[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spacer!
Ruszył w stronę drzwi.
- Idz na Ferris Street - krzyknął za nim Dutch. - Słyszałem, \e pełno tam kwiatów. -
Mo\e spotkasz jakąś znajomą twarz - dodał Diego z krzywym uśmiechem.
Apollo rzucił im na odchodnym wściekłe spojrzenie i trzasnął drzwiami.
- Pogodzi się z tym - rzucił Dutch. - Tak jak ja to zrobiłem.
- Jak my wszyscy - powiedział Diego. - Przyprowadz do nas w sobotę Dani. I dzieci.
Matthew się ucieszy.
Dutch popatrzył na niego uwa\nie.
- U was wszystko w porządku, jak widzę.
- Przyjacielu, gdyby szczęście miało postać ziaren piasku, mieszkałbym na
bezbrze\nej pustyni. Zwiat nale\y do mnie.
- Czułem, \e Matthew to twój syn - powiedział nieoczekiwanie Dutch. - Melissa nie
wyglądała na taką, która mogłaby zdradzić.
- Jesteś przenikliwy, jak za starych dobrych czasów - odpowiedział Diego i
uśmiechnął się do przyjaciela. - A twoja Dani? Czy jest zadowolona, \e siedzi w domu i
zajmuje się dziećmi, zamiast iść do pracy?
- Zanim dzieci nie poszły do szkoły, było jej z tym dobrze. Pózniej coraz częściej
zaczęła mi opowiadać, \e chciałaby otworzyć mały antykwariat - skrzywił się Dutch. -
Trudno, skoro tak chce. Wolę ustąpić pierwszy. Tak było i tak będzie. Moja duma nie cierpi z
tego powodu.
Diego myślał o tych słowach w drodze do domu. Dutch miał rację. Jeśli Melissa
zechce wrócić do pracy, kiedy Matthew pójdzie do szkoły, to czemu nie? Powiedział jej o tym
w nocy, kiedy le\ała w jego ramionach, obserwując światła wielkiego miasta, które igrały na
suficie w półmroku pokoju. Uśmiechnęła się i pocałowała go. I wtedy poczuł, \e warto było
jej o tym powiedzieć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •