[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie obchodziło mnie, że to dziesiątka.
Ale wiedziałaś, że tak jest nalegała Mysz.
Chciałam tylko, żeby Jennifer obejrzała obrazek powiedziała bliska łez
Penelopa. Nie próbowałam oszukiwać, uczciwie, nie próbowałam.
82
Wiem, że nie próbowałaś uspokoiła ją Mysz.
Nie jesteś na mnie zła?
Jak mogłabym być zła na mego partnera? spytała Mysz, zmuszając się do uśmie-
chu, aby ukryć swoje podniecenie. Zastanawiam się... powiedziała i zamilkła.
Nad czym?
Czy tylko dlatego, że chciałaś obejrzeć ten obrazek, wiedziałaś co to będzie za kar-
ta, czy też możesz to powtórzyć?
Obiecujesz, że nie będziesz na mnie zła, jeśli ci powiem?
Z ręką na sercu.
Następna karta to obrazek mężczyzny ubranego na czarno, w pelerynie czarnej
z czerwonym.
Czy możesz też zobaczyć, jaką ta karta ma wartość?
Wartość?
Jej rodzaj i kolor.
To król pik.
Mysz odwróciła kartę. Był to król pik, z nader przerażającym portretem hrabiego
Drakuli.
Czy wiesz, co trzymam w ręku? zapytała Mysz.
Penelopa opisała hologramy, a potem, z o wiele mniejszym zainteresowaniem, okre-
śliła towarzyszące im wartości i kolory.
Bardzo dobrze powiedziała Mysz.
Czy nadal będziesz grała ze mną w karty, gdy już wiesz? zapytała Penelopa.
Mogę postarać się zapomnieć, jakie one są, kiedy zaczniemy grać.
Nie chcę, abyś cokolwiek zapominała stwierdziła Mysz.
Ale jeśli tego nie zrobię, prawie zawsze będę wygrywała.
A dlaczego nie zawsze? zainteresowała się nagle Mysz. Czy nie możesz wy-
brać takiej przyszłości, w której wybierasz najlepsze karty?
Nie. W niektórych wariantach przyszłości tasujesz karty tak, że nie mogę wygrać.
A poza tym, to by było oszukiwanie.
Mysz przez chwilę zastanawiała się nad tą informacją, a potem wzruszyła ramiona-
mi. Cóż, u diabła... i tak nie chcemy wygrywać każdego rozdania. To by po prostu
odstraszyło Ludzi.
My? powtórzyła Penelopa. To nie gram przeciw tobie?
Mysz niecierpliwie potrząsnęła głową.
Skończyłyśmy z tą grą.
Przecież obiecałaś! powiedziała znów bliska łez Penelopa.;
Będziemy grać w ważniejszą grę oświadczyła Mysz. Jaką grę?
83
Taką, w której możemy być partnerami, a nie przeciwnikami. Mysz przerwa-
ła. A ty będziesz mi dawać tajne sygnały, dokładnie w taki sposób, jak mówiłyśmy
przedtem.
Naprawdę? zapytała Penelopa. Jej entuzjazm powrócił.
Naprawdę.
Ale nie będziemy oszukiwać kogoś innego? To znaczy jeśli ci pomogę.
Nie oszukamy nikogo, kto nie będzie na to zasługiwał odparła Mysz.
Utknęłyśmy tutaj, na Ostatniej Szansie, dopóki nie pokaże się Merlin albo póki nie
odłożę tyle pieniędzy, byśmy mogły kupić statek.
Czy nie możemy po prostu powiedzieć Wiecznemu Chłopcu, żeby nas zabrał ze
sobą? spytała Penelopa.
Nie, bo on nie oddaje przysług... on je sprzedaje. A ja nie mam dość pieniędzy, by
go wynająć na przyszły tydzień.
Jesteś pewna, że to jest w porządku? nalegała Penelopa z zaniepokojoną miną.
Nie tylko jestem pewna, że to jest w porządku odparła Mysz.
Ale również wiem, że to jedyny sposób na wydostanie się z tej kupy błota. A poza
tym, pozostawanie na jakiejkolwiek planecie dłużej niż przez kilka dni nie jest dla nas
bezpieczne; zbyt wielu Ludzi chce mi ciebie odebrać.
Wiem powiedziała zachmurzona Penelopa. Bez przerwy próbuję wybrać
przyszłość, w której oni wszyscy o mnie zapominają, ale nie wiem, jak to zrobić.
Wystarczy, gdy wybierzesz taką, w której wygrywamy mnóstwo pieniędzy przy
stołach karcianych Końca Trasy.
Spróbuję obiecała dziewczynka.
W porządku stwierdziła Mysz. W ciągu następnych kilku godzin upewnimy
się, czy dobrze znasz prawidła. Najpierw jest para, następnie dwie pary, dalej trójka tych
samych wartości, dalej...
11
Koniec Trasy był zatłoczony. Jego światła pałające kule, które pływały jak w stanie
nieważkości pod sufitem zalewały blaskiem kupców, poszukiwaczy złota, awanturni-
ków, łowców nagród, kurwy, szulerów, wszelkiego autoramentu rozbitków i wyrzutków
Wewnętrznej Granicy, zgromadzonych wokół połyskującego od chromu baru i przy
stołach do gier hazardowych. Tu i ówdzie z masą ludzką mieszał się kosmita, próbujący
szczęścia przy stołach lub popijający jeden ze specjalnych płynów, które Lodziarz ser-
wował swym niezwykłym klientom, lub sprzedający czarnorynkowe towary, niedostęp-
ne na planetach Demokracji.
Mysz powoli przeciskała się pomiędzy stłoczonymi ciałami, trzymając za rękę
Penelopę. Dziewczynka przyciągała zdumione spojrzenia jaskrawo odzianych szulerów,
pełen dezaprobaty wzrok prowokacyjnie ubranych kurew oraz chciwe łypnięcia łow-
ców nagród. Ale informacja od Lodziarza dotarła do wszystkich i nikt nie powiedział
ani słowa, ani też nie zrobił żadnego ruchu w ich kierunku.
Mysz z niepokojem oglądała chude, wygłodzone twarze łowców nagród i była nie-
mal przerażona władzą, jaką tu miał Lodziarz. Przecież byli to zimni, twardzi Ludzie,
którzy nie cofali się przed niczym. A jednak jeden rozkaz Lodziarza, który podawano
sobie z ust do ust wystarczył, aby żaden z nich nie zdradzał ochoty przekroczenia linii,
którą tamten nakreślił.
Będziesz piła czy grała? zapytał cichy głos za jej plecami. Odwróciła się i zna-
lazła się twarzą w twarz z Wiecznym Chłopcem.
Grała odparła.
Jesteś pewna? Dzisiejszego wieczoru jest tu pełno zawodowców.
Nic mi się nie stanie zapewniła go. A poza tym, jeśli mam wynająć cię na na-
stępny tydzień, muszę zebrać trochę pieniędzy.
Twoja sprawa wzruszył ramionami. Gdy tylko wybierzesz miejsce przy któ-
rymś stole, ustawię się tak, by mieć was na oku.
Dzięki powiedziała. Lodziarz dał cynk, że póki jesteśmy na Ostatniej Szansie,
nikt nie ma się nami interesować. Ale zawsze istnieje możliwość, że wiadomość nie do
wszystkich dotarła. Nagle zalała ją fala goryczy. Zresztą kiedyś w podobnej sytu-
acji mnie zawiódł.
85
Przeszła obok stołów do gry w kości i wreszcie dotarła do sześciokątnego stołu, przy
którym trzej mężczyzni, dwie kobiety i jeden Lodinita grali w pokera. Trzymający bank
wyróżniał się nawet w tłumie obwieszonych biżuterią szulerów: pryzmatyczna tka-
nina jego ubrania zmieniała kolory przy każdym ruchu, na wszystkich palcach miał
pełno pierścieni z czarnymi krwawnikami i brylantami najczystszej wody, nosił buty
z roziskrzonej skóry jakiegoś rzadkiego gada. Używał zwyczajnego szklanego monokla,
przymocowanego do marynarki złotym łańcuszkiem; na ramieniu siedział mu malut-
ki, nie wywodzący się z Ziemi ptaszek o pomarańczowych oczach. Ptaszek nie odrywał
wzroku od błyszczących pierścieni swego pana, jakby lada chwila miał skoczyć mu na
dłoń i połknąć je.
Mysz stanęła za graczem, który miał najmniejszą kupkę sztonów. Była to kobieta
ubrana w tak zniszczony, zwykły skórzany strój, że bardziej wyróżniała się w owym tłu-
mie graczy i natrętnych kibiców niż trzymający bank. Po paru chwilach kobieta wstała,
zebrała sztony, które jej zostały, i odeszła.
Czy to prywatna partia? zapytała Mysz.
Nie odrzekł bankier. Ale kosztowna.
Ile?
Dziesięć tysięcy za wejście. Minimalna stawka tysiąc.
Zwietnie powiedziała Mysz, sadowiąc się naprzeciw bankiera i kładąc na sto-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]