[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się nie pojawi.
Kay i reszta personelu nie kryli rozczarowania, ponieważ mieli
nadzieję, że uda im się zaprosić Jareda na bożonarodzeniowy obiad. Mike
także był zawiedziony; obawiał się, że w tej sytuacji wspólna wspinaczka,
którą planowali z Jaredem na lato, może nie dojść do skutku. Mike bywał
częściej w Elmwood House, ponieważ on i Kay zostali parą. Amy bardzo się
z tego ucieszyła i miała nadzieję, że dobrze im się ułoży.
Pod koniec listopada, zanim Jared wyjechał do Seattle, bardzo
uważała, żeby go nie spotkać. Zresztą on też nie próbował dzwonić ani się z
nią zobaczyć. Kiedy zatelefonował tydzień pózniej, specjalnie nie odebrała,
czekając, aż się włączy poczta głosowa. Powtórzyło się to trzy razy i
wreszcie zostawił wiadomość: wie, że Amy go unika, że jest obecnie w
Indiach, wróci pod koniec miesiąca i wtedy znów zadzwoni.
W wigilię przysłał Ednie róże. Wprawdzie nie była w stanie skojarzyć,
kim jest Jared podpisany na bileciku, ale kwiaty bardzo jej się podobały.
Kiedy Amy opuszczała Elmwood House, staruszka z zachwytem gładziła
jeden z pięknych czerwonych pąków.
W drodze do domu musiała włączyć wycieraczki, bo z ciemnego nieba
siąpił jednostajny kapuśniaczek. Niemal wszystkie mijane posesje jaśniały
od bożonarodzeniowych dekoracji. Nie poczyniła planów na ten wieczór, ale
jej przygnębienie wcale nie brało się stąd, że wracała do pustego domu,
gdzie mogła liczyć jedynie na towarzystwo ryb pływających w akwarium.
Nie doskwierała jej też tęsknota za kobietą, która kiedyś by jej powiedziała,
że złamane serce potrzebuje dużo czasu, żeby się zagoić, a teraz nawet jej
nie rozpoznawała. Po prostu nie miała ochoty na świętowanie, bo osoba, z
którą chciałaby spędzać ten czas, zawiodła jej zaufanie.
162
RS
Amy wyłączyła rozbrzmiewające wesołą świąteczną muzyką radio i
skręciła w uliczkę prowadzącą do jej domu. Miała serdecznie dość piosenek
o dzwięczących dzwoneczkach i widoku plastikowych reniferów.
Postanowiła nalać sobie porządny kieliszek wina i zadzwonić do Jareda.
Chciała mu powiedzieć, że nie może przyjąć czeku z opłatą za czesne.
Chciała mu też oznajmić, że będzie wdzięczna, jeśli po powrocie do Stanów
nie będzie próbował jej nachodzić.
Zastanawiała się właśnie, która godzina może być w Indiach, gdy
dostrzegła smukłego czarnego jaguara zaparkowanego na ulicy przed swoim
domem. Ledwie wjechała na podjazd, zobaczyła, jak wysiada z niego
Jared... J.T.
Przez moment Amy sądziła, że ponosi ją wyobraznia, ale on naprawdę
tam był. I powoli zmierzał w stronę jej samochodu.
Zostawiwszy hondę przed garażem w plamie światła padającego z
okien jadalni, chwyciła torebkę, wzięła głęboki wdech i wyszła mu
naprzeciw.
Mówiłeś, że nie wrócisz przed końcem miesiąca powiedziała z
pretensją.
Ja też się cieszę, że cię widzę.
Pod jego badawczym spojrzeniem poczuła się mniej pewnie.
Zamierzałam do ciebie zadzwonić.
Kiedy?
Jeszcze dziś wieczorem.
W takim razie dobrze, że jestem. Wejdziemy do środka czy wolisz
moknąć?
Amy wolała nie myśleć o tym, co się zdarzyło, kiedy poprzednio
zmokła na deszczu. Ruszyła przez trawnik w kierunku domu. Otwarła drzwi
163
RS
ozdobione bożonarodzeniowym wianuszkiem oplecionym
jaskrawoczerwoną wstążką. Od progu powitał ich sosnowy zapach choinki
ustawionej w odległym kącie salonu. W domu było ciepło, a lampy, które
zawsze zostawiała zapalone, rzucały łagodne światło.
To twoje auto? spytała. %7ładen lepszy temat rozmowy nie przyszedł
jej do głowy.
Owszem. Jedno z kilku. Musiałem prowadzić z Seattle. Nie było
biletów na samolot, a załogi firmowego odrzutowca mają dwa dni wolnego.
Nie wiedzieć czemu czuła się coraz bardziej nieswojo. Wcisnęła dłonie
do kieszeni czerwonej wełnianej tuniki. Jeden z kilku samochodów...
Masz odrzutowiec?
Należy do korporacji.
Zmierzyła go wzrokiem. Był ubrany w czarne spodnie i szary
kaszmirowy sweter, przy którym jego oczy nabrały koloru mosiądzu. Czarna
skórzana kurtka i buty bez wątpienia pochodziły z włoskiego butiku. Kiedy
podniósł rękę, żeby przejechać po schludnie ostrzyżonych, lekko
siwiejących ciemnych włosach, na jego przegubie błysnął złoty rolex.
Jared Taylor robił wrażenie. J.T. Hunt wprost zwalał z nóg.
Przypomniała sobie, że widziała go nagiego. Zmieszana podeszła do
okna, żeby zaciągnąć zasłony.
Długo czekałeś przed domem? spytała odwrócona do niego
plecami.
Jakieś pół godziny Dzwoniłem do Elmwood House, kiedy jeszcze
tam byłaś. Kay nie wiedziała, czy masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór,
ale dała mi znać, jak stamtąd wyjechałaś. Pomyślałem, że możesz odwiedzić
Jill, jeśli nadal pozostajecie w komitywie, i postanowiłem, że jeśli nie
wrócisz za następne pół godziny, to przyjadę jeszcze raz jutro rano.
164
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]