[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pewnie słyszałaś na wsi, co u mnie słychać - powiedziała z goryczą.
- Dowiedziałam się dziś wieczorem. I dlatego przyszłam. - Christa wyciągnęła rękę ponad
zabrudzonym kuchennym stołem. - Ingeborg, tak mi przykro z twojego powodu! Wiesz, jaka
jestem ci życzliwa. I będę po twojej stronie, żeby nie wiem co się stało.
Tamta spoglądała na nią spod oka, jakby nie dowierzając, próbowała dostrzec w spojrzeniu
koleżanki wyraz szyderstwa lub wyższości, ale widziała w nich szczerą sympatię.
- Zapomnij o wszystkim - mówiła Christa. - Co się stało, to się nie odstanie, zamartwianie się
nic nie da. A co on mówi? Ten chłopak z chóru?
- Zniknął. I nawet nie wiem, gdzie się podział. Po prostu wyjechał. Wynajmował izbę u
Larsenów, a teraz zniknął. Zresztą ja go wcale nie chcę.
- Rozumiem cię bardzo dobrze. I pamiętaj, że we mnie masz przyjaciółkę. Jeśli tylko będę
mogła ci w jakikolwiek sposób pomóc, to pomogę. O jedno tylko mnie nie proś o pomoc w
spędzeniu płodu.
Ingeborg wybuchnęła głośnym szlochem.
- Taka jesteś dobra, Christo, a ja zachowywałam się wobec ciebie tak głupio.
- Naprawdę? Nigdy niczego nie zauważyłam.
- Owszem! Ty zawsze miałaś wszystko, byłaś ładna. To ja chciałam pokazać, że mam
powodzenie.
- Nie takie to znowu głupie.
- Nie, ale czasami to cię nienawidziłam za to, że jesteś taka ładna. I mówiłam o tobie głupie
rzeczy. Nie na poważnie, ale wygadywałam, że zadzierasz nosa i takie tam jeszcze... A ty
przecież nigdy taka nie byłaś. Jesteś taka dobra!
Christa czekała, aż tamta się wypłacze. W końcu Ingeborg uniosła głowę.
57
- Co ja mam zrobić, Christo?
- Uważam, że powinnaś zachowywać się jak dawniej, chodzić z podniesioną głową i patrzeć
ludziom w oczy. Nie przejmować się plotkami i z dumą myśleć o dziecku, którego
oczekujesz. Zobaczysz, że będziesz je kochać, i ono ciebie, a wtedy żadne szyderstwa nic
wam już nie zrobią.
Sama nie bardzo wierzyła w to, co mówi. Zdawała sobie sprawę, jak bardzo prześladowane
bywają samotne matki. Nie mówiąc już o tak zwanych panieńskich dzieciach. Ingeborg
nadal szlochała nad swoim losem.
W końcu otarła łzy wierzchem dłoni i pociągając nosem przyglądała się z zaciekawieniem
Chriście.
- Czy to prawda, że Abel Gard i ty macie... no, wiesz, czy macie się ku sobie?
- Co takiego? - spytała Christa, czując lodowaty uścisk wokół serca.
- Czy... no, czy sypiacie ze sobą, kiedy on wraca z pracy?
Christa długo stała bez słowa, przede wszystkim dlatego, że w oczach tamtej widziała
niezaspokojone pragnienie skandalu. Potem jednak uznała, że ciekawość i życzenie, by
plotki okazały się prawdą, to forma samoobrony nieszczęsnej dziewczyny. Ingeborg bardzo
chciała mieć współtowarzyszkę niedoli czy raczej współgrzesznicę, jeśli tak można
powiedzieć.
- Nie! - wykrztusiła Christa. - Nie, nie, to nieprawda! Absolutnie nie! Skoro ludzie tak gadają,
to będę musiała przerwać pracę.
Ingeborg sprawiała wrażenie rozczarowanej.
- Boże, dopomóż mi - szeptała Christa, kompletnie ogłuszona tą wiadomością. - Teraz cię
rozumiem, Ingeborg. Jak okropnie musisz się czuć przy całym tym podłym gadaniu. Jakie
to... obrzydliwe! Nie mogę przecież stanąć wobec całej parafii i wykrzyczeć, że to, co mówią
o mnie i o Ablu Gardzie, to nieprawda. Człowiek jest w takiej sytuacji kompletnie...
bezbronny!
- Tak właśnie jest - szepnęła Ingeborg zachrypnięta od płaczu. - Chociaż, jeśli o mnie
chodzi, to ludzie mówią prawdę.
Christa wkrótce zapomniała o własnych zmartwieniach.
- Musimy sobie nawzajem pomagać, Ingeborg. Będę cię bronić, a gdybyś potrzebowała
pomocy, zawsze możesz do mnie przyjść. To wszystko nie tylko twoja wina. To znaczy,
chciałam powiedzieć, że przecież było was dwoje...
58
- To prawda, ale o nim jakoś nikt nawet nie wspomni. Zawsze tak było. To kobietę trzeba
ukarać, bo po kobiecie widać, co się stało. Dziękuję ci, Christo. Naprawdę czuję się teraz
znacznie lepiej. %7łe jest przynajmniej ktoś jeden, kogo obchodzi, jak się czuję.
Christa wciągnęła powietrze i rzekła zdecydowanie:
- Teraz ja też muszę cię prosić o pomoc, Ingeborg.
- Co? Czy ty też popadłaś w tarapaty?
- Nie, nie! To znacznie prostsze. Potrzeba mi tylko paru informacji.
- W jakiej sprawie? - zapytała Ingeborg, znowu podejrzliwa.
Najwyrazniej stała się ostatnio nadmiernie przeczulona. Ale trudno tego nie rozumieć.
Christa przystąpiła do rzeczy:
- Czy znasz takie miejsce, które nazywa się Wielki Las?
Ingeborg zmarszczyła czoło.
- Coś chyba słyszałam...
- Tak, z pewnością, w balladzie. Ale czy takie miejsce istnieje w rzeczywistości?
- Tu w okolicy?
- No właśnie.
Ingeborg myślała z wysiłkiem.
- Nie, nigdy nie słyszałam.
- Ale to musi tu gdzieś być!
Widziała przecież Lindelo niedaleko stąd. Nie mógł przyjść z daleka w tym swoim podszytym
wiatrem ubraniu.
- A czy tu gdzieś w okolicy jest jakieś jezioro?
- Jeziora są wszędzie. W naszych stronach nawet dwa.
Christa nie mogła pytać o Pedera, to by zbyt wyraznie naprowadzało na ślad.
Ingeborg powiedziała:
59
- Ale jeśli ci chodzi o komorniczą zagrodę, która znajduje się i w pobliżu lasu, i w pobliżu
jeziora jednocześnie, to powinnaś szukać na Północnych pustkowiach. Za wzgórzami. Tam z
pewnością jest wszystko, co cię interesuje.
Było jasne, że tą drogą Christa daleko nie zajdzie. Zaczęła wobec tego z innej beczki:
- A czy wiesz, gdzie mieszka Lars Sevaldsen?
On przecież musi wiedzieć coś więcej o Lindelo.
- A czy Lars nie siedzi w więzieniu? Słyszałam, jak mama szeptała dzisiaj do ojca...
- No, więzienie to może zbyt dużo powiedziane, został aresztowany, ale jeszcze nic nie
wiadomo.
- Taki drań - mruknęła Ingeborg.
- Ja też tak uważam. Ale gdzie on mieszka?
- Nie wiem. Gdzieś pod Oslo, tak mi się zdaje. W Grorud czy jakoś tak.
Tyle to i Christa wiedziała.
Ingeborg podeszła do drzwi, otworzyła je i krzyknęła:
- Mama, gdzie mieszka Lars Sevaldsen?
- W Grorud. Ale teraz go tam nie ma. Dostał jakiegoś ataku i zamknęli go w domu wariatów.
- Co? On? Ale dlaczego?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]