[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uśmiechnął. - Lucca? Co się dzieje?
- Od czego mam zacząć?
- Nie rozumiem.
- Chyba najlepiej będzie, jeśli opowiem ci wszystko po kolei. Kiedy pojechaliśmy
z Alexandrą w podróż poślubną, zapragnąłem, żeby takie samo szczęście stało się rów-
nież twoim udziałem. Wiedziałem, jak bardzo kochałaś Diza. Kiedy ujrzałem te feralne
zdjęcia, miałem w ręku pretekst, żeby odwołać twój ślub z Nicolasem. Gdyby tylko Dizo
przyszedł do naszego ojca i powiedział, że chce się z tobą ożenić, papa zmieniłby dla was
prawo. Ale obydwoje wiemy, że na przeszkodzie stał Guido.
- Papa tak powiedział?
Skinął głową.
- Owszem, matce. Ale nawet mając te zdjęcia, nie mogłem się nimi posłużyć, do-
póki nie upewniłem się, że Dizo również był w tobie bezgranicznie zakochany. Ca-
łowanie pod wpływem alkoholu to jedno, ale pozbycie się ciebie po przebudzeniu z pi-
jackiego snu to drugie. Kiedy oznajmił, że wraca na Sardynię, skusiłem go, mówiąc, że
papa życzyłby sobie, żeby przejął przychodnię w Savono. Przeczuwałem, że się zgodzi,
ponieważ jeśli cię kocha, nie zniósłby oddalenia. Tydzień pózniej poinformował mnie, że
się zgadza. Wtedy zwołałem tę naszą małą  konferencję". Postawiłem wszystko na jedną
kartę. Kiedy okazało się, że po rejsie uciekłaś, dopadły mnie wyrzuty sumienia. Dizo po-
trzebował pomocy, więc powiedziałem mu o wycieczce do Aten, modląc się, żebyś tam
była. - Spojrzał na nią z miną zbitego psiaka. - Wybaczysz mi kiedyś, piccina!
Regina zarzuciła mu ręce na szyję.
- Jesteś najlepszym bratem na świecie! Gdyby nie ty, nie byłabym jego żoną. Dzię-
kuję, kochany braciszku. Pamiętasz, co mówił papa?  Nikt nie ma większej miłości od
tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich". Dodałabym  i za siostrę swoją".
Kocham cię, Lucca. - Pocałowała go w policzek.
- Ja ciebie też, piccina.
- Czy mogę cię prosić o przysługę?
R
L
T
- Oczywiście.
- Poproszę o zwrot zdjęć.
Podszedł do biurka i z szuflady wyjął kopertę, usuwając z niej czarno-białą foto-
grafię Giny zwieszającej się z okna wiejskiego domu rodziny Diza. Wiedziała, co zrobi z
tym zdjęciem.
- Dzięki. Muszę pędzić do przychodni. - Ruszyła ku tylnemu wejściu. - Dizo mi nie
uwierzy.
Najpierw jednak musiała załatwić kilka spraw.
Dizo skończył badać chorego kociaka i wypisał receptę, którą wręczył jego właści-
cielowi. Wyszedł na korytarz, by poprosić kolejnego pacjenta. Cieszył się, że interes
kwitł, ale trapiło go, że Gina nie wróciła jeszcze z pałacu.
Wiedział, że kochała go całym sercem, ale niepokój ma to do siebie, że nieprędko
opuszcza duszę człowieka. Uspokoi się dopiero wtedy, gdy ujrzy ją w drzwiach przy-
chodni. Są rodziną. Panem i panią Fornese. Delektował się smakiem tych słów. Giannina
jest tylko jego. Serce zaczęło mu szybciej bić, gdy pomyślał, co będą robić, gdy wieczo-
rem wrócą do domu.
Dio mio.
Gina zjawiła się dopiero po południu. Promieniała radością tak wyrazną, że zapo-
mniał, jak bardzo denerwował się jej nieobecnością. Spojrzał na jej opiętą pastelowym
kostiumem postać i burzę czarnych loków i poczuł chęć schrupania jej cal po calu. Posła-
ła mu zniewalający uśmiech z gatunku  jeszcze momencik" i zajęła się recepcją.
Dizo odliczał sekundy do wizyty ostatniego pacjenta. Zdjąwszy fartuch, ruszył na
poszukiwanie Giny. Znalazł ją w psiarni, gdzie zajmowała się lokatorami klatek.
- Czekałem cały dzień - mruknął, obejmując ją.
Odwróciła się i wpiła w jego usta. Oparli się o ścianę, całując się jak szaleni.
- Podoba mi się twoje ubranie, ale wolę cię bez niego, amore. Chodzmy do domu.
Pocałowała go w nos i oczy.
- Mówiłam ci już, jak bardzo cię kocham? I nasz dom? Nasz azyl. Jestem taka
szczęśliwa.
- Gina... Noc to za mało, żebym pokazał ci, co do ciebie czuję. Chodz.
R
L
T
Po drodze do mieszkania posłała mu tajemniczy uśmiech i oświadczyła:
- Kiedy dotrzemy na miejsce, muszę powiedzieć ci coś ważnego.
Położył dłoń na jej udzie i przesunął w górę.
- Będziemy mieli dziecko? - zapytał.
- Może... Po Atenach wszystko jest możliwe. - Zcisnęła jego dłoń. - Mam nadzieję.
Zawsze chciałam być z tobą w ciąży. Ale chodzi mi o coś innego.
- Nie możesz powiedzieć już teraz?
- Nie. - Przewiercała go spojrzeniem swoich brązowych oczu. - Powiem ci przy ko-
lacji.
Serce Diza przyspieszyło.
- To dlatego nie przyszłaś do pracy zaraz po lunchu. Myślałem, że postanowiłaś
spędzić cały dzień z rodziną. Zrozumiałbym to.
- Wiem, ale może nie zauważyłeś, że moim światem jest teraz pewien Sardyńczyk.
Rozłąka z nim dłużej niż to konieczne powoduje ból, którego wolałabym nie odczuwać.
Wjechał na podjazd przed domem. Weszli do mieszkania. Gina rzuciła przez ra-
mię:
- Odśwież się. Kolacja będzie czekała na stole.
Regina przygotowała jedną z potraw ciotki Diza: danie z małży i ziemniaków. Ku-
piła ponadto ulubione wino męża. Kiedy wszedł do kuchni, wszystko było gotowe.
- Usiądz, proszę.
- Co to jest? - Podniósł prezent, który umieściła na jego talerzu.
- Otwórz.
Rozerwał papier. Gdy zobaczył, co było w środku, zareagował dopiero po dłuższej
chwili.
- Przypuszczam, że to od Lucki.
- Poprosiłam go o nie.
- Dlaczego?
Wzięła głęboki oddech.
R
L
T
- Jeśli kiedykolwiek we mnie zwątpisz, przyjrzyj się temu zdjęciu. To ja, zdespe-
rowana kobieta, która trzyma się ciebie mimo wszystko. Zakochana kobieta, która dla
ciebie położyła wszystko na jedną szalę. Wystarczy spojrzeć.
Dizo przycisnął oprawione w ramkę zdjęcie do piersi.
- A co takiego ważnego chciałaś mi powiedzieć?
- Mój brat wiele wycierpiał, zastanawiając się, czy postąpił słusznie, pozwalając
nam wziąć ślub.
- Wiem. Domyśliłem się po tym, jak tamtego wieczoru wyszłaś ze szklarni. Kiedy
Lucca podziękował mi, że cię nie wykorzystałem, spojrzał mi w oczy i rzekł:  Jeśli co-
kolwiek mogę dla ciebie zrobić, wystarczy, że poprosisz". Potem poinformował mnie, że
twój ojciec chciał, żebym przyjął posadę weterynarza w Savono. Wtedy pomyślałem, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •