[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jemniejszy jest dotyk jej delikatnej dłoni. W jej oczach malowała się troska. -
Wystraszyłeś mnie, kiedy upadłeś.
- Przepraszam. - Nie mógł oderwać wzroku od jej ust. Gdyby tak chociaż
raz mógł ich zakosztować!
Zawodnik, który przejął po nim kij, musiał się dobrze spisać, bo nagle
ława rezerwowych opustoszała i drużyna lekarzy zaczęła głośno wiwatować.
Seth ich zignorował, Kylie zaś uniosła twarz, by popatrzeć mu w oczy, ale
on już nad sobą nie panował. Pochylił się i nakrył jej usta swoimi w
odurzającym pocałunku.
W chwili, gdy oderwali się od siebie, by zaczerpnąć powietrza, wiedział,
że jeden raz mu nie wystarczy.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Pod wrażeniem nieoczekiwanego pocałunku Kylie upuściła kompres.
Usta Setha były delikatne, ale bardzo męskie. Całą sobą pragnęła ich dotyku.
Pragnęła wszystkiego, co Seth mógł jej ofiarować. To nie powinno się
wydarzyć, ale teraz nie pamiętała już dlaczego.
Ben! - przebiegło jej przez myśl. Jak mogła go zostawić? Pobiegła
sprawdzić, czy Sethowi nic się nie stało, i zupełnie zapomniała o synu. Jaką
jest matką, jeżeli zapomina o własnym dziecku?
Tymczasem mecz się zakończył. Kylie podniosła się i zerknęła na tablicę
z wynikami, by sprawdzić, jak poszło drużynie lekarzy. Kibice schodzili z
trybun. Kylie, gorączkowo przepychając się pomiędzy nimi, szukała wzro-
kiem miejsca, gdzie pozostawiła syna.
- Ben! Gdzie jesteÅ›? Ben!
Ku jej zdziwieniu Seth także zaczął wołać chłopca.
- Ben! Ben!
- Mamo!
Ben stał nieopodal, trzymając za rękę swoją koleżankę, Raelynn. Ta z
kolei nie puszczała ręki matki. Kylie z uczuciem ulgi ruszyła w ich stronę.
- Ben! - Mocno przytuliła syna, a potem zwróciła się do Marli. - Prze-
praszam. Nie powinnam była go zostawiać.
- Nic się nie stało - odparła Marla spokojnie. - Wiedzieliśmy, że cię w
końcu znajdziemy. A poza tym czekałam na Erica. Gra w drużynie lekarzy.
Kylie przymknęła oczy, zdając sobie sprawę z tego, że zareagowała zbyt
emocjonalnie. Najważniejsze, że Ben jest bezpieczny. Cedar Bluff to nie
Chicago.
- Panie doktorze! - zawołał nagle Ben, wypatrzywszy Setha w pobliżu. -
Nic się panu nie stało?
S
R
- Nie, wszystko w porządku. Nic mi się nie stało.
Kylie cieszyła się, że syn nie przejął się jej zniknięciem. I tym, że nie był
świadkiem pocałunku. Zmusiła się, by opanować nerwy i wzięła go za rękę,
wiedząc, że teraz nie mogą pójść na pizzę. Nie po tym jak całowała się z Se-
them publicznie. I o mało nie zgubiła swojego dziecka.
- Przykro mi, ale jednak nie możemy pójść na pizzę. - Paplała coś bez ładu
i składu, nie mogąc się powstrzymać. - Ben, zrobimy pizzę w domu, dobrze?
- Mamo! - zaprotestował chłopiec. - Chcę pójść ze wszystkimi!
Zgnębiona mina dziecka omal nie sprawiła, że zmieniłaby zdanie.
- Ja też nie mam nastroju do świętowania - przyznał Seth, dotykając si-
niaka, który zaczynał wykwitać na jego podbródku. - Ben, nie masz nic
przeciwko temu, jeżeli zamiast na przyjęcie, pojadę z wami? O niczym tak nie
marzÄ™ jak o domowej pizzy.
- Bomba! - Ben aż podskoczył.
- Tak. Nie. Ależ oczywiście! - Kylie zgodziła się z uprzejmości. - Jeżeli
chcesz...
- Chcę. - Utkwił w niej wzrok, jak gdyby wiedział, że przed nim ucieka. -
Dziękuję.
A więc wybiera się do nich do domu. Był już tam, kiedy odwoził ją z
Benem ze szpitala. W porządku, zrobi pizzę, a potem jakoś się go pozbędzie.
Wytarła zwilgotniałe ręce o dżinsy i rozejrzała się wokół, stwierdzając z
ulgą, że tłum się powoli rozrzedza.
- Przyszliśmy na piechotę - oznajmiła.
- Nie ma problemu. Przejdę się z wami. - Seth zatrzymał się w miejscu. -
Zaczekajcie, muszę zabrać kij i rękawicę. To potrwa tylko chwilę.
- Dobrze. - Podejrzewa, że uciekną? Kusząca myśl, ale Kylie nie lubiła
chować głowy w piasek.
- Mogę pójść z tobą? - wtrącił się Ben. - Poniosę ci rękawicę.
S
R
- No jasne. Jeżeli tylko mama ci pozwoli.
- Idz - bąknęła Kylie, zmuszając się do uśmiechu. - Zaczekam tu na was.
- Daj rękę, żebym cię nie zgubił w tym tłumie - powiedział Seth, jak
gdyby czytając w jej myślach.
Ben podał mu tę rękę, która nie była w gipsie.
Kylie poczuła dławienie w gardle, gdy Seth i Ben szli w stronę ławki
rezerwowych. Nie słyszała, co Ben mówił, ale widziała, że Seth kiwa głową,
słuchając go uważnie. Musiała przyznać, że będzie kiedyś dobrym ojcem.
Może nie dobrym mężem, ale z całą pewnością wspaniałym ojcem.
Wydawało się, że Tristan jest materiałem na dobrego męża, ale okazało
się, że zadatków na ojca nie ma wcale. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •