[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie bawię się. Po pracy grzecznie idę do domu - przyznała niechętnie.
- Nudy! - Jorge nie krył swojej dezaprobaty.
- Do wczoraj wydawało mi się, że żyje mi się niezle. W każdym razie odpowiadało
mi spokojne życie bez komplikacji.
Brat objął ją ramieniem.
- Musisz wyluzować, siostrzyczko.
Z bólem serca zauważyła, że kiedy się do niej uśmiechał, wyglądał jak ojciec. Zda-
ła sobie sprawę jak bardzo tęskni za rodzicami i resztą rodziny.
- Wiem. Jeśli spróbujesz jeszcze raz wyciągnąć mnie do klubu, nie będę się opie-
rać.
- Trzymam cię za słowo!
- Ale teraz muszę wrócić do hotelu. Padam z nóg.
- Do hotelu? - zdziwił się Jorge.
- W domu czekało na mnie za wiele wspomnień - stwierdziła lakonicznie.
Jorge skinął ze zrozumieniem głową.
- Mimo to nie sprzedałaś go jeszcze. Wygląda na to, że nadal żyjesz przeszłością.
Wybacz sobie, bo nikt nie ma do ciebie pretensji, i zacznij w końcu żyć!
- Aatwiej powiedzieć niż zrobić - skomentowała krótko płomienne przemówienie
brata, choć w głębi duszy poruszyło ją.
- Wiem.
- Skąd? - Spojrzała na niego z powątpiewaniem.
- W zeszłym roku miałem romans. Karina twierdzi, że mi wybaczyła, ale chyba
nigdy już nie uwierzę, że zasługuję na jej miłość.
- Miłość to skomplikowana sprawa, prawda? - Przypomniała sobie, jak ślepo ufała
Raulowi, swojej pierwszej wielkiej miłości.
Wiedziała, że nigdy nie powtórzy błędu młodości i nie pozwoli, by uczucie wzięło
górę nad rozsądkiem. Nie wiedzieć czemu, przed oczami stanął jej Justin.
R
L
T
- Prawda, ale z drugiej strony nie ma nic cudowniejszego w życiu. Gdyby nie Kari-
na, nie wiem, co by się ze mną stało.
- Czyżby ktoś mnie obgadywał? - Karina pojawiła się bezszelestnie obok ławki.
Uśmiechała się ciepło, ale na jej twarzy Selena dostrzegła zmęczenie i napięcie -
prawdopodobnie efekt walki, jaką musiała ze sobą stoczyć, by wybaczyć mężowi zdradę.
Serce Seleny ścisnęło się ze współczucia.
- Chyba wezwę taksówkę. Jestem zmęczona. - Wstała z ławki, ale Karina nie po-
zwoliła jej wyciągnąć telefonu.
- Odwieziemy cię, prawda, Jorge? - zwróciła się do męża.
- Oczywiście, kochanie. - Jorge wstał i podszedł do żony.
Objął ją i przytulił mocno. Dla postronnego obserwatora wyglądali na szczęśliwe
małżeństwo, ale przecież za tą fasadą kryła się bolesna tajemnica. Ciekawe, czy wszyst-
kie pary skrywają jakieś sekrety pod pozorami szczęścia, pomyślała, idąc za Jorge i Ka-
riną do samochodu. Gdy Jorge wyjeżdżał z garażu podziemnego, dziewczyny czekały na
zewnątrz.
- Fajnie było, prawda? - zagadnęła Selena.
- Tak, chociaż nie przepadam za klubami. Obiecałam jednak Jorge, że raz w mie-
siącu będziemy wychodzić, żeby się zabawić. Za to on zgodził się zapisać ze mną na kurs
tańca towarzyskiego.
Selena roześmiała się głośno na myśl o swym bracie ciotecznym wirującym w takt
walca. Karina zawtórowała jej.
- Wiem, o czym myślisz, ale w rzeczywistości Jorge radzi sobie całkiem niezle.
- A gdzie się uczycie?
- W Luna Azul. Mają wiele kursów tańca, także latynoskich. W ogóle stworzyli
miejsce z bardzo fajną atmosferą, wiesz? Nawet dziadkowi kiedyś wymknęło się, że sły-
szał od kogoś, jakoby bardzo udanie odtworzyli atmosferę starej Hawany, sprzed Castro.
- Chyba powinnam tam wpaść i poznać trochę lepiej naszego przeciwnika - stwier-
dziła Selena.
- Zdziwisz się, jak zgrabnie wpisali się w klimat okolicy, mimo że stąd nie pocho-
dzą - dodała Karina, wsiadając do samochodu męża, który właśnie podjechał.
R
L
T
Przez całą drogę Selena siedziała na tylnym siedzeniu samochodu milcząca i zmy-
ślona. W pewnej chwili przyłapała się na tym, że zastanawia się, jak by to było tańczyć z
Justinem wolny zmysłowy taniec. W sumie cieszyła się, że nie wszedł wtedy do jej poko-
ju, ale nie zamierzała tak łatwo się poddać. Pragnęła go i zaraz po powrocie do hotelu
zamierzała obmyślić strategię zdobycia go.
Justin zameldował się w hotelu i rozpakował swoje rzeczy, po czym zadzwonił do
pokoju Seleny. Zdziwił się, że o tej porze jeszcze jej nie ma. Dobiegała już północ. Zo-
stawił wiadomość na automatycznej sekretarce i zamiast pójść spać, zaczął niespokojnie
krążyć po pokoju niczym dziki zwierz zamknięty w klatce. Na pewno była z innym męż-
czyzną, stwierdził wreszcie ze złością. Ktokolwiek to był, związek z nim z pewnością nie
niósł ze sobą tylu komplikacji co zadawanie się z największym wrogiem rodziny Gonza-
lesów, czyli Justinem Sternem. Nie powinien nawet patrzeć w jej kierunku, a przecież o
nikim i niczym innym nie mógł myśleć. Opętała go. Chwycił klucz i wybiegł z pokoju.
Musiał przewietrzyć głowę i obmyślić plan działania. Czekając na windę, niecierpliwie
przestępował z nogi na nogę. Kiedy drzwi windy otworzyły się, ujrzał w nich... Selenę.
- Co ty tutaj robisz? - zawołali jednocześnie.
- Zatrzymałam się w Ritzu, pamiętasz? - Selena wyszła z windy i stanęła, podpiera-
jąc się pod boki.
- Ja też - odparł.
- Jak to? Zledzisz mnie? Nie sądzisz, że to trochę dziwne, że mieszkasz w hotelu,
mimo że masz mieszkanie w Miami? - Gdy tylko usłyszała, co mówi, przypomniała so-
bie zakurzone mieszkanie, z którego uciekła w pośpiechu.
- Wybrałem się na wakacje - wyjaśnił, uśmiechając się porozumiewawczo. - Gdzie
byłaś? Już północ. - Spojrzał ostentacyjnie na zegarek.
- Nie sądzę, żebyś miał prawo mnie przepytywać tylko dlatego, że zamieszkałeś na
tym samym piętrze - parsknęła. - Bawiłam się w klubie, z kuzynami - dodała, wzruszając
ramionami.
- A z kim tańczyłaś?
- Panie władzo, nie zrobiłam nic złego - zażartowała, unosząc do góry ręce.
R
L
T
Justin podszedł bliżej i oparł ręce o ścianę, po obu stronach jej głowy.
- Mów, albo... - zagroził, przyciskając biodra do jej ciała i uśmiechając się lubież-
nie.
- Tylko z kuzynami. I cały czas myślałam o tobie. Oj, chyba nie powinnam była ci
tego mówić - zasłoniła dłonią usta i przymknęła kusząco oczy.
- Wręcz przeciwnie. - Zaczął ją całować. Najpierw dłoń zasłaniającą usta, potem
szyję, policzki, wargi.
Obsypał ją gorącymi pocałunkami, a gdy przerwał, by zaczerpnąć tchu, zapytała:
- Dobrze tańczysz?
- Nie wiem, ale dotąd nie miałem reklamacji.
Objęła go rękoma za szyję i roześmiała się głośno.
Domyślił się, że Selenie szumi w głowie od drinków wypitych w klubie i zachowu-
je się swobodniej niż zazwyczaj. Podobało mu się to.
- W którym pokoju się zatrzymałaś?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]