[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Najpierw musisz trochę odetchnąd. Co byś powiedziała na lunch? - zapytał. - A
potem chwila w basenie, żeby się ochłodzid.
Jej wściekłośd musiała malowad się na jej twarzy, czuła to. Piegi na nosie są pewnie
jeszcze bardziej widoczne. Jak wszyscy rudowłosi miała bardzo jasną karnację i była
wrażliwa na słooce; jej skóra nigdy nie chciała się opalid, robiła się czerwona, a
potem znów stawała się blada. Zacisnęła usta.
Chociaż może ten basen to nie taki zły pomysł...
- Dobrze, niech będzie basen - skwitowała. - Potem pogadamy o interesach i
pozwolisz, że zadzwonię stąd i dowiem się, kiedy mam najbliższy samolot do domu.
Liam gestem zaprosił ją do środka i poprowadził przez ogród. Znalezli się po drugiej
stronie domu. Obdrapany front willi nie przygotował jej na to, co zobaczyła:
ogromny, pobłyskujący w słoocu basen i otoczone kwitnącymi roślinami patio z
rozstawionymi wokół wygodnymi fotelami. Na jednym ze stolików stał dzbanek
soku i dwie szklanki. A więc czekał na nią, chyba że w domu ktoś jeszcze był.
- Proszę. - Liam wskazał na dzbanek. - Chętnie sam bym ci nalał, ale jesteś w takim
nastroju, że pewnie byś niczego ode mnie nie przyjęła. - W jego głosie zabrzmiała
nutka rozbawienia.
Wiedziała, że zachowuje się dziecinnie, ale co mogła na to poradzid. Nie znosiła,
kiedy ktoś nią manipulował, po prostu nie cierpiała tego uczucia.
Chociaż z drugiej strony postąpiłaby głupio, gdyby zrezygnowała z picia. Nadal był
upał, a ona umierała z pragnienia.
Usiadła w fotelu, nalała soku do szklanki. Piła zachłannie. Sok był naprawdę pyszny,
pomaraoczowy zmieszany z grapefruitowym.
- No i jak, lepiej? - Liam usiadł obok. Powoli sączył napój i patrzył na nią z lekką
drwiną.
- Lepiej. - Skinęła głową i zapatrzyła się w rozciągający się przez nimi rozległy,
schodzący aż do morza krajobraz.
- Podoba ci się ta  cholerna willa"? - mruknął Liam. Odwróciła się gwałtownie.
- Bardzo tu przyjemnie - odrzekła krótko.
- Też tak myślę - powiedział, opierając się wygodniej; ręcznik, którym był opasany,
podjechał nieco w górę, bardziej odsłaniając jego długie, muskularne nogi.
Juliet odwróciła wzrok, spłoszyła się. Poczuła się nieswojo w towarzystwie tego
półnagiego mężczyzny. Za to Liam wcale nie wydawał się zmieszany. Zresztą nie
miał powodu, w koocu był u siebie i mógł robid, co chce. I tak powinna się cieszyd,
że nie chodził zupełnie na golasa!
Zastanawiało ją tylko, dlaczego ją tu ściągnął. Nie miała wątpliwości, że ta willa,
daleka od hotelowego blichtru, była miejscem, w którym czuł się naprawdę u
siebie, gdzie chronił się, szukając wypoczynku i ucieczki od problemów codziennego
życia.
Ogarnęło ją nagłe poczucie samotności. Byli tu sami, tak daleko od ludzkich
siedzib...
Liam wstał gwałtownie i Juliet mimowolnie szarpnęła się w tył. Popatrzył na nią,
zmarszczył brwi.
- Chciałem tylko zaproponowad, że moglibyśmy teraz trochę popływad, bo już
trochę odsapnęłaś... - Mówiąc to, przyglądał się jej badawczo, jakby coś
przemyśliwał.
Juliet przełknęła ślinę. Zachowywała się jak płocha nastolatka, nie jak dorosła
businesswoman, za jaką chciała uchodzid. Po prostu nie była przyzwyczajona do
obecności półnagich mężczyzn...
Pośpiesznie skinęła głową.
- Pójdę do samochodu po kostium.
- Czy to znaczy, że powinienem włożyd slipki? - zapytał miękko.
Popatrzyła na niego rozszerzonymi oczami. A więc on niczego na sobie nie miał,
tylko ten ręcznik! O Boże!
- Myślę, że tak będzie lepiej - wydusiła z trudem i wstała. - Biorąc pod uwagę
okoliczności...
- Jakie okoliczności? - Liam stał teraz niebezpiecznie blisko niej. - %7łe byłaś kochanką
mojego ojca? - uściślił zjadliwie.
Zaparło jej dech. Tego się nie spodziewała.
- Ja...
- Przy mnie możesz się czud całkowicie bezpieczna, Juliet - dodał ostro. - Biorąc pod
uwagę okoliczności!
- Nie byłam kochanką twojego ojca! - zaprotestowała głosem pełnym zdumienia.
- Nie byłaś? - powtórzył i odwróciwszy się, ruszył do szerokich tarasowych drzwi,
wiodących do wnętrza domu.
Patrzyła za nim, nie będąc w stanie wykonad żadnego ruchu, zamrugała tylko, by
powstrzymad cisnące się do oczu łzy. Nigdy dotychczas, a była pewna, że tak samo
było z Williamem, nawet nie przyszło jej do głowy, że ktoś może wysnud podobne
przypuszczenie. William zastąpił jej ojca, którego nigdy nie miała. Zmierd Simona
jeszcze bardziej ich zbliżyła. Jak Liam mógł posunąd się do takich oskarżeo?
Ale zrobił to i z pewnością był w stu procentach przekonany, że tak właśnie było.
William odszedł, więc nie ma szans, by udowodnid mu, jak bardzo się myli.
Zresztą niby dlaczego miałaby to robid? Liam nie ukrywał wrogich uczud do ojca,
człowieka, którego kochała jak córka i który, tego była pewna, również darzył ją
szczerą ojcowską miłością. Nie była zobowiązana do udzielania Liamowi żadnych
wyjaśnieo, skoro nawet nie pofatygował się przyjechad na pogrzeb ojca. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •