[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i projektanta układów scalonych z Kalifornii. Wykrył, że przedmiot został wyko-
nany na zamówienie Tessier-Ashpool S.A.
Nawiązał wstępny kontakt z tokijskim kolekcjonerem wspominając, że jest na
tropie czegoś godnego uwagi.
A potem złożono mu wizytę. Nie zapowiedziany gość przeszedł przez labirynt
zabezpieczeń, jakby ten wcale nie istniał. Niski mężczyzna, Japończyk, niezwy-
61
kle wręcz uprzejmy, prezentujący wszystkie cechy hodowlanego mordercy ninja.
Smith patrzył nieruchomo w brązowe oczy śmierci siedzącej naprzeciw, za stoli-
kiem z wietnamskiego palisandru. Delikatnie, niemal przepraszająco klonowany
zabójca oświadczył, że jego obowiązkiem jest znalezienie i odzyskanie pewnego
dzieła sztuki, niezwykle pięknego mechanizmu, który zabrano z domu jego pana.
Doszło do jego wiadomości, mówił ninja, że Smith może znać miejsce ukrycia
tego obiektu.
Smith zapewnił, że nie chce umierać, i przyniósł głowę. Jakiego zysku, spytał
ninja, spodziewał się pan ze sprzedaży tego przedmiotu? Smith wymienił sumę
o wiele niższą od ceny, jaką zamierzał wyznaczyć. Ninja wyjął chip kredytowy
i przelał odpowiednią kwotę z numerowanego szwajcarskiego konta. Któż to, py-
tał dalej, dostarczył panu ten przedmiot? Smith powiedział. Po kilku dniach do-
wiedział się o śmierci Jimmy ego.
Wtedy ja pojawiłem się na scenie mówił dalej Finn. Smith wiedział,
że prowadzę interesy z ludzmi z Memory Lane, a tam właśnie załatwia się dys-
kretne wejścia, których zródeł nie można wykryć. Wynająłem kowboja. Wziąłem
procent jako pośrednik. Smith był ostrożny. Przeżył właśnie coś bardzo dziwnego
i wyszedl cały, ale nic tu nie pasowało. Kto płacił z tego szwajcarskiego skarbca?
Yakuza? Niemożliwe. Mają bardzo sztywny kodeks, obejmujący takie sytuacje:
zabijają też odbiorcę. Zawsze. Jakaś afera wywiadowcza? Smith nie przypuszczał.
Szpiegowskie interesy mają pewną aurę, którą nietrudno wyczuć. No więc kaza-
łem mojemu kowbojowi przelecieć stare informacje prasowe i znalezliśmy Tes-
sier-Ashpool w dziale sądowym. Sprawa była nieistotna, ale mieliśmy już firmę
prawniczą. Potem on załatwił lód tych adwokatów i dotarliśmy do adresu rodziny.
Dużo nam z tego przyszło.
Case uniósł brew.
Freeside wyjaśnił Finn. Wrzeciono. Wyszło na to, że prawie w cało-
ści należy do nich. Interesujący był obraz, jaki otrzymał mój kowboj, kiedy prze-
prowadził systematyczny przegląd wiadomości prasowych i wykonał kompilację.
Organizacja rodzinna. Struktura korporacji. Teoretycznie możesz się wkupić do
każdej spółki akcyjnej, ale od ponad stu lat ani jedna akcja Tessier-Ashpool nie
pojawiła się na otwartym rynku. O ile wiem, na żadnym rynku. Taka bardzo spo-
kojna, bardzo ekscentryczna rodzina, z pierwszej generacji wrzeciona. Rządzona
jak korporacja. Z wielką forsą. Unikają prasy. Częste klonowania. Prawa orbitalne
nie są tak twarde, jeśli chodzi o inżynierię genetyczną. I trudno stwierdzić, które
pokolenie, czy kombinacja pokoleń, kieruje całym przedstawieniem w konkret-
nym momencie.
A to dlaczego? zdziwiła się Molly.
Mają własne zestawy kriogeniczne. Prawo, nawet orbitalne, stanowi, że
człowiek w stanie zamrożenia jest formalnie martwy. Wygląda na to, że się wy-
mieniają, chociaż od trzydziestu lat nikt nie oglądał ojca założyciela. Matka zało-
62
życielka zginęła w jakimś wypadku w laboratorium. . .
I co się stało z twoim paserem?
Nic. Finn zmarszczył czoło. Zostawił tę sprawę. Spojrzeliśmy tylko
w tę fantastyczną plątaninę zależności T-A, i to wszystko. Jimmy musiał jakoś
dotrzeć do Straylight i zwinąć głowę, a Tessier-Ashpool posłali po nią ninję. Smith
postanowił o wszystkim zapomnieć. Może był sprytny. Spojrzał na Molly.
Villa Straylight. Czubek wrzeciona. Teren ściśle prywatny.
Sądzisz, że są właścicielami tego ninji?
Smith tak uważał.
Spore koszty mruknęła. Ciekawe, co się stało z tym małym ninją. Jak
myślisz, Finn?
Pewnie trzymają go w lodzie. I rozmrażają w razie potrzeby.
No dobra wtrącił Case. Wiemy, że Armitage dostaje zlecenia od SI
zwanej Wintermute. Do jakich wniosków to prowadzi?
Na razie do żadnych stwierdziła Molly. Ale mam dla ciebie pewną
robótkę na boku.
Podała mu złożony skrawek papieru. Rozwinął. Współrzędne sieci i kody wej-
ściowe.
Czyje to?
Armitage a. Jakaś jego baza danych. Kupiłam od Modernów. Osobna umo-
wa. Gdzie to?
W Londynie oświadczył Case.
Włam się rzuciła ze śmiechem. Przynajmniej raz spróbuj zarobić na
utrzymanie.
Case stał na zatłoczonym peronie, czekając na pociąg trans-OMBA. Pił od
chwili rozstania z Molly, która pewnie już od kilku godzin była na poddaszu z kon-
struktem Płaszczaka w zielonej torbie.
Nie dawała mu spokoju myśl o Płaszczaku jako konstrukcie, kasecie ROM
odtwarzającej umiejętności zmarłego, jego obsesje i odruchy. . . Pociąg nadje-
chał, dudniąc na czarnej ścieżce indukcyjnej, a drobny pył posypał się ze szczelin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]