[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wybuch. Kiedy Charley skończył opowiadać, jak to Don Corrado chce go sprzątnąć, a
Vincent już nawet na własną rękę zlecił tę robotę, Angelo gwałtownie zerwał się z
miejsca, wyszedł na balkon, zamknął za sobą drzwi i przez blisko dziesięć minut stał przy
balustradzie patrząc na drugą stronę zatoki. Kiedy wrócił do środka, był już dawnym
sobÄ….
- Nie ma się co gorączkować - rzekł. - Chodzi o normalne interesy, jedynie ta
sprawa z Vincentem wydaje mi siÄ™ dziwna.
- Co mu odbiło? - spytał Charley.
- Córka uprzykrza mu życie, odkąd wprowadziła się z powrotem do domu. Podagra
coraz bardziej mu doskwiera, ciśnienie skacze do góry, no i za wszystko wini ciebie, że
się z nią nie ożeniłeś dziesięć lat temu.
- Z kim? zdziwiła się Irene.
- Z Maerose - powiedział Charley.
- Z Maerose?
- Tak rozumujemy my, Sycylijczycy. Nie ma na to rady - rzekł Angelo do Charleya. -
Ale najzabawniejsze jest to, że Vincent chciał zlecić załatwienie ciebie twojej żonie. Ale
jaja!
- Co zrobimy? - zapytała Irene.
- Sama jesteś sobie winna, Irene. Nie masz wyjścia - powiedział Angelo. -
Sprzątnięcie Louisa Pala to już poważna sprawa, bo był uznanym członkiem naszej
rodziny, więc jeśli ktoś miał prawo go załatwić, to tylko my. A co do zgarnięcia Prizzim
trzystu sześćdziesięciu dolarów... - Angelo podniósł do góry dłonie -...tego nikt nie może
puścić płazem.
- Papo, rozmawialiśmy już o tym z Irene i mówiłem jej to samo, ale co w takim razie
mamy robić?
- Przede wszystkim musi zwrócić Prizzim forsę. I jeśli żądają grzywny wysokości
pięćdziesiÄ™ciu procent, musi zapÅ‚acić jÄ… również. Ód tego trzeba zacząć.
- Dobra, zrozumiałam powiedziała Irene. - Ale co dalej?
- Najpierw zwrot pieniędzy. Tego nie da się uniknąć, bo Don Corrado nie będzie
wam ufał, dopóki nie dostanie z powrotem swojego szmalu. Nie zechce w ogóle gadać.
W ciągu najbliższych kilku dni będziecie prowadzić bardzo niebezpieczną grę; tylko
wówczas możecie liczyć na sukces, jeśli oddacie Don Corradowi forsę, żeby wiedział, że
129
może z wami poważnie pertraktować, i dopiero wtedy przejdziecie do prawdziwej
rozgrywki, która pozwoli wam uratować życie.
- Co masz na myśli? - spytał Charley.
- Musicie odebrać Don Corradowi to, na czym zależy mu najbardziej: kurę, która ma
znieść złote jajo, czyli Filargiego. Jest niezbędny, jeśli Prizzi chcą odzyskać swój bank za
jedną dziesiątą ceny i zarobić na tym sześćdziesiąt, siedemdziesiąt milionów. Musicie
znów porwać Filargiego, tym razem Prizzim. Jasne?
Charley skinął głową.
- Też o tym myślałem - rzekł.
Angelo spojrzał na Irene. Skinęła smutno głową i wyszła na korytarz. Wyjęła z szafy
ściennej teczkę, przyniosła do pokoju i postawiła obok Angela.
- Równo pięćset czterdzieści - powiedziała. - Oddaj mu na razie, ale zanim puścimy
Filargiego, chciałabym mieć tę forsę z powrotem.
- Cała ta historia z Filargim przedstawia się następująco - zaczął Angelo, siadając
na najbliższym krześle. - Blisko rok temu Don Corrado i Ed Prizzi spotkali się z Filargim i
przedłożyli mu pomysł Eda, jak można okantować bank na lewych transakcjach
walutowych. Zaproponowali, że będą dzielić się z nim po połowie zyskiem, ale odmówił.
Zwymyślał ich od złodziei i zagroził, że jeśli jeszcze raz z czymś takim się do niego
zwrócą, postara się, żeby trafili za kratki. Co więcej, spisze całą rozmowę na wypadek,
gdyby chcieli go sprzątnąć, i jeśli tylko coś mu się stanie, dokument ten trafi do
prokuratury. W tej sytuacji każdy normalny człowiek dałby sobie spokój, zajął jakimś
nowym kantem, ale Corrado znalazł sobie w banku innego gościa, właśnie Gomsky ego,
i namówił go na te lewe transakcje walutowe za połowę tego, co proponował Filargiemu,
więc znacznie taniej. Najbardziej jednak ucieszyło Corrada to, że nie tylko zemści się na
Filargim, ale zupełnie podważy jego wiarygodność jako świadka przeciwko Prizzim.
Wszystko jedno, co sądzić o Corradzie, w tego rodzaju zagraniach rzeczywiście nikt nie
może się z nim równać.
- Jezu! Wycofuję się! - zawołała Irene.
- Co zrobimy z Filargim? - spytał Charley.
- Najpierw musicie go przejąć. Ilu ludzi go pilnuje?
- Dwóch, ale obaj to moi chłopcy. Zrobią co im każę.
- Czy ty myślisz, że Corrado ufa komukolwiek? - spytał spokojnie Angelo. - Z
księżyca się urwałeś? W naszym fachu bardziej się liczy podejrzliwość niż rozum.
Vincent powiedział każdemu z nich, że jest osobiście odpowiedzialny za Filargiego.
Dostają premię za to, żeby pilnować się wzajemnie.
- Hm. To szkoda - rzekł Charley. - Trzeba będzie ich sprzątnąć.
- Co mamy robić, kiedy już gdzieś ulokujemy Filargiego? - spytała Irene.
- Przystąpicie do negocjacji. Napiszecie do Corrada, że macie Filargiego i chcecie
się jakoś dogadać, ale tylko przez pośrednika, do którego obie strony mają zaufanie.
Corrado spyta mnie, kogo proponuję, a ja mu powiem, że najlepszy będę ja, bo nikomu
innemu nie zechcecie ufać.
- Ale w takim razie musimy ufać tobie! zawołała Irene.
130
- Tak jest. Angelo uśmiechnął się do niej szeroko. Masz rację. Ale lepsze to, niż
uciekać przez całe życie, aby w końcu i tak zostać sprzątniętym, nie sądzisz?
Spojrzała na niego twardo, po czym też uśmiechnęła się szeroko.
- Fakt.
- Filargi ma dla Prizzich wartość sześćdziesięciu, siedemdziesięciu milionów, a
ponadto jest im konieczny do zdobycia pełnej kontroli nad osiemnastym co do wielkości
bankiem w Ameryce. Muszą go mieć, jeśli wszystko ma się im powieść, musi dostać
wyrok tu i we Włoszech, żeby mogli odkupić amerykańskie oraz włoskie akcje banku za
jedną dziesiątą ceny. Cóż znaczycie wy dwoje w porównaniu z siedemdziesięcioma
milionami? Nic!
- Pewnie przyznała Irene - ale za przeproszeniem tu obecnych, większość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]