[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wielkich skrzydlach, blizej i dalej od siebie, wciaz wyzej i wyzej ponad zachodnim morzem, niby wir
zóltych lisci jesienia... - Jego oczy spogladaly poprzez ciemne rysunki na scianach, poprzez mury, skale i
ciemnosc, na otwarte morze pod zachodzacym sloncem i zlote smoki w zlocistym wietrze.
- Klamiesz - oswiadczyla Arha z irytacja. - Wymyslasz sobie to wszystko.
Spojrzal na nia zaskoczony.
- Czemu mialbym to robic, Arho?
- Zebym sie czula prosta, glupia i przestraszona. Zebys wydawal mi sie madry, odwazny, silny, pan
smoków i w ogóle. Widziales tanczace smoki i wieze Havnoru, i wiesz wszystko o wszystkim. A ja nic
nie wiem i nigdzie nie bylam. Ale to, co mówisz, to klamstwa! Jestes nikim, tylko zlodziejem i wiezniem, i
nigdy nie opuscisz tego miejsca. Nie ma znaczenia, czy istnieja oceany, smoki, biale wieze i cala reszta,
bo nigdy juz ich nie zobaczysz, nigdy nie ujrzysz slonca. Ja znam tylko ciemnosc, noc pod ziemia. Ale to
wszystko, co tak naprawde istnieje, co w koncu sie liczy. Cisza i mrok. Ty znasz wszystko, magu. A ja
tylko jedno, ale najwazniejsze.
Pochylil glowe. Waskie, miedzianobrazowe dlonie spoczywaly bez ruchu na kolanach. Widziala
poczwórna blizne na jego policzku. Dalej niz ona dotarl przez ciemnosc, lepiej od niej poznal smierc.
Nawet smierc... Fala nienawisci ogarnela ja nagle, odbierajac oddech. Dlaczego tu siedzi, taki bezbronny
i taki potezny? Dlaczego ona, Kaplanka, nie potrafi go pokonac?
- Tylko dlatego pozwalam ci zyc - powiedziala nagle i bez zastanowienia. - Chce, zebys mi pokazal, jak
wykonuje sie magiczne sztuczki. Bedziesz zyl, dopóki pozostanie ci dosc mocy, by mnie zainteresowac.
Jesli jej nie masz, jesli to wszystko tylko bzdury i klamstwa, skoncze z toba. Rozumiesz?
- Tak.
- Bardzo dobrze. Pokazuj.
Na chwile ukryl twarz w dloniach. Zmienil pozycje. Zelazna obrecz nie pozwalala mu usiasc wygodnie.
Mógl tylko polozyc sie na wznak.
Wreszcie podniósl glowe.
- Posluchaj mnie, Arho - oznajmil z powaga. - Jestem magiem, kims, kogo nazywacie czarownikiem.
Zdobylem pewne umiejetnosci i pewna moc. To prawda. Lecz prawda jest takze to, ze tutaj, w Miejscu
Dawnych Mocy, moje sily sa nikle, a sztuka zawodzi. Móglbym stworzyc dla ciebie iluzje i pokazac
wszelkie cuda. To najprostsza czesc magii. Juz jako dziecko potrafilem tworzyc iluzje, udaloby mi sie to
nawet tutaj. Jesli jednak uwierzysz w nie, moga cie przestraszyc i zechcesz mnie zabic, gdyz lek wzbudzi
twój gniew. A jesli nie uwierzysz, dostrzezesz w nich tylko bzdury i klamstwa, jak to okreslilas, wtedy
takze strace zycie. A moim glównym celem i pragnieniem jest w tej chwili zachowanie go.
Rozesmiala sie wtedy.
- Alez pozostaniesz zywy, przynajmniej przez pewien czas. Nie rozumiesz? Jestes glupi! No dobrze,
pokaz mi te iluzje. Wiem, ze nie sa prawdziwe, wiec sie nie przestrasze. Zreszta nie balabym sie takze
wtedy, gdyby byly prawdziwe. Do dziela. Twoja bezcenna skóra jest bezpieczna, przynajmniej do jutra.
Na to on sie rozesmial, jak ona przed chwila. Przerzucali miedzy soba jego zycie niczym pilke.
- Co chcesz, zebym ci pokazal?
- A co mozesz mi pokazac?
- Co zechcesz.
- Alez sie przechwalasz!
- Nie - zaprzeczyl, wyraznie dotkniety. - Wcale nie. Przynajmniej nie swiadomie.
- Pokaz mi cos, co uwazasz za warte zobaczenia. Cokolwiek.
Pochylil glowe i przez chwile wpatrywal sie w swoje dlonie. Nic sie nie dzialo. Wysoka swieca w latarni
palila sie równym plomieniem. Ciemne obrazy na scianach, ptasioskrzydle, nielotne postacie o
zamglonych, bialych i czerwonych oczach wznosily sie nad obojgiem. Panowala cisza. Arha westchnela
rozczarowana i jakby zasmucona. Byl slaby, mówil o wspanialych rzeczach, ale nic nie mial. Byl tylko
dobrym klamca, nawet nie dobrym zlodziejem.
- No cóz - powiedziala w koncu i chwycila spódnice, by wstac. Welna zaszelescila dziwnie. Arha
spojrzala na siebie i zerwala sie oszolomiona.
Zniknela ciezka czern, jaka nosila od lat. Teraz jej suknia byla z turkusowego jedwabiu, jasna i delikatna
jak wieczorne niebo. Wydymala sie na wysokosci bioder, a caly dól wyszywany byl srebrnymi nicmi,
malymi perelkami i drobnymi okruchami krysztalu, tak ze material migotal niczym krople kwietniowego
deszczu.
Spojrzala na czarownika, nie mogac wydobyc glosu.
- Podoba ci sie?
- Skad...
- Taka suknie nosila ksiezniczka na Balu Powrotu Slonca w Nowym Palacu w Havnorze - wyjasnil,
patrzac na nia z satysfakcja. - Prosilas, bym ci pokazal cos wartego zobaczenia. Pokazalem ciebie.
- Zrób... Zrób, zeby to zniknelo.
- Oddalas mi swój plaszcz - odparl jakby z wyrzutem. - Czy ja nic nie moge ci ofiarowac? Ale nie
martw sie, to tylko iluzja... Widzisz?
Zdawalo sie, ze nie ruszyl nawet palcem, z pewnoscia nie wyrzekl ani slowa, ale blekitne piekno
jedwabiu zniknelo i Arha znów miala na sobie szorstka czarna szate.
Przez chwile stala nieruchomo.
- Skad mam wiedziec - spytala wreszcie - ze jestes tym, kim sie wydajesz?
- Nie wiesz - odparl. - Ja tez nie wiem, kim sie tobie wydaje.
Zastanowila sie.
- Mozesz sprawic, ze bede cie widziec jako... - urwala, gdyz podniósl dlon i szybkim, ledwie
widocznym gestem wskazal palcem strop. Sadzila, ze rzuca czar i szybko cofnela sie do drzwi. Podazyla
jednak wzrokiem w góre i w szarym, lukowym sklepieniu dostrzegla niewielki kwadrat - wizjer ze
skarbca w swiatyni Blizniaczych Bóstw.
Przez otwór nie wpadala ani odrobina swiatla, nic nie widziala, nikogo nie slyszala nad glowa. Lecz on
wskazal otwór i teraz patrzyl na nia pytajaco.
Na dluga chwile oboje zamarli w bezruchu.
- Twoja magia to zwykle sztuczki, dobre dla dzieci - powiedziala glosno i wyraznie. - Oszustwo i
klamstwa. Dosc juz widzialam. Zostaniesz rzucony na pozarcie Bezimiennym. Nie przyjde tu wiecej.
Chwycila latarnie, wyszla i z hukiem zatrzasnela rygle. Stanela przed drzwiami i zastanowila sie. Co
powinna zrobic?
Ile widziala i slyszala Kossil? O czym wlasciwie rozmawiali? Nie mogla sobie przypomniec. Zdawalo
sie, ze nie potrafi powiedziec wiezniowi tego, co sobie zaplanowala. Ciagle wytracal ja z równowagi tymi
historiami o smokach, wiezach, nadawaniu imion Bezimiennym, checi pozostania przy zyciu i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]