[ Pobierz całość w formacie PDF ]

traćmy jednak tak pięknego dnia na przebywanie w tej duchocie.
W rezultacie podczas gdy Alard w gronie młodzieży udał się
nad zamarzniętą sadzawkę, Noel poprowadziła Benedicka w
przeciwną stronę do ogrodu. Drzewa i krzewy były przysypane
śniegiem i wyglądały bajkowo.
- Jeżeli nie chcesz się ślizgać, to musisz przyjąć innego typu
wyzwanie! - wykrzyknęła wesoÅ‚o Noel i zanim Benedick zo­
rientował się, o co jej chodzi, celnie trafiła go kulą ulepioną ze
śniegu
- Nie stój jak ten kołek płocie. Chyba wiesz, na czym polega
zabawa w Å›nieżki? - MusiaÅ‚a mieć mimo wszystko jakieÅ› wÄ…t­
pliwości, gdyż nabrała w dłonie śniegu i zaczęła lepić z niego
niewielkich rozmiarów kulÄ™. - A teraz patrz. - Cisnęła kulÄ…, ce­
lując w pień jesionu, nie trafiła jednak i śnieżny pocisk upadł
między krzaki.
Benedick wybuchnął szczerym śmiechem i spytał:
- Czy znasz powiedzenie:  Trafić kulą w płot"?
Tupnęła nogą obutą w futrzany trzewik.
- Proszę bardzo. Może zrobisz to lepiej.
Ulepił śnieżkę, zamachnął się i rzucił. Trafił w sam środek
pnia.
- Hmm. Nie najgorzej jak na początkującego - pochwaliła
go Noel i wzięła się do dzieła.
Patrząc na nią, mógł podziwiać wdzięk i lekkość jej ruchów,
urodÄ™ zaróżowionej na mrozie twarzy i zÅ‚ocistość wÅ‚osów wy­
mykajÄ…cych siÄ™ spod kaptura.
Drugi rzut okazał się nieco lepszy, gdyż śnieżka musnęła
pień.
Benedick zaczął się zastanawiać, co on tu właściwie robi. Dał
się wyciągnąć z domu, by mieć baczenie na poczynania Alarda,
RS
a tymczasem giermek gdzieś się zawieruszył, on sam natomiast
bawił się śnieżkami niczym pacholę.
- Przecież to nie ma najmniejszego sensu - rzekł.
- Dlaczego? - zapytaÅ‚a. - Uważam, że ćwiczymy siÄ™ w rze­
miośle żołnierskim.
Benedick skrzywił się. Rzemiosło żołnierskie sprowadzało
się głównie do sztuki zabijania.
- Zwięta prawda W zamęcie bitewnym obie strony obrzucają
się śnieżkami - rzekł z nieskrywaną ironią.
Noel wybuchnęła perlistym śmiechem, dając tym dowód, że
nie dotknÄ…Å‚ jej jego sarkazm.
- Potrzebny mi jakiś większy cel - powiedziała, rozglądając
się po ogrodzie. Wreszcie zatrzymała wzrok na Benedicku.
- Nie ruszaj siÄ™! - zawoÅ‚aÅ‚a i zanim siÄ™ spostrzegÅ‚, zostaÅ‚ ugo­
dzony śnieżką.
A więc to on miał być tym  większym celem". Już zamierzał
surowo zganić jej dziecięcą swawolność, gdy poczuł się całkiem
rozbrojony, jeśli nie oczarowany jej śmiechem.
- Daj spokój, panie rycerzu. Masz minÄ™, jakbyÅ› spadÅ‚ z ko­
nia. Przecież możesz mi się odwdzięczyć pięknym za nadobne.
PiÄ™kna to byÅ‚a ona, ta kusicielka. Z jej rozchylonych, Å›mie­
jących się ust wydobywały się obłoczki pary, zęby błyskały,
spod pszenicznych wÅ‚osów spoglÄ…daÅ‚y niebieskie oczy. Jej ży­
wość i rozbawienie sprawiały, że wyglądał przy niej jak ostatnia
fujara. Zwiadomość tego pchnęła go do działania.
NabraÅ‚ Å›niegu i ulepiÅ‚ go w dÅ‚oniach. Tymczasem Noel zdÄ…­
żyła schować się za pień drzewa. Rzucił, gdy wysunęła głowę
wraz z uzbrojonÄ… w Å›nieżkÄ™ rÄ™kÄ…. Niespodziewanie Å›nieżka ude­
rzyła go w pierś. Noel zaśmiała się radośnie.
Była w tej chwili rozbawionym dzieckiem, a on, pan zamku
i otaczajÄ…cych wÅ‚oÅ›ci, zniżyÅ‚ siÄ™ w zabawie do poziomu dziec­
ka. Pomyślał, że musi komicznie, a zarazem żałośnie wyglądać.
RS
Powinien natychmiast wrócić do rachunków. Zwlekał jednak z
podjęciem decyzji. Wszystkiemu były winne niebieskie oczy
i zarazliwy śmiech.
Znów wystawiÅ‚a gÅ‚owÄ™ i kolejna Å›nieżka poszybowaÅ‚a w je­
go kierunku. Benedick skoczył i zaczął gonić Noel. Chwycił za
skraj peleryny. Noel śmignęła w bok ze śmiechem i sypnęła mu
śniegiem w twarz. Na wpół oślepiony, wyciągnął ramiona, lecz
zagarnął nimi jedynie powietrze. Usłyszał swój śmiech. Była to
dlaÅ„ nowość i od razu zrobiÅ‚o mu siÄ™ lżej na duszy. Nieoczeki­
wanie dla siebie poczuł się znowu rozbrykanym chłopcem. Za
sprawą Noel ubyło mu lat, ale też ukazała mu się całkiem nowa
przyszłość. Odstąpiły go troski. Liczyło się tylko to, co się teraz
działo.
Noel znowu mu się wymknęła, zwinna niczym piskorz, przy
trzeciej jednak próbie Benedick zdołał ją schwytać. Jednak nie
zamierzaÅ‚a siÄ™ poddać i usiÅ‚owaÅ‚a uwolnić, powodujÄ…c, że upad­
li oboje w Å›nieżnÄ… zaspÄ™. Benedick widzÄ…c, że przygniótÅ‚ jÄ… swo­
im ciężarem, a nie chcÄ…c sprawić jej krzywdy, próbowaÅ‚ pode­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •