[ Pobierz całość w formacie PDF ]

raz kochała się w prawdziwym znaczeniu tego słowa.
Popełniła błąd! Wbiła sobie to słowo do głowy, mimo \e serce nie chciało na nie
przystać. Myśl, przecie\ zawsze byłaś praktyczna, upomniała się z irytacją. Czy\byś nie
wiedziała, do czego mogą dwoje inteligentnych ludzi doprowadzić niekontrolowane emocje i
marzenia? Twoi rodzice strawili \ycie na poszukiwanie... no, właśnie, czego?
Tego, podpowiedziało serce, lecz go nie słuchała. Miała ciekawsze zajęcia ni\ jałowe
poszukiwania czegoś, w co i tak nie uwierzy. Stałość, oddanie - to przecie\ tylko złudzenia.
Nie ma dla nich miejsca w jej \yciu.
Zamknęła oczy, by uspokoić wzburzone myśli. Była dorosłą kobietą, na tyle bystrą,
\eby zdawać sobie sprawę z istnienia po\ądania, które nie zna granic i które łatwo wziąć za
miłość. Traktuj to z przymru\eniem oka, zaleciła sobie. Nie udawaj, \e to coś więcej.
Nie mogła się oprzeć pokusie pogładzenia włosów Blake'a.
- To dziwne, jak szampan i pizza potrafią na mnie podziałać. Podniósł głowę i
uśmiechnął się radośnie, od ucha do ucha.
W tej chwili czuł, \e cały świat do niego nale\y.
- Myślę, \e powinny być głównym elementem twojego menu. - Pocałował aksamitne
zagłębienie pod obojczykiem. - Ja ju\ wzbogaciłem swoje. Masz ochotę na więcej?
- Pizzy i szampana?
Zmiejąc się, muskał ustami jej szyję.
- Tego te\. - Poło\ył się na plecach i przyciągnął Summer do siebie. Ten intymny gest
sprawił, \e coś w niej zadr\ało.
Ustal reguły, Summer. Na Boga, zrób to teraz, zanim... zanim o wszystkim zapomnisz.
- Lubię z tobą przebywać - zaczęła cicho.
- A ja z tobą. - Blake widział przesuwające się po suficie cienie, słyszał odległy zgiełk
ulicy.
- To, co się stało, wpłynie na nasze stosunki w pracy na jeden z dwóch sposobów -
ciągnęła rzeczowo.
Spojrzał na nią, zdezorientowany.
- Jeden z dwóch?
- Albo zwiększy napięcie między nami, albo je zniweluje.. Mam nadzieję, \e zajdzie
to drugie.
Długo milczał. Wreszcie z mroku wydobył się jego głos.
- To nie ma absolutnie nic wspólnego z pracą, Summer.
- Cokolwiek robimy razem, musi się jakoś odbić na naszej współpracy - odparła,
zwil\ywszy wargi językiem. Chciała, aby jej glos zabrzmiał pewnie i swobodnie. - Miłość z
tobą była... bardzo osobista, ale jutro znów będziemy tylko wspólnikami. Tu nic nie mo\e się
zmienić. - Czy nie zbacza z tematu? Czy to, co mówi, ma sens? Chciała, \eby powiedział coś,
cokolwiek, lecz milczał. - Chyba oboje wiedzieliśmy, \e do tego dojdzie. To oczyściło
atmosferę.
- Oczyściło atmosferę? - Uniósł się na łokciu, wyprowadzony z równowagi. - To
uczyniło o wiele więcej, Summer, i dobrze o tym wiesz.
- Spójrzmy na rzecz z pewnego dystansu - zaproponowała bez przekonania. Dlaczego
tak kulawo zaczęła? I po co tyle gada, skoro marzy tylko, aby zwinąć się w kłębek w jego
ramionach, zapominając o całym świecie?
- Jesteśmy dorosłymi ludzmi bez zobowiązań, którzy są sobą zainteresowani. W sferze
prywatnej nie powinniśmy oczekiwać od siebie niczego, co przekracza granice rozsądku. W
sprawach zawodowych natomiast musimy wymagać pełnego zaanga\owania.
Miał ochotę wepchnąć jej te  sprawy zawodowe do gardła. Nie spodobała mu się
własna reakcja ani tym bardziej świadomość, \e oczekiwał pełnego zaanga\owania właśnie w
sferze prywatnej. Z du\ym wysiłkiem opanował emocje. Nadszedł czas, aby odpowiedział
sam sobie na kilka pytań i uspokoił się wreszcie.
- Summer, zamierzam kochać się z tobą częściej, a kiedy będziemy to robić, poślemy
interesy do diabła. - Przesunął ręką po jej ciele, czując, \e odprę\a się pod jego dotknięciem.
Jeśli chce zasad, pomyślał z wściekłością, będzie je miała.
- Kiedy jesteśmy tutaj, nie istnieje hotel ani restauracja, tylko my dwoje - powiedział
dobitnie. - Natomiast w Cocharan House będziemy zachowywać się jak profesjonaliści. Tak
jak lubisz.
Nie była pewna, czy powinna przytaknąć czy stanowczo zaprotestować. Na wszelki
wypadek zmilczała.
- A teraz - ciągnął Blake, przygarniając ją do siebie - chcę znowu się z tobą kochać, a
potem zasnąć przy tobie. Jutro o dziewiątej wracamy do pracy.
Teraz mogłaby coś powiedzieć, lecz nie zdą\yła. Usta Blake'a przylgnęły do jej warg.
ROZDZIAA 8
Do diabła, był sfrustrowany. Wielokrotnie słyszał mę\czyzn narzekających, \e kobiety
są niepojęte, pełne sprzeczności i przekorne. Sam bez problemów dogadywał się z płcią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •