[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciepłymi kocami. Brak snu i jego dotyk spowijały mnie w miękkich falach. Rozluzniłam się
w delikatnych objęciach, położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Jego
dotyk... ciepło z uzdrawiania wsiąknęło głęboko w moją skórę, aż do kości.
Po jakimś czasie zauważyłam, że nic mnie nie boli. Ale on ciągle mnie trzymał. Potem
Daemon wstał, tuląc mnie w ramionach. Rozbudziłam się.
Co robisz?
Zabieram cię do łóżka.
Moje ciało zarumieniło się na te słowa.
Mogę chodzić.
Ale ja cię tam zabiorę szybciej. I tak zrobił. W jednej sekundzie staliśmy w salonie,
otoczeni migającymi światełkami choinki, a w następnej byliśmy w mojej sypialni.
Widzisz?
Położył mnie do łóżka i przykrył kołdrą, nie dotykając jej. Taka przydatna umiejętność,
gdy miał pełne ręce.
Daemon podciągnął kołdrę, a potem się zawahał i spojrzał na mnie w dół.
Lepiej się czujesz?
Tak wyszeptałam. Nie byłam w stanie odwrócić wzroku. Gdy tak stał nade mną, a
jego oczy kontrastowały w ciemnością, wyglądał jak prosto z moich snów... lub z książek,
które czytam.
Przełknął powoli.
Mogę...? Nastała pauza, a moje serce zatrzepotało mocniej. Mogę cię chociaż
obejmować? To wszystko... to wszystko, czego chcę.
Poczułam uścisk w gardle i piersi. Nie mogłam mówić. I nie chciałam, żeby odszedł,
więc pokiwałam głową.
Przez jego twarz przetoczyła się ulga, która zmiękczyła jego rysy twarzy. Podszedł do
swojej strony łóżka, zdjął buty i usadowił się przy mnie. Przysunął się bliżej, wyciągnął
ramiona, więc w nie weszłam i skuliłam się przy jego ciele, kładąc głowę w zagłębieniu
pomiędzy jego ramieniem a piersią.
Nawet lubię być twoją poduszką przyznał z niewielkim uśmiechem w głosie.
Nawet jeśli się ślinisz.
Nie ślinię się. Uśmiechnęłam się i przyłożyłam dłoń do jego serca. Co z
Vaughnem?
To może poczekać do jutra. Przechylił głowę na bok, jego usta poruszały się przy
moich włosach, gdy mówił. Odpocznij, Kotek. Zniknę przed świtem.
Pod moją dłonią bicie jego serca dopasowało się do jego, lekko przyspieszone. Czy to
uzdrawianie czy ta bliskość? Nie wiedziałam. Ale zanim się spostrzegłam, odpłynęłam w
najgłębszy, najspokojniejszy sen, jaki miałam od tygodni.
Rozdział 26
Wykrzyczane z gniewem KATY ANN SWARTZ! i męski śmiech były tym, co
wyciągnęło mnie z satysfakcjonującego, głębokiego snu. Otworzyłam oczy i próbowałam
sobie przypomnieć ostatni raz, gdy mama użyła mojego pełnego imienia. Ach, tak, lata
temu, gdy próbowałam pogłaskać dziecko oposa, które jakoś dostało się nasz balkon.
Mama stała w drzwiach mojej sypialni ubrana w szlafrok, z rozdziawioną buzią. Obok
niej stał Will i uśmiechał się dziwnie, jakby z zadowolenia.
Co? wymamrotałam. Moja twarda poduszka się poruszyła. Spojrzałam w dół i
poczułam, jak moje policzki płoną. Daemon był ciągle w moim łóżku. I częściowo na nim
nim leżałam. Trzymał mnie za rękę, przyciskając ją do swojej piersi. OmójBożenie...
Bezgranicznie przerażona uwolniłam rękę.
To nie to, na co wygląda.
Nie? Mama założyła ramiona na piersi.
To tylko dzieciaki powiedział Will, szczerząc się szeroko. Przynajmniej są ubrani.
Nie pomagasz warknęła na niego.
Zaczęłam się podnosić, ale ramię Daemona zacieśniło się na talii, gdy przetoczył się na
mnie i wcisnął nos w zagłębienie mojej szyi. Miałam ochotę umrzeć na tysiąc sposobów.
Odepchnęłam go. Nie dał się.
Nieznacznie uchylił powieki.
Mmm, z czym ty masz problem? Popatrzyłam znacząco na przejście. Zmarszczył
brwi, odwrócił głowę i zamarł. O, wow, niezręczne. Odchrząknął i puścił moją talię.
Dzień dobry, pani Swartz.
Uśmiech mamy był napięty.
Dzień dobry, Daemonie. Myślę, że już czas, byś poszedł do domu.
Po tym Daemon wyszedł najszybciej jak to możliwe dla człowieka. Mama zeszła na dół
bez słowa. Wiedziałam, że mam kłopoty. Po drodze minęłam w korytarzu Willa, bosego.
Najwyrazniej nie byłam jedyną kobietą w domu, która miała faceta w łóżku.
Znalazłam ją w kuchni, gdzie nastawiała kawę.
Mamo, to nie to, co myślisz. Przysięgam.
Odwróciła się i położyła ręce na biodra.
Miałaś chłopaka w pokoju, w twoim łóżku. Co miałam sobie pomyśleć?
Wygląda na to, że ty też miałaś nocowanie. Poprawiłam dzbanek od kawy, żeby nie
wystawał z ekspresu.
Ja jestem dorosła. Mogę mieć w łóżku kogo chcę, młoda damo.
Will zaśmiał się z korytarza.
Nie mogę się z tym zgodzić. Mam nadzieję, że jestem jedyny w twoim łóżku.
Fuj jęknęłam, idąc do lodówki po sok.
Mama zmrużyła oczy na swojego chłopaka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]