Co takiego?!
- To, co słyszałaś. - Babi zerknęła w stronę sypialni, gdzie Izzy i Zach rozłożyli się
z lekcjami. Przysiadła na kanapie i dotknęła palcem własnej głowy. - Moja pamięć nigdy
R
L
się nie starzeje. Pamiętam wszystko, co ciebie dotyczy, i wystarczy to poskładać do ku-
kupy, żeby wiedzieć, co się z tobą dzieje.
Nina chciała ją teraz przeprosić i schować się w łazience. Babi świdrowała ją
wzrokiem, a to zapowiadało kolejną pogadankę na temat życia i wywód, jak to Nina
kompletnie sobie z nim nie radzi. Oczywiście mogłaby teraz uciec, ale nie na długo. Babi
na pewno w końcu by ją dopadła i powiedziała, co jej leży na sercu. Dlatego lepiej chyba
wysłuchać jej teraz i mieć to z głowy. Z westchnieniem odstawiła więc paczkę
kukurydzy i spojrzała na babcię.
- O co chodzi?
- Pamiętam pewne zdarzenie. Miałaś wówczas trzynaście lat. - Babi cofnęła się
znacznie dalej w przeszłość, niż Nina się spodziewała. To było spore zaskoczenie. - W
sąsiedztwie pojawił się wtedy pewien chłopak, dwa lata starszy od ciebie. Mam
wrażenie, że bardziej interesował się samochodami niż dziewczynami. Ale ty
zachowywałaś się strasznie. - Babcia uśmiechnęła się lekko. - Jakbyś dostała bzika na
jego punkcie. Pisałaś dla niego wiersze. Wszędzie były twoje bazgroły ozdobione jego
imieniem i sercami. Raz nawet zrobiłaś taką ozdobę na cieście. Pamiętasz?
Nina patrzyła na nią osłupiała. Nie myślała o tym od lat i, prawdę mówiąc,
najchętniej by o tym zapomniała.
- Zdaje się, że miał na imię Ben - powiedziała z westchnieniem.
Babi potwierdziła. Wygładziła fartuch.
- Miałaś zamiar zaprosić go na szkolną zabawę. A potem twoi rodzice wyjechali...
Babcia nie musiała kończyć. Nina pamiętała doskonale telefon na lotnisko i to,
czego się wówczas dowiedziała.
Chciało jej się wtedy wyć. %7łałowała, że nie zginęła razem z rodzicami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •