[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i czasem idziemy gdzieś razem.
Klaudia szepnęła konspiracyjnie, że nigdy
nie widziała, by był kimś równie zauroczony.
Zuza powiedziała, że to na pewno ze względu
na jej wiek. Szybko znajdzie sobie kolejny
obiekt westchnień. Nowa koleżanka spojrzała
na Zuzę sceptycznie. Krzysiek może i wydawał
się zuchwałym cwaniaczkiem, ale był bardzo
wrażliwy. Jeśli nie myśli o nim poważnie, lepiej
to szybko skończyć. Przeprosiła za tę uwagę.
 Spoko  uśmiechnęła się Zuza.
Klaudia przyniosła piwo i rozmowa zeszła
na inne tematy. Skończyła psychologię
i wynajmowała wraz z dwiema osobami ze
studiów gabinet w centrum miasta. Była
spontaniczna, żywiołowa, a przy tym umiała
słuchać i nie zamęczała swoją
bezpośredniością.
 Jesteś introwertyczką  stwierdziła
Klaudia, przypatrując się Zuzie.
Przytaknęła bez słowa, krzywiąc się od
goryczy połkniętego przed chwilą piwa. Nie
przepadała za nim, znacznie bardziej lubiła
wino. Piwo smakowało tylko wtedy, gdy
dodawała soku malinowego.
 Coś cię ewidentnie trapi  ciągnęła swoją
psychoanalizę.  Widać w tobie smutek.
 Freud byłby z ciebie dumny  roześmiała
się Zuza, chcąc rozładować atmosferę.
Dzięki towarzystwu Klaudii szybko minął
czas i nie była już tak wyobcowana w tym
gronie. Ostatecznie utwierdziła się
w przekonaniu, że nie pasuje już do tych
studenckich klimatów. Właściwie nigdy do nich
nie pasowała.
Kiedy miała wsiąść do powrotnego
autobusu, dostrzegła zbliżającą się do
przystanku męską sylwetkę. Zamrugała
szybko, myśląc, że wyobraznia płata figle, ale
nie, to był rzeczywiście Igor.
 Co tu robisz?
 Ignorujesz mnie od dłuższego czasu,
pomyślałem więc, że muszę się na ciebie
zaczaić.
 Skąd& skąd wiedziałeś, że tu będę? 
poczuła, że zaschło jej w ustach.
 Zledziłem cię od momentu, gdy wyszłaś
z uczelni z twoim nowym chłopakiem  usiadł
na ławce koło Zuzy.  Trochę się naczekałem,
ale mam nadzieję, że będzie warto.
Oboje zamilkli. Poczuła lekki zapach
tytoniu pomieszany z perfumami i miętową
gumą do żucia. Igor wyraznie zmizerniał, pod
oczami ukazały się sińce, nie przypominał tego
energicznego, rześkiego mężczyzny, którego
pokochała.
 O co chodzi, Zuza? Nie zbywaj mnie,
proszę, miejmy to już za sobą  roztarł dłonie,
bo robiło się coraz zimniej.
 Dobrze, masz rację  zaczerpnęła
oddechu.
Opowiedziała o mailu napisanym do Filipa,
złożonej obietnicy i jego wizycie w bibliotece.
Nie miała siły dłużej tego ukrywać. Igor
westchnął ciężko i spojrzał na Zuzę uważnie.
Miała wrażenie, że jeszcze bardziej poszarzał
na twarzy.
 Twoje odejście w niczym nie pomogło.
Czuję się jak trup, w ogóle nie mam w sobie
życia. Tęsknię za tobą, myślę o tobie. Daj mi
szansę.
Zagryzła wargi, by się nie rozpłakać.
 Igor, obiecałam&
 To ja cię zwalniam z tej obietnicy,
rozumiesz?!  podniósł głos.  Wpadłem po
uszy i doskonale wiem, że ty też. Nie sądzę, że
traktujesz poważnie tego knypka, z którym cię
dziś widziałem, zbyt dobrze cię znam.
 Wystarczająco skomplikowałam wam
życie. Spróbuj zapomnieć, proszę.
Długo milczał. Odgarnął włosy opadające
na czoło Zuzy i pocałował ją.
 Daj nam szansę  wyszeptał.  Jestem
gotów stawić czoła wszystkim przeszkodom.
 Przepraszam, Igor  odparła cicho.
Podniósł się raptownie z ławki.
 Skoro tak zdecydowałaś, dobrze. Jest
zbyt ciemno, byś siedziała tu sama, odwiozę
cię.
Droga upłynęła im w ciszy. Oczy Igora
zaczerwienione, usta zaciśnięte, parę razy
chciał coś powiedzieć, ale się rozmyślił. Czuła,
że go traci, i jeśli nic teraz nie zrobi, będzie
tego żałować. Smutek przytłoczył Zuzę.
Spowolnił myślenie, nie pozwalając na żadne
pojednawcze słowo czy gest. Gdy podjechali
pod dom, posłał jej spojrzenie, w którym
powoli gasła nadzieja, a pojawiła się ponura
świadomość nadchodzącego rozstania.
*
Rozejrzała się po wielkiej auli wydziału
humanistycznego. Dostrzegła mokre ślady rąk,
które pozostawiła na spodniach, i skrzywiła się
z niesmakiem. Od razu widać, że była
amatorką. Sztywnym krokiem podążyła do
pulpitu ustawionego na podwyższeniu. Chociaż
wypiła rano dwa kubki melisy, w ogóle nie
wyciszyły emocji.
 Czeka cię spektakularna kompromitacja
 uaktywnił się głosik.   Dzięki tym
nieudolnym akrobacjom zdobędziesz sławę .
Gdy układała notatki na blacie, ręce drżały
jej tak bardzo, że połowa kartek wylądowała
na ziemi. Zaczerwieniła się, podnosząc je
z podłogi. Oto staje twarzą w twarz z jednym
ze swoich największych lęków: wystąpieniem
publicznym. Spojrzała przed siebie, wiedząc,
że ci wszyscy doktoranci, doktorzy
i profesorowie czekają na jej ruch. Poczuła się
głupia. Nie niedoinformowana,
niekompetentna, po prostu głupia. Była niemal
pewna, że nie udzwignie stresu, który w tej
chwili blokował jasność myślenia.
 Wez się w garść, dziewczyno, wez się
w garść!
Rozpoczęła przedstawienie. Pierwszych
dziesięć minut było prawdziwą męką nie tylko
dla Zuzy, lecz także dla słuchaczy. Widziała
współczujące miny uczestników konferencji,
którzy wyraznie kibicowali jej w walce ze
stresem. Na policzkach Zuzy pojawiły się
plamy, głos łamał się, drżał i wymykał spod
kontroli. Kilkakrotnie gubiła wątek,
przekręcała nazwiska, a techniki, które miały
pokonać nerwy, zawodziły. Po krytycznych
dziesięciu minutach nieco się wyciszyła, choć
wiedziała, że ta autoprezentacja należy do
najsłabszych spośród wszystkich na
konferencji. Po wystąpieniu nikt nie zadał
żadnych pytań ani nie skomentował referatu 
widać nie chciano przysporzyć Zuzie stresu.
Odprowadziły ją słabe oklaski.
Wracając do domu, nie mogła opanować
łez. Zawiodła się na sobie, myślała, że będzie
w stanie ciekawie przekazać to, nad czym
pracowała wiele tygodni. Temat mógł okazać
się naprawdę ciekawy  mówiła o różnicach
między filozofią indyjską a zachodnią, udało jej
się też dostrzec podobieństwa i dodać do tego
szczyptę humoru. Gdyby tylko forma
wypowiedzi tak bardzo nie zniekształciła
treści!
 Jestem beznadziejna! Niczego nie
potrafię zrobić dobrze!  myślała smętnie,
czekając na autobus.
Kierownik ostatnio poprosił, by
ograniczyła wcześniejsze wyjścia z pracy.
Wprawdzie odpracowywała zawsze każdą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •