[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobie, że uniknę takiego losu. Jeżeli nie będę się angażował,
uniknę cierpienia.
- Miłość nie zawsze przynosi cierpienie - szepnęła, za-
szokowana tą tragiczną wizją.
- Ale sprawia, że jesteś o wiele bardziej podatny na zra-
nienie - stwierdził cynicznie.
- Chcesz przejść całe życie samotnie? Wszystko staje się
piękniejsze, gdy można to z kimś dzielić. Dzieci też są wspa-
niałe.
- Mam bratanków i nie czuję się wcale samotny. Współ-
czuła mu i współczuła sobie, bo czuła, że urządził sobie życie
tak, jak tego chciał i że nie ma zamiaru podejmować ryzyka.
Przypomniał jej się salon, którego wystrój nie pasował do
reszty domu.
- To twoja matka urządziła salon, prawda?
- Tak, a ojciec nigdy nie zgodził się go zmienić. To jedy-
ne pomieszczenie, które wciąż nosi jej ślad. Salon i sypialnia
rodziców, ale sypialnię ojciec przemeblował. Ja chciałem
zmienić wystrój salonu, ale jakoś dotąd nie mogłem się do
tego zabrać. Nikt z nas nigdy nie używał tego pokoju i nikt
właściwie o nim nie pamięta.
Merry przysunęła się bliżej i objęła go ramieniem.
- Tak mi przykro. Pamiętasz ją jeszcze?
Odwrócił się i spojrzał na nią. Merry zrozumiała, że ten
74
S
R
gest współczucia był błędem. Ich wargi się zetknęły, przyno-
sząc ze sobą falę gorąca i coś jeszcze. Jason dopiero co ofia-
rował jej część siebie, która, jak wiedziała, nie była dostępna
dla innych, i to czyniło ten pocałunek wyjątkowym. Poczuła,
że dystans między nimi zmniejszył się. A poza tym... jak on
potrafił całować... Nie musiała mieć wielkiego doświadcze-
nia, by zrozumieć, że ma do czynienia z prawdziwym eks-
pertem.
- Kręcimy się w kółko. Powinnam pójść na górę. Złapał
ją za rękę i ucałował wnętrze jej dłoni.
- Zostań, porozmawiajmy. I tak nie zaśniemy. Obiecuję,
że będę trzymał się od ciebie z daleka, jeżeli naprawdę tego
chcesz.
- Tak - powiedziała, wiedząc, że kłamie. Pragnęła go tak
bardzo, że zaczęło ją to przerażać.
Kiedy przesunęła się w róg sofy, uśmiechnął się rozba-
wiony.
- Ostatnio chyba zapytałam, czy jeszcze pamiętasz matkę.
Nie musisz odpowiadać, jeżeli nie chcesz.
- O, tak. Pamiętam - odpowiedział. - Mam mnóstwo
wspomnień, trochę zatartych przez lata, ale już nie staram się
ich odkurzać ani analizować. Kiedy byłem mały, myślałem,
że nas kocha. Ale się pomyliłem.
- Bardzo mi przykro, że tak to przeżyłeś, bo myślę, że mi-
łość może również być cudownym uczuciem.
- Tak, o ile jest odwzajemniona.
- To prawda. Czy twoi bracia zdołali stworzyć szczęśliwe
związki?
- Tak. Ethan, który skończył trzydzieści pięć lat, ma
dwóch synów z pierwszego małżeństwa i dwóch z drugiego.
Luke tak samo.
75
S
R
Co zrobimy dalej z dyskietką? - zapytała, by zmienić te-
mat.
- Dam jedną kopię szeryfowi, a drugą Robowi, a właści-
wie kilku członkom klubu. Zadzwonię do nich około siód-
mej, by umówić się na spotkanie. Jeżeli uda mi się umówić
na jutro, zostaniesz tutaj?
- Jeżeli naprawdę ci na tym zależy, obiecuję, że zostanę.
Chciałabym wiedzieć, co inni myślą o tym wszystkim, ale
potem powinnam wrócić do domu.
- Jeszcze nie teraz. Skoro wynajęłaś mieszkanie, nie mia-
łaś zamiaru od razu wracać do Dallas, prawda?
- Przypomnij mi jeszcze raz szczegóły morderstwa.
Jason mówił półgłosem, nieprzerwanie bawiąc się jej wło-
sami. Kilkakrotnie zmienili temat, aż w końcu Merry spoj-
rzała na zegarek.
- Niedługo będzie świtać. Idę do łóżka.
Czuła na sobie jego wzrok i wiedziała, że mimo tego, iż
dotąd nie zmrużyli oka, będzie miała kłopoty z zaśnięciem.
Musiała wyprowadzić się z tego domu. Te pocałunki prze-
radzały się w dzikie pożądanie, a ona nie chciała, by znalezli
się w łóżku. Jason nie był mężczyzną, z którym chciałaby się
związać.
- Nie musisz wstawać wcześnie - zawołał za nią.
- Nie mam zamiaru - odpowiedziała, odwracając się. Stał
z rękami na biodrach, odprowadzając ją wzrokiem. Był jedną
wielką pokusą. Jakże łatwo byłoby mu się poddać i pozwolić
mu kochać się tak długo, jak długo miałaby ochotę.
- Nie bądz mięczakiem - napomniała samą siebie, ale jej
76
S
R
myśli krążyły wyłącznie wokół Jasona, jego pieszczot, poca-
łunków, śmiechu. I zdała sobie sprawę, że, mimo napięcia i
ryzyka, stanowili świetny zespół.
- To jeszcze nic nie znaczy - mruknęła sama do siebie,
zamykając drzwi sypialni. Szybko zdjęła ubranie i wsunęła
się pod koc. Była wyczerpana, ale nie chciało jej się spać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]