[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to, by odwrócić jej uwagę od wydarzenia w San Agustin. Wszystko wskazuje na to, że do San
Agustin przybyła specjalna grupa z bazy sił powietrznych w Alamogordo, a stopień utajnienia tego
co zdarzyło się w San Agustin był dużo większy niż stopień utajnienia wydarzenia w Roswell.
Jeśli tak, to łączność wojskowa na najwyższym szczeblu była doskonale zorganizowana,
pospiesznie zmontowana specjalna wojskowa ekspedycja naukowa, o czym mówi jeden z jej
uczestników, mogła udać się do bazy sił powietrznych w Muroc (stan Kalifornia), by spotkać tam
pociąg, który miał przywiezć znaleziony wrak i ciała. Ta militarno-naukowa grupa być może
sporządziła pierwszy opis pasażerów spodka i odpowiedziała na pytanie, czy oni" byli pechowymi
ziemskimi" pilotami-oblatywaczami, czy też podróżnikami z innego świata, którzy swe
przeznaczenie znalezli na naszym.
5. Obcy
Meade Layne, dziś już nieżyjący, były dyrektor Borderland Sciences Research Foundation w
Vista (stan Kalifornia), zrobił kilka notatek (prawdopodobnie w roku 1949) związanych z
doniesieniami o latających spodkach. Jego zapiski udostępnił autorom Reill Crabb, obecny
dyrektor tej fundacji.
W swych notatkach Layne stwierdził, że na podstawie posiadanych informacji" uznał zdarzenie
w Roswell za autentyczne. Skonstatował on, że:
Większość danych pochodziła od trzech informatorów. Dwaj z nich byli wybitnymi naukowcami, trzeci zaś -
biznesmenem o bardzo wysokiej pozycji. Jeden z naukowców, doktor Weisberg, profesor fizyki w uni-
wersytecie w Kalifornii, widział ten dysk na własne oczy i badał go. Twierdzi, że dysk przypominał skorupę
żółwia. Kabina miała średnicę około piętnastu stóp. Ciała sześciu pasażerów były osmalone, a wnętrze dysku
- bardzo zniszczone przez silny żar. Iluminator został roztrzaskany.
Autopsja jednego z ciał wykazała, że było ono podobne do ciała ludzkiego - różniło się jedynie wzrostem.
Jedna z istot siedziała przy czymś, co wyglądało jak pulpit sterowniczy z umieszczonymi w nim różnymi
gadgetami". Sufit i ściany pokryte były nieznanym pismem. Badający pojazd naukowcy stwierdzili, że napisy z
całą pewnością nie były sporządzone w języku rosyjskim. Pojazd nie miał śmigła ani silnika i żadna z osób
badających dysk nie mogła zrozumieć, w jaki sposób go pilotowano lub kontrolowano. Najbardziej
prawdopodobne wydawało się to, że pojazd zniszczony został przez żar lub tarcie w atmosferze...
W innym oświadczeniu doktora Weisberga zawarta jest sugestia dotycząca sposobu, w jaki
badany obiekt dotarł do miejsca przeznaczenia - należącej do Air Force bazy Edwards. Doktor
Weisberg twierdzi, że obiekt został przywieziony ciężarówką do Magdaleny w okręgu Guadelupe, a
następnie przez Topekę i Santa Fe, potem zaś w największej tajemnicy przez Belen, Grants i
Gallup w Nowym Meksyku i dalej przez Flagstaff w Arizonie do Needles i Cadiz w Kalifornii aż do
Muroc, gdzie mieści się poligon Edwards.
Choć nie możemy być pewni, który materiał pojechał do Fort Worth, a który do Muroc,
oczywiste jest, iż ładunki przekazano w dwu kierunkach: dysk i jego pasażerów przewieziono do
Muroc, a niezwykłe szczątki do Fort Worth i następnie do Wright Field w stanie Ohio. W połowie lat
pięćdziesiątych, przypuszczalnie po obejrzeniu zebranych w Edwards materiałów i ciał przez
prezydenta Eisenhowera, krążyły nawet uporczywe pogłoski, że były one zgromadzone pod
jednym dachem w budynku określanym jako budynek 18-A w okręgu B", w należącej do Air Force
bazie Wright-Patterson. Na kierowane do tej bazy prośby o informacje, co mieści się w budynku
18-A odpowiadano, że nie istnieje żaden budynek opatrzony tym numerem. Na początku roku
1978 na skutek pogłosek, które ponownie zaczęły krążyć i z powodu publicznej presji na ujaw-
nienie tego, co dotyczy rozbitego dysku, Air Force przeniosły starannie strzeżone ciała i materiały
do specjalnie skonstruowanego i pilnie strzeżonego magazynu w obiektach CIA w Langley (stan
Wirginia). Część szczątków przesłano do bazy McDill na Florydzie, gdzie prawdopodobnie
materiały te przechowywane są do dzisiaj, ale nie udostępnia się ich do publicznego wglądu.
Następny i raczej niezwykły dowód na to, że odkryto coś rzeczywiście ważnego wiąże się z
osobą barona Nicholasa von Poppena, niemieckiego arystokraty wysiedlonego z Estonii. Von
Poppen rozwinął system fotograficznej analizy metali; pracował w okręgu Los Angeles jako
fotograf przemysłowy, koncentrując się przede wszystkim na przemyśle lotniczym. Zgodnie z
oświadczeniami cytowanymi przez Graya Barkera (UFO Report, maj 1977), wieloletniego badacza
nie zidentyfikowanych obiektów latających i właściciela, jakże właściwie nazwanej, prasy
spodkowej" w Clarksburg (stan Zachodnia Wirginia), von Poppen zatrudniony został przez władze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]