[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ogonie. Wewnątrz poloneza urwały się rozmowy i każdy z nas w napięciu wpatrywał się w
samochód przed nami. Opel sprawnie wyminął ciężki wóz z tartaku i mknął teraz ku
przejazdowi. Tam widzieliśmy opadający majestatycznie w dół szlaban i jeśli tylko opel
chciał przejechać na drugą stronę torów, musiał się spieszyć.
- Dawaj, Bażant! - zagrzał kolegę do boju Indiana.
- Szybko! - dopingowałem go i ja, gdyż pragnąłem poznać tożsamość uciekiniera.
My także musieliśmy się spieszyć. Opla dzieliło od szlabanu dziesięć metrów, nas
dzieliło od samochodu ponad dwadzieścia metrów. Teoretycznie dalibyśmy radę pokonać
przejazd, choć to szaleństwo starał się nam wyperswadować kierowca ciężarówki głośnym
klaksonem. Wył i wył oburzony na to, że wyprzedzamy przed przejazdem kolejowym.
Opel śmignął pod szlabanem i kiedy wydawało nam się, że pójdziemy jego śladem, w
środku poloneza coś zachrobotało, zarzuciło nami i Bażant musiał nagle wyhamować.
Stanęliśmy skośnie do zamykającego się na naszych oczach szlabanu, zaledwie kilka
metrów przed nim.
- Złapaliśmy gumę, kurczę! - zaklął wściekły Bażant. - Co za cholerny rupieć!
Wściekłymi spojrzeniami odprowadzaliśmy oddalające się po drugiej stronie
przejazdu tylne światła opla, ignorując przekleństwa rzucane pod naszym adresem przez
kierowcę ciężarówki.
Po chwili opel astra zniknÄ…Å‚ nam z oczu.
ROZDZIAA SIÓDMY
POWRÓT DO PISZA " NIESPODZIANKA " WYJAZNIENIA OSY " NIC
O SOBIE NIE WIEMY " BIBKA NA POKAADZIE  D ARTAGNANA "
CZY MUSZKIETEROWIE S MDRZEJSI OD BLONDYNEK? "
KPIEL " MAM STER, CZYLI W PUAAPCE " SKÓRKA MNIE
WZYWA " W MESIE RAZEM Z MUSZKIETERAMI " NIE MA SPINKI "
DANUTA, CZYLI GDZIE JEST PRZECITNIAK? " INFORMATOR
MILCZY " REGUAY OBOWIZUJCE NA JACHCIE I W %7Å‚YCIU "
REJS PO ROSIU " I ZNOWU ZNIARDWY " RÓWNA BABKA
Uporawszy się ze zmianą koła, wróciliśmy do Pisza w markotnych nastrojach. Nie
udało się spotkanie z Informatorem na piskim cmentarzu - ów tajemniczy osobnik w
niewyjaśnionych okolicznościach uciekł nam nie udzieliwszy żadnych informacji.
Najwyrazniej spłoszyła go obecność na cmentarzu osób trzecich - moich młodych przyjaciół.
Nowe okoliczności spowodowały, że sprawa Karola Duszy stała się dla nas bardziej
tajemnicza. Faktem było, że misja na cmentarzu nie powiodła się, ale zaostrzyła nasz apetyt
na przygodÄ™.
- Gdyby nie te twoje beznadziejne opony, złapalibyśmy tego faceta - jęczał Indiana. -
Co za rupieć!
- Masz lepszy? - postawił się urażony Bażant. - A kto was zawiózł do Nowych Gutów,
Dłutowa i Pożeg? Było wsiąść na rower i pedałować.
- Chłopcy, spokój! - uciąłem ich kłótnię. - Stało się i trudno. Jeśli Informator ma mi
coś ważnego do przekazania, zrobi to ponownie. Musimy czekać. W związku z tym rano
odwiedzÄ™ bibliotekÄ™ i sprawdzÄ™ swojÄ… skrzynkÄ™ elektronicznÄ…. Przede wszystkim jednak
chciałbym odzyskać ster mojej łajby. I jak wrócić do domu?
- Podwieziemy pana Pawła - rzekła Scarlett i ziewnęła.
Zanim jednak zawiezli mnie do oczekującej mojego powrotu Skórki, wstąpiliśmy na
przystań, gdyż byłem ciekawy, co z Osą. Jeśli to ona była owym Informatorem, to nie
powinno być jej na łajbie. Wbrew moim oczekiwaniom nie zastaliśmy tam cumującego
 Magnata . Nie było też ,,D Artagnana . Mój  Wehikuł czasu cumował grzecznie na końcu
szeregu łodzi bez steru. Na sąsiedniej łajbie czwórka młodych ludzi wesoło rozmawiała w
mesie, ale nie na tyle głośno, aby zakłócić sen pozostałych żeglarzy.
Jakim cudem Osa zdążyła wrócić tutaj przed naszym przyjazdem? Jeśli to ona była w
uciekającym oplu, to musiała szybko wrócić do Pisza i odpłynąć przed naszym przyjazdem.
Musiało to nastąpić niedawno. Zrezygnowałem jednak z zadawania pytań czwórce młodych
żeglarzy. Osą zajmę się jutro! Byłem zmęczony i chciałem jeszcze raz to wszystko w spokoju
przemyśleć. Zcisnąłem mocniej w dłoni srebrną spinkę, którą dziewczyna zostawiła obok
jednego z pomników na cmentarzu. Ona tam była. To było pewne. Resztę należało delikatnie
zbadać.
Kazałem się zawiezć do domu, gdzie szczęśliwa Skórka o mało nie przewróciła mnie
na ziemię swoimi radosnymi skokami. Spotkała mnie także ogromna niespodzianka. Na mojej
prywatnej przystani cumował, nie uwierzycie,  Magnat . Poszedłem ze Skórką w kierunku
jachtu.
Osa drgnęła, gdy zbliżyliśmy się do brzegu, zaskrzypiał pokład i błysnęło na nas
światło księżyca odbite w oczach dziewczyny.
- Wreszcie jesteś! - zawołała, ale w jej głosie wyczułem bardziej ulgę niż
zdenerwowanie. - Gdzie ty się podziewałeś?!
- Ja? - wymamrotałem zaskoczony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •