[ Pobierz całość w formacie PDF ]

– Myślę, że w ten sposób moglibyśmy przeżyć
wiele lat – ciągnęła – ale ostatnio zdarzyło się coś, co
mi uświadomiło, że nie chcę pozostawać w tym związ-
ku ani chwili dłużej. Widzisz, mamo – Kathryn za-
gryzła wargi – myślę, że się w kimś zakochałam...
Wypowiedzenie tego na głos dodało jej sił, jakby jej
uczucie urzeczywistniło się poprzez sam fakt mówie-
nia o nim.
– Mężczyzna, którego kocham, ma na imię Tim.
Pracujemy razem i jest najmilszą osobą, jaką kiedykol-
wiek spotkałam. Jest wielki jak niedźwiedź, godny
100
ALISON ROBERTS
zaufania i ma dobre serce. Poza tym wprawia mnie
w doskonały nastrój i bez przerwy mam ochotę się
przy nim śmiać. Uwielbiam z nim przebywać i nie
sądzę, żeby to się kiedykolwiek zmieniło. Z tobą i tatą
było tak samo. – Kathryn ponownie pogłaskała dłoń
matki. – Siadywaliście razem, trzymaliście się za ręce
i śmialiście się z byle czego. Nigdy nie rozumiałam, co
w takich chwilach jest szczególnego. Dopiero teraz...
– Na ustach Kathryn pojawił się nieśmiały uśmiech.
– Mam wrażenie, że Tim czuje podobnie, choć w roz-
mowach nie zbliżamy się do tego tematu. Pragnę go,
ale na razie tylko w moich snach jesteśmy razem.
Owe sny zaczęły się tamtego wieczoru, gdy Tim
ujął ją za rękę. Były nasycone niewypowiedzianą tęsk-
notą i rozkoszą. Kathryn śniła o pieszczotach Tima,
a potem o ich połączeniu się, którego na jawie jeszcze
nie doświadczyła. I którego – co najgorsze – może
nigdy nie doświadczyć. W takich momentach w jej
snach pojawiała się czarna fala. Budziła się z krzykiem
bólu, frustracji i nieskończonej samotności.
– To tyle, mamo. Na razie nic nie zamierzam robić,
przede wszystkim ze względu na ciebie. Nie chcę,
żeby Sean mścił się na mnie i żeby przez to gorzej się
tobą zajmowano. Jednak w moim życiu wreszcie poja-
wiła się nadzieja, i chciałam, żebyś o tym wiedziała.
– Kathryn wstała i odblokowała hamulce w fotelu. –
Pora wracać, mamusiu. Za chwilę podwieczorek, i pew-
nie zaczną nas szukać.
Dojeżdżając do wejścia, Kathryn zatrzymała się i o-
czyściła ubranie matki z płatków kwiatów. Potem na-
chyliła się i pocałowała ją w czoło.
– Dziękuję, mamusiu, za to, że mnie wysłuchałaś.
DRUGI ŚLUB KATHRYN
101
Czuję się o wiele lepiej. – Gdy spojrzała w oczy matki,
znów odniosła wrażenie, że ma do czynienia z dawną
matką, sprzed choroby. Nagle uśmiech zamarł jej na
wargach. Z niedowierzaniem dostrzegła, że usta matki
poruszają się z wysiłkiem.
– Boże, mamo, co się dzieje?
– Kocha...
– O Boże, ty mówisz! Co chcesz powiedzieć? Że
mnie kochasz? Ja ciebie też ogromnie kocham! – Ka-
thryn przytuliła głowę matki do piersi, i w tym mo-
mencie usłyszała już zupełnie wyraźne słowa:
– On cię kocha...
Zamarła z wrażenia. Słowa matki nie były przypad-
kowe – zrozumiała wszystko, co córka jej dziś powie-
działa! Tylko co takiego matka chciała jej zakomuni-
kować, że zdobyła się na tak ogromny wysiłek? Czy
to, że Sean ją kocha? Że powinna ratować małżeńst-
wo? Patrzyła na matkę zgnębiona.
Nagle jednak dostrzegła w oczach Eleanor nieskoń-
czoną miłość, miłość matki, którą obchodzi tylko
szczęście własnego dziecka. I w tym momencie zro-
zumiała, co jej matka chciała powiedzieć – nie miała
na myśli Seana, lecz Tima! To Tim ją kocha! Uszczęś-
liwiona ponownie pocałowała matkę.
– Tak, mamo. Wiem, że Tim mnie kocha!
– Bądź... szczęśliwa...
– Będę szczęśliwa, mamusiu. Już niedługo...
Po chwili Kathryn stwierdziła z bólem, że jej kon-
takt z matką zanika. Widziała, jak oczy starszej kobie-
ty znów blakną, skierowane w inną rzeczywistość.
Kathryn jeszcze przez chwilę ją obejmowała, potem
z ciężkim sercem zawiozła matkę do pokoju.
102
ALISON ROBERTS
– Czy mamie podobał się spacer? – spytała pielęg-
niarka, pomagając przenieść starszą panią do łóżka.
– Tak, i to bardzo – odparła ze smutkiem Kathryn.
Życie Kathryn zaczęło się powoli zmieniać, jak
gdyby błogosławieństwo matki, słowa, w których na-
kłaniała córkę do szukania szczęścia, pchnęły jej los
na nowe tory.
Możliwe też, że po prostu otworzyła oczy na rze-
czywistość. A może sprawiła to możliwość porów-
nania egzystencji, jaką wiodła z Seanem, z życiem,
jakie mogłaby dzielić z Timem?
Co istotne, poczynania Kathryn, tak w życiu zawo-
dowym jak i prywatnym, nabrały zdecydowania.
W pracy coraz częściej stawała się rzeczywistym part-
nerem Tima, działała samodzielnie czy wręcz podej-
mowała decyzje za nich oboje.
Tak było w przypadku piętnastolatki z atakiem ast-
my. Mimo że dziewczynka miała coraz większe prob-
lemy z oddychaniem, Kathryn nie straciła głowy i od
wezwania aż do przewiezienia młodej pacjentki do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •