[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dan znał odpowiedz na to pytanie, jeszcze nim je zadał. Poczuł
dreszcz na plecach.
- Pod moim domem stoi samochód. W środku siedzi jakiś facet.
Tkwi tam, odkąd wróciłem do domu. Mam ochotę wydusić z niego,
czemu mnie śledzi.
- Nic nie rób ani nigdzie nie chodz - powiedział Dan. - Zajmę się
tym.
78
RS
- Jak?
Nie odpowiedział. Odłożył słuchawkę i wyszedł z biura. Co
innego Rick Hanson wplÄ…tujÄ…cy go w niebezpiecznÄ… sytuacjÄ™, a
co innego inwigilacja jego pracowników. Gdyby w samolocie sytuacja
potoczyła się inaczej, Kip mógł zginąć. Nie taką umowę zawarł z
CIA.
Popatrzmy, wieżyczka jest całkiem miła. Da się stąd łatwo
skoczyć do sąsiedniego okna. Ach, bez problemu. Nawet przeciętnie
sprawny człowiek dałby sobie z tym radę. A więc jestem w pokoju
Dana.
Odkryłem, że większy apartament odstąpił naszej ciemnookiej
piękności. To dopiero dobre wychowanie. Jak dotąd maniery pana
Carsona są nienaganne. A mówią, że nie ma już prawdziwych
dżentelmenów na świecie.
To dochodzenie nie zajmie mi dużo czasu. Szuflady są puste,
szafa też. Nigdzie nie ma nic osobistego. Tylko torba Dana, którą
wniósł i rozpakował ktoś z personelu hotelowego. Nie ma co
sprawdzać. Używa miętowej pasty do zębów i lubi drogą wodę
kolońską. Doprawdy, człowiek o wyrafinowanym guście.
Właściwie szkoda na coś takiego moich umiejętności
wywiadowczych. Tak więc chyba prześlizgnę się do głównej części
hotelu. Muszę sprawdzić, czy obserwator wciąż tu jest. Wcześniej
zdołał mi zwiać, co przecież nie jest łatwe. Ale miałem do wyboru
albo iść za nim do restauracji, albo upewnić się, czy ZB wróciła
79
RS
bezpiecznie do pokoju. A będąc kotem o wyrafinowanym smaku,
zostałem z damą.
Chyba pociągnę za jedwabny sznurek przy łóżku. To zawsze
działa na obsługę pokoju. Lubię to. Jedno lub dwa energiczne
szarpnięcia, i kilka chwil pózniej drzwi się otworzą. Ustawię się tutaj,
koło tych miłych draperii. Nie jestem pewien, z powodu miękkich
dywanów, ale wydaje mi się, że słyszę kroki. Ależ tak, drzwi się
otwierajÄ….
- Panie Carson? Panie Carson, jest pan tutaj?
To niegrzeczne dzwonić i uciekać, ale nie będę próbował
wyjaśniać. Więc wymknę się na korytarz i ruszę w stronę schodów.
To Å‚atwe, gdy jest siÄ™ tak czarnym i zwinnym.
Dobrze, restauracja jest na prawo. Obserwator siedzi w środku
holu. Trzyma gazetę. Usadził się tak, że widzi windy i główne
wejście.
Przyjrzyjmy się dobrze temu facetowi. Trzydzieści parę lat,
bardzo przystojny. Człowiek przywykły do egzekwowania
wszystkiego, co chce. Silny. Jego marynarka nie jest watowana w
ramionach. Schludny. Albo nawet drobiazgowy. W każdym razie
maniak władzy. Ma cierpliwość tak siedzieć i czekać. Na moje oko ten
facet czyha na Celeste. To ktoś z jej dawnego życia. Może
narzeczony, przed którym ona ucieka.
Pewnie nie może dotrzeć do jej pokoju, bo jest zameldowana w
apartamencie Carsonów. Więc w tej chwili nic jej nie grozi. Ale temu
bufonowi trzeba by powiedzieć do widzenia, spadaj, czy jakoś tak.
80
RS
Mam plan. Będą małe szkody, lecz cel uświęca środki.
A więc przemknę przez hol, licząc na to, że nikt nie zwróci na
mnie uwagi. Wskoczę na stolik koło sofy, na której siedzi. Zgrabnie
strącę wazon z pięknymi, egzotycznymi kwiatami. Och, wazon ląduje
mu na głowie.
Jejku, jejku, ależ on wrzeszczy. Zdaje się, że woda była trochę
zimna.
Nie ma czasu na gadanie. Jeden wielki skok, sus pod aksamitnÄ…
kotarÄ™ i wypad na korytarz. Jestem wolny. Zostawiam za sobÄ…
mokrego obserwatora. Mam nadzieję, że nie jest uczulony na lilie ani
róże.
Rzut oka na moje dzieło i... tak, chyba zbiera się do domu.
Przynajmniej po to, żeby się przebrać.
A teraz z powrotem do ZB. Ma na szyi interesujÄ…cy naszyjnik.
To coś w rodzaju pierścienia na łańcuszku. Im więcej o tym myślę,
tym bardziej chcę się przyjrzeć ornamentowi na pierścieniu. Tu się
dzieje więcej, niż widać gołym okiem - ludzkim czy kocim. A skoro
znalazłem się w samym środku tego wszystkiego, nie wyjadę, nim nie
dotrÄ™ do prawdy.
Zatrzymam się jeszcze po drodze i wykonam telefon. Szkoda, że
nie udało mi się kupić karty telefonicznej. Ashley będzie musiała
przyjąć telefon na erkę. Ach, to niewielka cena za pewność, że żyję i
mam siÄ™ dobrze.
81
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Celeste przebudziła się ze snu pełna złych przeczuć. Zniły się jej
krew i kule oraz jej własna ucieczka. Byli tam też Dan i jego matka,
jak również inni ludzie, których nie znała. Wszyscy walczyli albo
przed czymÅ› uciekali.
Wiedziała, że ten sen wróży kłopoty. W jej rodzinie często
występował dar przewidywania przyszłości na podstawie snów. Choć
Celeste traktowała takie umiejętności z szacunkiem, sama całe życie
starała się tego nie zgłębiać. Nie rozwijała w sobie tej zdolności,
wolała, by pozostała w uśpieniu. Lecz tego snu nie mogła zignorować.
Kłopoty czekały i ją, i Dana. Po raz pierwszy żałowała, że nie
nauczyła się odczytywać snów.
Odruchowo zacisnęła dłoń na pierścieniu wiszącym na szyi. Jej
matka potrafiłaby wytłumaczyć ten koszmar senny. Była niezwykle
utalentowana w takich sprawach. Ale Celeste wiedziała też, że nigdy
nie obarczyłaby matki ciężarem obrazów śmierci i przemocy. Nigdy.
Taki sen sprawiłby, że matka by się zamartwiała.
Odrzuciła kołdrę i wstała. Przeciągnęła się. Dopiero teraz zdała
sobie sprawę z tego, że Kumpla nie ma w pokoju. Zawołała go,
zajrzała pod łóżko i do łazienki. Zauważyła, że drzwi na balkon są
[ Pobierz całość w formacie PDF ]