[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Krzy\ownik, którego zdolności patrolowania przewy\szały nawet umiejętności Czerńca,
okazał się cennym członkiem królikarni, choć bardzo był oddany Generałowi; tymczasem młody
Oset, wyzwalając się spod efrafańskiej dyscypliny, stał się o wiele milszym osobnikiem.
Wyjątek stanowił Podbiał. Nikt nie wiedział, co o nim myśleć. Ponury, milczący, w miarę
uprzejmy wobec Leszczynka i Czubaka, natomiast w towarzystwie innych pozostawał opryskliwy.
Z rzadka te\ rozmawiał z innymi Efrafananami.
Kiedy wychodzili na syltlaj, zawsze trzymał się na uboczu i nigdy nikomu nie przyszłoby
do głowy, \eby jego właśnie poprosić o jakąś historię.
Kiedy któregoś dnia Czubak zaczął narzekać Leszczynkowi na tego nieznośnego królika z
pyskiem długim jak dziób gawrona, ten poradził mu, \eby zostawił go w spokoju, poniewa\ uznał,
\e tego oczekuje Podbiał oraz \e trzeba mu dać więcej czasu.
Dzwonek, którego poproszono, aby przestał \artować z Podbiała, złośliwie zauwa\ył, \e
zawsze myli to milczące zwierzę o szeroko otwartych oczach z krową, która skurczyła się na
deszczu.
Pierwsza część zimy, która nastąpiła po chwilowym ociepleniu, okazała się zaskakująco
łagodna. W listopadowym słońcu pojawiły się u stóp Wzgórza malutkie białe kwiaty ptasiego ziela,
czarne guzy pąków jesionu, a tak\e ciemnoczerwone pręciki kwiatów leszczyny.
Któregoś dnia przyfrunął, witany owacyjnie, Kihar przyprowadził ze sobą towarzysza o
imieniu Lekri, który - jak zauwa\ył Srebrny - wysławiał się w sposób wyjątkowo niezrozumiały.
Lekri, oczywiście, nic nie wiedział o tym, co się wydarzyło od chwili wielkiej ucieczki z Efrafy.
Pewnego chmurnego popołudnia wysłuchał opowieści Mlecza pośród falujących traw i pędzących
liści i na koniec zauwa\ył tylko, \e kot z Nuthanger ;, był bardziej podlejszy nisz kormorany .
Powiedział to skrzecząc tak przerazliwie, \e młody królik a\ podskoczył do góry gotowy
uciec do swojej nory.
W pogodny poranek mo\na było często zobaczyć obie mewy z północnego wzgórza:
przypominały migocące białe plamki na tle zaoranego pola, na którym zieleniła się ju\
przyszłoroczna pszenica.
Któregoś popołudnia pod koniec miesiąca Czerniec zabrał Gwiazdnika i młodego Treara
(syna Piątka) na próbny wypad do ogrodu domu na Ladle Hill, który znajdował się mniej więcej
milę na zachód. (Próbne skubnięcie, jak się wyraził.) Leszczynek niepokoił się nieco tak dalekim
wyjściem młodych królików, ale pozostawił ostateczną decyzję Czubakowi (co przypominało Que
l'enfant gagne ses eperons Edwarda III w Crecy), który był kapitanem Ausli. Zapadł zmierzch, a
oni wcią\ nie wracali. Kiedy ściemniało, Leszczynek, zaniepokojony, wrócił z Czubakiem do
Labiryntu.
- Mości Leszczynku, nie martw się - pocieszał go Czubak. - Pewnie Czerniec postanowił
zostawić ich tam na noc.
- Przecie\ mówił ci, \e ma takie plany - odpowiedział Leszczynek. - Nie pamiętasz, \e.
W tej samej chwili od strony korytarza Kihara rozległo się szuranie i ukazała się cała trójka;
byli zmęczeni i ubłoceni, ale cali, tak przynajmniej się wydawało.
Wszyscy poczuli ulgę i radość. Gwiazdnik jednak sprawiał wra\enie ogromnie przybitego,
poło\ył się po prostu w miejscu, gdzie stał.
- Co was zatrzymało? - zapytał Leszczynek.
Czerniec nic nie odpowiedział. Przypominał przywódcę, który, nie chce wyra\ać się zle o
swoich podwładnych.
- To moja wina, Mości Leszczynku - powiedział Gwiazdnik urywanym głosem. W drodze
powrotnej coś mi się przydarzyło. Nie wiem, co o tym myśleć. Czerniec twierdzi, \e...
- Głupi młodziak, nasłuchał się za du\o opowieści przerwał mu Czerniec. - Posłuchaj,
Gwiazdniku. Wróciliśmy do domu i jesteś bezpieczny. Zapomnij o tym wszystkim.
- Co to było? - dopytywał się Leszczynek ju\ mniej stanowczym tonem.
- Och, twierdzi, \e widział ducha Generała - rzucił Czerniec zniecierpliwionym tonem. -
Mówiłem mu...
- Ale ja go widziałem - upierał się Gwiazdnik. Czerniec kazał mi iść naprzód i rozejrzeć się
za krzakami, więc poszedłem tam i zobaczyłem go. Cały czarny wokół uszu...ogromny, wielki...
tak jak mówią.
- A ja mówię ci, \e to był zając - przerwał mu Czerniec mocno zniecierpliwiony. - Na Frysa
na krowie, widziałem go na własne oczy! Myślisz, \e nie wiem, jak wygląda zając?
Nie ruszył się, dopóki nie dałem mu kopniaka - i dodał pod nosem do Czubaka. - Będzie mi
mówił tarnięty...
- To był duch - powiedział Gwiazdnik, jakby trochę mniej pewnym głosem. - Mo\e króliczy
duch...
- Nie znam się na króliczych duchach - wtrącił Dzwonek - ale mogę wam powiedzieć, \e
którejś nocy otarłem się o ducha pchły. To musiał być duch, poniewa\ obudziłem się pogryziony
jak biedrzeniec, a niczego nie znalazłem, kiedy potem szukałem. Tylko pomyślcie, cały biały i
lśniący, straszny duch pchły...
Leszczynek podszedł do Gwiazdnika i trącił go delikatnie pyszczkiem.
- Posłuchaj - powiedział. - To nie był duch, rozumiesz? Nie spotkałem jeszcze królika,
który by widział ducha.
- Spotkałeś - odezwał się głos z drugiej strony Labiryntu. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę
zdziwieni. Był to głos Podbiała. Siedział sam między dwoma korzeniami buka; na swoim miejscu,
milczący niezwykle, roztaczał wokół siebie aurę samotności, ale i dostojeństwa, tak \e nawet
Leszczynek, pochylony nad młodym Gwiazdnikiem, nie odzywał się, czekając co powie Podbiał.
- Chcesz powiedzieć, \e widziałeś ducha? - spytał Mlecz z nadzieją w głosie, poniewa\
wyczuwał kolejną historię. Podbiał nie potrzebował dalszej zachęty, skoro ju\ odwa\ył się zabrać
głos. Podobnie jak Pradawny śeglarz, znał tych, do których miał mówić. Co więcej, jego
audytorium było mniej niechętne, gdy\ znany ze swojej mrocznej ponurości, zwrócił uwagę
wszystkich zebranych, którzy słuchali w milczeniu, kiedy zaczął mówić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]