[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pawełek dla pewności wylał na popiół wiadro wody. Arabskie dzieci rozeszły się z
ociąganiem i wyraznym żalem.
Państwo Chabrowiczowie zamierzali wrócić do kwestii tajemniczej lampy, która
intrygowała ich niezmiernie, ale okazało się to niemożliwe. Jako pierwsza zapukała
Węgierka, zaraz po niej pan Kawałkiewicz, potem przyleciał pan Zajączkowski, mieszkający
po drugiej stronie ugoru, po nim nadjechali pan Krzak z panem Rogalińskim, państwo
Zwijkowie i państwo Ostrowscy. Wszyscy chcieli wiedzieć, co oznaczał niezwykły wybryk
państwa Chabrowiczów, którzy wynieśli się z domu w szczere pole. Wieść o rozpoczęciu
przez nich koczowniczego trybu życia zdążyła dotrzeć do wszystkich osiedli na wszystkich
krańcach miasta.
Ocaleni dzięki temu przed indagacjami Janeczka i Pawełek zyskali chwilę spokoju.
Podparłszy się łokciem na stole, Pawełek melancholijnie wpatrywał się w dwie lampy.
Janeczka rozsiadła się wygodnie na jego łóżku, opierając plecy o ścianę.
%7łe on jest nam wdzięczny, to ja doskonale rozumiem oznajmiła cierpko. Od nas
dowiedział się o tym z okiem, a o nim nie dowiedział się nikt. Ale poza tym nie rozumiem
nic.
Przez nas zamknęli całą szajkę rozważał Pawełek w zadumie. Przedsiębiorstwo
mu się rozleciało, też mi powód do wdzięczności&
Ale on z tego wyszedł nietknięty.
A przecież doskonale wie, że to właśnie my możemy o nim powiedzieć. Powinien nas
pozabijać, a zamiast tego przysyła nam prezenty&
Janeczka spojrzała na niego, na moment znieruchomiała, a potem usiadła prosto.
Aaaa& ! Czekaj! Zaczynam rozumieć!
Pawełek łypnął na nią okiem.
No?
No przecież teraz, kiedy dostaliśmy od niego prezent, nie będziemy mogli powiedzieć
ani słowa!
Pawełek oderwał łokcie od pudła.
Znaczy, co to ma być? Aapówka?
Nie. Czekaj. Zaczynam rozumieć, ale nie umiem ci tego powiedzieć. To nie jest
łapówka, bo on przecież niczego od nas nie chciał. To jest& to jest takie coś, że on dziękuje
za przysługę i doskonale wie, że to już koniec i nic więcej nie będzie. No, czy ja wiem,
zaprzyjaznił się z nami. Proponuje, żebyśmy się też z nim zaprzyjaznili&
Mam się przyjaznić ze złodziejem?! oburzył się Pawełek.
Janeczka znów rozmyślała przez chwilę, kręcąc głową.
Nie, jeszcze nie tak. To jest jakieś takie& No, był jeden etap i już się skończył. W tym
etapie wyświadczyliśmy mu przysługę. Kropka. Teraz możemy robić, co chcemy, to już
będzie drugi etap i w tym drugim etapie on może być z nami zaprzyjazniony albo może być
naszym wrogiem. Do niczego nas nie namawia, ale proponuje zaprzyjaznienie. Rozumiesz, to
jest trochę skomplikowane, ale tak to czuję. To nie jest łapówka na przyszłość, tylko
podziękowanie do tyłu.
Znaczy, teraz możemy gadać albo nie, a on da nam drugi prezent albo nam łeb
ukręci& ?
Nie rzekła stanowczo Janeczka po kolejnym namyśle. Ani nam nie da więcej
prezentu, ani nam łba nie ukręci. Dlatego wysłał żonę&
W głębokim skupieniu Pawełek rozważał słowa siostry. Niezwykły takt arabskiego herszta
szajki, który do pertraktacji z nimi wysłał osobę łagodną i neutralną, przemawiał jakoś i do
niego. Czuł, że Janeczka ma rację.
Zarazem zaczęły mu chodzić po głowie jakieś niejasne wrażenia i przypuszczenia, których
nie umiał sprecyzować. Spojrzał nagle na. lampę, sięgnął po nią przez pudło i uniósł ją
wysoko w górę.
Spojrzyj na to dno polecił. Poświeć latarką. Janeczka ześlizgnęła się z łóżka i
przykucnęła z latarką w dłoni. Przez chwilę przyglądała się pilnie.
Jest! Takie samo& !
W takim razie trudno, będziesz trzymać. Przerysuję i to. Wiedziałem, że w tym coś
powinno być!
No, ale przecież skarby już rozwaliłeś& ?
A kto ich tam wie, czy tych skarbów nie ma tu więcej. I niekoniecznie takie mineralne,
mogą być różne&
Państwo Chabrowiczowie pozbyli się gości, kiedy dzieci już spały, omówili zatem sprawę
lampy we własnym zakresie. Pan Roman poznał już nieco arabskie obyczaje, ale niewiele mu
ta znajomość pomogła.
Arab daje prezent albo wtedy, kiedy się musi za coś zrewanżować, albo kiedy oczekuje
czegoś w zamian rzekł w zadumie. Ale zdarza się, że daje tak sobie, bez niczego. Jeżeli
ten ofiarodawca będzie się tu kręcił w pobliżu, to znaczy, że spodziewa się wzajemnego
prezentu. Coś wymyślimy. Lampa jest rzeczywiście piękna, ale myślę, że wystarczy za nią
takie duże, cepeliowskie pudełko z kluczykiem. Ewentualnie także talerz& Wielkiego
problemu nie widzę.
Ja bym na wszelki wypadek spytała Hakima, co o tym myśli zaproponowała pani
Krystyna.
Dobry pomysł, Hakima możemy zapytać. Przyjdzie przecież na ten proszony obiad bez
pikniku.
* * *
Państwo Sęczykowscy przyjechali koło południa. Zostali zawiezieni do wodospadu i
obwiezieni po mieście i okolicach. Wrócili krótko przed obiadem i zaraz potem pojawił się
pan Hakim.
Pani Sęczykowska chichotała tak, że łzy płynęły jej z oczu, ponieważ państwo
Chabrowiczowie opowiedzieli o swoich próbach piknikowych. Przy deserze pan Roman
przypomniał sobie o lampie i poruszył tę sprawę.
Na polecenie pani Krystyny Pawełek przyniósł lampę i zaprezentował wszystkim. Pan
Hakim wysłuchał relacji o wydarzeniu, pomyślał chwilę, uśmiechnął się pod nosem i poparł
zdanie pana Romana. Nie ma sprawy. Jeżeli Arab będzie się tu kręcił, da mu się prezent
wzajemnie, a jeżeli nie, to nie.
Janeczka i Pawełek odetchnęli z ulgą i czym prędzej zabrali lampę z powrotem do swojego
pokoju. Pani Krystyna z kolei pokazała państwu Sęczykowskim uzbierane w kamieniołomie
ametysty i wobec sensacyjnego wydarzenia sprawa lampy ostatecznie poszła w zapomnienie.
Porzuciwszy towarzystwo, Janeczka i Pawełek usunęli się do pokoju Pawełka. Aż do jutra
był to teraz ich wspólny pokój, ponieważ goście zostali ulokowani w pokoju Janeczki.
Otworzyli okno i zapalili obie lampy, z desperacką nadzieją, że może dzięki temu coś im
przyjdzie do głowy. Tajemnicze znaki, wydrapane na dnie obu lamp, nie dawały im spokoju.
Rany, może on chce wejść z nami do spółki? powiedział Pawełek z rozpaczą. I
tym sposobem nas namawia? Szukajmy tego skarbu razem, powiada&
Janeczka skrzywiła się z niechęcią.
Nie wiem, dlaczego nie miałby szukać sam. Chyba mu łatwiej, nie? Jest miejscowy.
Skąd wiesz, czy łatwiej? Może do tego potrzebny jest Chaber?
Chaber? A wiesz, że to możliwe& Albo może on myśli, że my wiemy coś więcej& ?
Czekaj, a może do tego potrzebne są obie lampy razem? Jeden mały znaczek jest
troszeczkę inny, popatrz&
Obydwoje pochylili się nad dwiema kartkami papieru, na których Pawełek przerysował
znaki z dna lamp.
To jest pierwsza lampa, a to druga. Może się powinno jakoś razem zestawić& ?
Głowili się ze straszliwym wysiłkiem nad zagadką, kiedy do ich pokoju ktoś zapukał i
wszedł pan Hakim.
Mówicie po francusku, prawda? spytał już w progu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]