[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwykła mawiać - najlepsze, co mężczyzna może
zrobić dla siebie, to nauczyć się, jak samemu dobrze się
nakarmić. Uzależnianie się pod tym względem od
kobiety to duży błąd". - Uśmiechnął się na to wspo
mnienie. - Ilekroć miałem kłopoty, czyli prawie za
wsze, sadzała mnie w kuchni i udzielała nauk na temat
dobrego sprawowania oraz przyrzÄ…dzania kurczaka.
- Niezła kombinacja.
- Oczywiście tę część o sprawowaniu puszczałem
mimo uszu. - Uniósł kieliszek. - Za to nauczyłem się
robić fantastyczną zapiekankę z kurczaka. Kiedy pani
0'Malley przeszła na emeryturę - och, to już prawie
dziesięć lat - moja matka pogrążyła się w głębokiej
depresji.
Althea uśmiechnęła się ukradkiem.
- Zatrudniła następnego kucharza?
110
- Bardzo niesympatycznego Francuza. Ale mama
go uwielbia.
- SkÄ…d francuski kucharz w Wyoming?
- To ja mieszkam w Wyoming - wyjaśnił. - Oni
mieszkajÄ… w Houston. Tak jest lepiej dla wszystkich.
A twoja rodzina? Pochodzicie z tych stron?
- Nie mam żadnej rodziny. A twój dyplom z pra
wa? Czemu go nie wykorzystałeś?
Spojrzał na nią z ukosa. Najwyrazniej nie chciała
odpowiedzieć na jego pytanie. Pomyślał, że pózniej do
tego wróci.
- Tego nie powiedziałem-odparł.-Zrozumiałem,
że nie urodziłem się po to, by godzinami ślęczeć nad
kodeksem, próbując przechytrzyć wymiar sprawied
liwości za pomocą kruczków prawnych.
- Wstąpiłeś do lotnictwa?
- To dobry sposób, żeby nauczyć się latać.
- Ale nie jesteÅ› pilotem.
- Czasami jestem. - Uśmiechnął się. - Przepra
szam, Thea, lecz nie pozwolę się zaszufladkować.
Mam dosyć pieniędzy, by móc robić to, co mi się
podoba i kiedy mi siÄ™ podoba.
Althei nie zadowoliła jednak jego odpowiedz.
- Nie podobało ci się w wojsku?
- Przez chwilę, owszem. Potem mi się znudziło. -
Wzruszył ramionami. Płomienie świec rzucały cienie
na jego twarz i odbijały się w oczach. - Nauczyłem się
tam różnych rzeczy. Podobnie jak od pani 0'Malley,
w prywatnej szkole, na Harvardzie i od tego indiań
skiego zaklinacza koni, którego poznałem kilka lat
temu w Tulsie. Człowiek nigdy nie wie, kiedy przyda
mu siÄ™ jego wiedza.
- A kto nauczył cię posługiwać się wytrychem?
- Chyba nie użyjesz tego przeciwko mnie, praw
da? - Wychylił się, by musnąć w przelocie włosy
111
Althei i dolać jej wina. - Zdobyłem tę umiejętność
w trakcie służby. Byłem... jakby to powiedzieć... w od
działach specjalnych.
- Tajne operacje - domyśliła się Althea. - To
dlatego znaczna część przebiegu twojej służby woj
skowej została utajniona.
- Tak to już bywa, że biurokraci kochają sekrety
niemal na równi ze swoją biurokracją. Mówiąc kon
kretnie, gromadziłem informacje albo je rozsiewałem.
Tłumiłem przejściowe zamieszki lub je wzniecałem,
zależnie od rozkazów. - Znów upił łyk. - Można chyba
powiedzieć, że zacząłem wyświadczać ludziom przy
sługi. Ludziom, którzy byli u steru - albo tak im się
wydawało.
- Nie podoba ci siÄ™ nasz system?
- Lubię, kiedy wszystko funkcjonuje jak należy.
Niestety, zbyt często widziałem, że jest inaczej - Za
sępił się na chwilę, a potem wzruszył ramionami.
Nastrój prysł. - Odszedłem ze służby, kupiłem sobie
kilka koni i krów i zacząłem się zabawiać w ranczera.
Wygląda jednak na to, że trudno wykorzenić stare
nawyki, znowu więc zacząłem wyświadczać ludziom
przysługi. Z tą różnicą, że teraz muszę ich najpierw
polubić.
- Można powiedzieć, że miałeś pewne kłopoty
z podjęciem decyzji, co chcesz robić, gdy dorośniesz.
- Można tak powiedzieć. Wydaje mi się, że w su
mie robiłem to, co chciałem. A ty? Jak wyglądała
przeszłość Althei Grayson?
- Nie było w niej nic ciekawego. - Mile odprężona,
Althea podparła się łokciami o stół i tak długo wodziła
palcem po krawędzi kieliszka, aż kryształ zadzwię
czał. - Po ukończeniu osiemnastu lat wstąpiłam do
Akademii Policyjnej.
- Dlaczego?
112
- Dlaczego zostałam policjantką? - Zamyśliła
siÄ™. - Odpowiada mi ten system. Nie jest pewnie
idealny, ale, jeśli się go trzymać, może funkcjono
wać prawidłowo. A prawo... jest u nas sporo ludzi,
którym zależy, byśmy żyli w zgodzie z prawem.
Cena jego nieprzestrzegania potrafi być bardzo wy
soka. Jeśli uda się uratować choćby jedno życie, to
już coś.
- Trudno się z tym nie zgodzić. - Colt nakrył dłoń
Althei swoją dłonią. - Zawsze uważałem, że Boyd jest
wręcz stworzony do tego, by stać na straży prawa
i porządku. Do niedawna był też jedynym policjantem,
którego szanowałem na tyle, by mu zaufać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]