[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odbierał.
- Co robimy, wujku? - zapytała Zosia.
- Jedziemy do Zielonowa - zadecydowałem. - Zapakujemy także mój kajak. Zosiu, ty
też pakuj swoje rzeczy. Musisz wracać jutro do szkoły.
- Wujku - jęknęła - a Jacek może się włóczyć?
- Nie jęcz. Jacek ma zwolnienie ze szkoły od komendanta hufca.
- To ty mi wystawisz z pieczątką ministerstwa. Nikt w szkole się nie przyczepi.
- Nie będę autorytetem ministerstwa popierał wagarów.
Olbrzym i Rambo patrzyli na mnie z niemą prośbą.
- Dobra - ugiąłem się pod presją. - Tylko na dwa dni
- Dobre i to - mruknął pod nosem Olbrzym.
Wszystkie rzeczy i kajak zapakowaliśmy do dodg a Olbrzyma.
- Po co panu kajak? - zapytał mnie Rambo.
- Mam przeczucie, że w tej wyprawie kajak mi się przydać - odpowiedziałem.
Wsiedliśmy do półtoratonowej półciężarówki i ruszyliśmy w stronę Zielonowa.
Nim wyjechaliśmy z lasu, drogę zajechał nam policyjny radiowóz.
- Dokąd jedziecie? - zapytał Henio wysiadając z auta.
- Do Zielonowa - odpowiedział Olbrzym wychylając się z szoferki.
- Szukacie kolejnych książkowych skarbów - stwierdził policjant. - To dobrze, że
będziecie w okolicy. Szukam Pawła, musimy go przesłuchać w sprawie Kuby. Bez jego
zeznań gagatek wyjdzie jutro na wolność.
- Dzwoniliśmy do niego, ale nie odbierał - wyjaśniłem. - Proszę go szukać u harcerzy
nad jeziorem Gim.
- O, tam jest niezła historia - rzekł Henio wsiadając do radiowozu. - Ktoś znalazł w
wodzie granat i poszukiwania przerwano. Wezwano pirotechników i nurków.
Zaskoczył nas tą wieścią.
- Dziwne, że Paweł nie odzywa się - mruknąłem wsiadając do dodge a.
Przez lasy Olbrzym powiózł nas do Zielonowa. Wysiedliśmy przed chałupą ciotki
Rambo.
- Ogary poszły w las - powiedział Rambo otwierając drzwi i zapraszając nas do
środka.
W części pokojów stały jeszcze stare, chylące się ku ruinie meble niemieckie.
- Po czym rozpoznać skrytkę? - zapytała Zosia.
- Dawniej ludzie chowali skarby za piecem, pod progiem lub na i rogach budynków -
mówił pod nosem Olbrzym.
- Pamiętajmy, że mieszkał tu człowiek wykształcony i do tego pruski oficer -
odezwałem się. - Musimy wczuć się w to, jak myślał. Sądzę, że osiadł tu tylko po to, żeby
szukać skarbu. Dopiero z czasem pewnie spodobała mu się okolica i został. Jeśli robił jakieś
skrytki, to były one tymczasowe.
- Wiemy, że coś ukrył na strychu - zauważył Rambo. - Trzeba skupić się na dolnej
części domu i piwnicy.
- Czemu chcecie zostawić strych w spokoju? - zapytała Zosia.
- Pewnie nie pakował dwóch grzybów w przysłowiowy barszcz - rzekł Rambo.
- Pomyślmy chwilę, jak zorganizować poszukiwania i czego właściwie szukamy -
przerwał dyskusję Olbrzym.
- Proponuję bardzo dokładnie przeszukać wszystkie pomieszczenia - zabrałem głos. -
Mamy do przeszukania trzy pokoje, kuchnię, piwnicę i ewentualnie strych. Czterem osobom
nie powinno to zabrać więcej niż godzinę.
Umówiliśmy się, że wydające się podejrzanymi rejony będziemy oznaczać i potem
skupimy na nich swoją uwagę.
Krążyliśmy po domu ponad godzinę i w końcu wszyscy zebraliśmy się w kuchni.
- Sądzę, że tutaj nic nie ma - powiedział Olbrzym patrząc na kuchnię. - Pułkownik
chyba nic by nie chował w królestwie pani Brecskov.
- Piwnica też była jej domeną - dodał Rambo.
- W pokojach godne uwagi są tylko stara kanapa, którą dokładnie sprawdziłem, oraz
obraz - stwierdziłem.
Popatrzyli na mnie zdziwieni.
- Wisi on na najgrubszej ścianie budynku - mówiłem. - Zauważyliście, co
przedstawia?
Przecząco pokręcili głowami.
- Okręt znanego angielskiego korsarza Drake a atakujący hiszpańską Złotą Armadę -
ostatnie dwa słowa szczególnie podkreśliłem.
Wszyscy przeszliśmy do największego pokoju tuż za kuchnią, przy szczytowej ścianie
budynku. Obraz wisiał spokojnie po tej samej stronie co piec.
- Pamiętam, że jako dziecko uwielbiałem mu się przyglądać - rzekł Rambo. - Wisiał
tam od zawsze i nikt go nigdy nie ruszał.
Olbrzym zdjął obraz i postawił go na podłodze. Serca nam żywiej zabiły. Na ścianie
widzieliśmy jaśniejszą plamę o rozmiarach cegły.
- No proszę - mruknął Olbrzym drapiąc się po głowie. - Zaraz skoczę po jakiś młotek.
- Czy możemy? - zapytałem Rambo, właściciela domu. - Oczywiście - odpowiedział.
Olbrzym zjawił się po minucie ze skrzynką z narzędziami.
- Jeżdżąc dodge em trzeba mieć ze sobą cały warsztat - wyjaśnił.
Wyjął młotek i opukał jaśniejsze miejsce. Tynk odpadł i ujrzeliśmy luzno wsadzoną
cegłę. Potem dziennikarz sięgnął po śrubokręt i podsadził cegłę. Wyjął ją, a naszym oczom
ukazała się nieduża buteleczka. W środku był rulon papieru. Ostrożnie odkręciłem kapsel i
wyjąłem papier.
- Kolejna mapa! - krzyknęła Zosia
- Ta linia to pewnie jakaś rzeka - powiedział Rambo zaglądając mi przez ramię. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •