[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nawet, że na następną pojadą razem. Była pewna, że nie wybierał się do
Grahamstown. Zdecydował się nagle i Julia wiedziała dlaczego. Chciał
uciec na jakiś czas z Halvey House. A przede wszystkim - od niej.
Nie wpłynęło to na jej postanowienie, by uczynić pierwszy krok ku
pojednaniu. Będzie musiała poczekać i może krótka rozłąka wyjdzie im
obojgu na dobre.
Jeśli chodzi o sprawy zawodowe, wiedziała, że Adam będzie bardzo
zadowolony z poprawy stanu pani Johnson. Od czasu rozmowy z córkami
RS
95
pacjentki Julia zauważyła wyrazną zmianę samopoczucia chorej. Pani
Johnson była znacznie spokojniejsza, jakby spadł jej z serca wielki ciężar.
- Kardiolog jest z niej bardzo zadowolony - poinformowała Julia siostrę
przełożoną. - Zastanawia się nawet nad odstawieniem betablokerów.
- Dobrze się stało, że siostra zainterweniowała.
- Obawiałam się, że to więcej niż interwencja - przyznała Julia. - Na
upartego można by to uznać za wtrącanie się.
- Uważam, że nie - zaprotestowała siostra przełożona. - Dobro pacjenta
jest zawsze na pierwszym miejscu i to skłoniło siostrę do działania. A jak
się miewa pani Elliott?
Julia odparła, że bardzo dobrze. Po chwili wahania dodała, że pani Elliott
jest dość wymagającą pacjentką.
- W miły sposób, oczywiście!
Siostra przełożona tylko się uśmiechnęła.
- Mogę to sobie wyobrazić, choć mało mam z nią do czynienia. Proszę
uważać, żeby nie wykorzystywała znajomości siostry z jej wnukiem.
- Nie sądzę, żeby próbowała.
Początkowo sama się tego obawiała, teraz jednak rozumiała już, że choć
Mark wykorzystywał bez skrupułów każdą znajomość, jego babka była
ulepiona z innej gliny.
- Dziękuję, siostro Maynard, tak jest znacznie lepiej - rzekła z
wdzięcznością pani Elliott, kiedy Julia poprawiła poduszkę, na której
wspierała się noga w gipsie. - Niczego mi już nie brakuje do szczęścia.
Jestem pewna, że ma tu pani chorych, którzy potrzebują pani bardziej niż ja.
- Popołudnie jest wyjątkowo spokojne. Większość pacjentów jest na
dole, na dużej werandzie, odwiedzający również. Z wyjątkiem pani
Johnson; jej córki przyjadą trochę pózniej.
- Nie życzyłam sobie dzisiaj odwiedzin - oznajmiła pani Elliott.
- Uprzedziłam znajomych, że oczekuję ich jutro po południu, kiedy
fryzjerka ułoży mi włosy. - Po raz pierwszy pani Elliott zdradziła objawy
lekkiego zaniepokojenia. - Ta dziewczyna, która tutaj przychodzi, jest
dobra? Od lat nie pozwoliłam nikomu z wyjątkiem Raymonda dotknąć
moich włosów.
- Ma pani śliczną fryzurę - oznajmiła Julia szczerze. - Marian jest dobra.
Zapewne nie tak dobra jak Raymond, ale umyje pani włosy, nakręci na
wałki albo uczesze na szczotkę, jak będzie sobie pani życzyła. Jest
przyzwyczajona do pracy z leżącymi pacjentkami.
Starsza pani przygładziła swoje srebrzyste włosy.
- Jestem zadowolona, że zdążę się uczesać przed przyjazdem Marka.
RS
96
- Kiedy się go pani spodziewa?
- W czwartek lub piątek. Musi sfinalizować jakąś umowę w Durbanie, a
potem przyjeżdża tutaj na rozmowy handlowe. Zna pani Cheryl, siostro
Maynard?
Julia zaprzeczyła ruchem głowy.
- Nie miałam okazji jej poznać. - Chyba nie zabrzmiało to zbyt
agresywnie? - Znałam Marka bardzo krótko. Przyszedł do szpitala na
operację wyrostka, kiedy pracowałam na oddziale chirurgicznym.
- Potem bardzo ostrożnie dodała, że, o ile pamięta, jego narzeczona
wyjechała wtedy na narty.
- Tak, przypominam sobie. Doktor Norton twierdzi, że będę mogła
pojechać do Durbanu na ślub. Nie chciałabym stracić takiej okazji. Tworzą
bardzo ładną parę.
- Jestem tego pewna.
W oczach starszej pani pojawił się na chwilę niemal łobuzerski błysk.
- Jest dość twarda, żeby utrzymać Marka w ryzach - oświadczyła. - Już
wie, że to będzie konieczne. Znam swojego wnuka, siostro. Jest zbyt
czarujący, żeby mu to wyszło na dobre.
Zwięta racja, pomyślała Julia, zastanawiając się, ile starsza pani wie o jej
przyjazni" z Markiem.
Stary lekarz, który zastępował Adama, wyglądał dokładnie tak, jak
swego czasu wyobrażała sobie Adama. Był sympatyczny, ojcowski,
odrobinę flegmatyczny, zawsze skory do pogawędki z pacjentem. Mogła mu
zarzucić jedynie nieco staroświeckie metody leczenia. Cieszyła się, że
podczas nieobecności Adama nie zdarzył się żaden poważny kryzys.
Adam wrócił w środę rano i Julia była wdzięczna doktorowi Batesowi, że
uprzedził ją o tym dzień wcześniej. Dzięki temu powitała Adama spokojnie.
- Dzień dobry, siostro Maynard, dzień dobry, siostro Solomon - rzekł
Adam, wchodząc do dyżurki. - Wszystko w porządku?
Julia wstała.
- Tak, panie doktorze - odparła nie mniej oficjalnie. - Czy konferencja
była interesująca?
- Tak. Bardzo pouczająca.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]