[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okazywała w jego towarzystwie.
I bardzo przypominał rozpacz.
Atticus wszedł do holu i zastał tam syna oglądającego sobie zęby w lu
strze. Zadziwiające. Elliot zwykle się tak nie zachowywał.
- Ufam, że nie zostało tam nic z obiadu? - zapytał Atticus spokojnie.
Elliot był w takim stanie, że nie zwrócił uwagi na żart w słowach ojca,
tylko spojrzał uważniej w lustro i wymamrotał:
- Boże, mam nadzieję, że nie.
122
Przygładził i tak już przygładzone włosy i wyrównał nienagannie wy
równane mankiety. Wyglądał jak podekscytowany, zniecierpliwiony koń
wyścigowy. Atticus bardzo się z tego cieszył. Podobał mu się ogień
w oczach syna, zaborczość, z jaką patrzył na lady Agathę, i głęboki tembr
głosu, gdy o niej mówił.
Dobrze, że lady Agatha spodobała się Atticusowi. Miała wesołe, otwar
te spojrzenie, była spostrzegawcza i błyskotliwa w rozmowie. Nie wyglą
dała na osobę, która obraża się o drobiazgi i angażuje tylko powierzchow
nie. I o ile się nie mylił, chyba nie dawało jej spokoju to, co czuje do
Elliota.
To bardzo dobrze, pomyślał zadowolony Atticus. Miłość nie powinna
być spokojna.
Zapewne w tym tkwił problem związku Catherine i Elliota. On ją darzył
spokojnym uczuciem. Przynajmniej tak uważał Atticus, ponieważ jego
szarmancki, powściągliwy syn nigdy nie powiedziałby niczego, co mogło
by wprawić damę w zakłopotanie. Atticus był przekonany, że przyczyną
takiego zachowania Elliota wobec Catherine było poczucie winy z powo
du ulgi, którą poczuł, gdy zerwała ich zaręczyny.
Atticus nie sądził, by lady Agatha wywoływała w mężczyźnie „spo
kojne" odczucia. Ale jeśli Elliot płonął ogniem i niecierpliwił się, lady
Agatha była tak samo poruszona. Dowcipna i impertynencka, od razu tra
ciła przytomność umysłu, gdy pojawiał się przy niej Elliot. To bardzo do
brze.
- Jesteś gotów? - spytał Elliot, przerywając rozważania ojca.
Atticus wygładził ubranie.
- Chyba wszystko jest na miejscu. Spodnie, koszula, kamizelka, mary
narka, krawat. Na Boga, nie zapomniałem nawet o butach. Tak, Elliocie,
jestem gotowy.
- To dobrze.
Atticus potrząsnął głową, wychodząc za synem do powozu. Już nieraz
widział mężczyznę tak pochłoniętego kobietą, że tracił poczucie rzeczy
wistości. Tyle że nigdy nie widział, by przytrafiło się to Elliotowi.
Uśmiechnął się szeroko.
Catherine Bunting miała wysoki, świetnie ustawiony i okropnie bez
barwny sopran, którym po dziesięciu minutach uprzejmej zachęty uraczy
ła swych gości. I raczyła przez następne trzy kwadranse.
.23
Letty była tak znudzona, że z trudem powstrzymywała ziewanie. Mogła
tylko siedzieć i patrzeć, jak Mikrus rozkochuje w sobie Eglantynę. Nikt
nie śmiał rozmawiać w trakcie zawodzenia Catherine.
Została też pozbawiona przyjemności siedzenia obok Elliota. Catherine
nie zadowoliła się trzymaniem go przy sobie przez cały czas od momentu
przybycia Letty, ale zaangażowała go też w przewracanie nut, gdy grała na
pianinie. O tak, umiała całkiem nieźle grać. Zalety tej kobiety były liczne,
jeśli nawet ilość nie przekładała się na jakość.
Wreszcie Catherine wyczerpała swój repertuar, na koniec szczebiocząc
słodką piosenkę o króliczkach, cykających pasikonikach i robaczkach
mieszkających w stercie drewna na polu.
- Och nie, nie powinnam się już wam dłużej narzucać - powiedziała
skromnie. - Na pewno są wśród nas inne śpiewaczki... - Lekceważąco
przesunęła wzrokiem po Letty.
Ta kobieta była okropnie irytująca. Ciągle ją obserwowała, szczególnie
gdy Letty próbowała choć na chwilę znaleźć się blisko Elliota. Ale nie
mogli być sami nawet przez moment.
Widywali się codziennie od chwili, gdy oświadczył, że będzie się starał
o jej względy. Ale ani razu nie powtórzył swej deklaracji ani pocałunku.
Zawsze ktoś był w pobliżu. Wyglądało na to, że on to zaplanował. Zacho
wywał się jak zakichany dżentelmen i doprowadzał ją tym do szaleństwa!
- Florence? - spytała Catherine, wypatrzywszy wśród gości siostrę Ja
mesa Beacona. - Moja droga, masz taki piękny głos! Może zaśpiewasz
Słodki ptaszku, przyleć do mniel Jak to szło... - Zaczęła nucić refren.
Tym razem Letty nie zdołała opanować ziewnięcia. Catherine przestała
śpiewać. Letty przyłapana na tej chwili słabości spojrzała z poczuciem
winy na zaróżowioną twarz gospodyni. No cóż, przynajmniej zakryła usta
dłonią...
- Ach, lady Agatho! Czy pani machała do mnie? - spytała słodko Ca
therine.
Letty odchrząknęła.
- Nie. Ja...
- Powinnam wiedzieć, że pani także śpiewa - powiedziała Catherine. -
Przy pani widocznych -przeciągnęła lekko słowo, prześlizgując się wzro
kiem po piersiach Letty - walorach. - Twarz Letty stężała. - O, niech nam
pani zaśpiewa! - poprosiła Catherine.
Inni goście odwrócili się na krzesłach i zaczęli delikatnie klaskać, pa
trząc na nią z wyczekiwaniem. Tylko Elliot wyglądał, jakby miał wątpli
wości. Dlaczego? Czy uważał, że żadna kobieta nie dorówna jego byłej
narzeczonej?
124
Nie tylko by jej dorównała, ale jeszcze bez wysiłku zdystansowała. Kró
liczki, też coś!
- Cóż, skoro pani nalega - powiedziała i wstała z krzesełka.
- Nalegam. Oboje nalegamy, prawda, Elliocie? - Catherine położyła
dłoń na jego ręce.
- Jeśli tylko lady Agatha nie ma nic przeciwko temu - odpowiedział
taktownie Elliot.
- Ale mili państwo wybaczą mi fałszywą nutkę tu i tam? - skromnie
spytała Letty.
Usłyszawszy zapewnienie zgromadzonych, uśmiechnęła się i przeszła
z podniesioną głową przez środek sali.
- Czy mam pani akompaniować? - zaofiarowała się Catherine, ciągle
w roli uprzejmej gospodyni.
- Nie, dziękuję.
Letty ominęła ją i usiadła na środku ławki przy pianinie. Nie grała za
dobrze, bo jej instrumentem był głos, ale znała akordy i miała niezłe po
czucie rytmu.
Catherine odsunęła się niepewnie. Elliot usiadł pod ścianą, czekał zain
trygowany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]