[ Pobierz całość w formacie PDF ]

klionu?
- Tylko wtedy, jeśli nie sprawię ci zbytniego kłopotu.
- Ty? Kłopotu?
Wyraznie jest na nią zły.
- Operacja Krisa kosztowała i ciebie wiele nerwów. Też się połóż. Do zobaczenia
rano.
Nie czekając na odpowiedz, zeszła do kabiny. Po drodze zajrzała do Nikosa. Spał.
Wzięła prysznic i się położyła.
Ku swojemu zaskoczeniu spała aż do szóstej, kiedy to Nikos zaczął płakać, bo był
głodny. Przewinęła go, wykąpała i ubrała. Potem włożyła go do nosidełka, z lodówki w
kambuzie wyjęła butelkę i wyszła na pokład.
Dopiero wtedy zauważyła, że jacht był przycumowany do pomostu przy plaży,
której jeszcze nie znała. Wschodzące słońce barwiło pasma gór i piasek na różne odcie-
nie fioletu.
Na szczycie najbliższego wzgórza stał mały bielony kościółek, wyraznie rysujący
się na tle nieba. Gabi patrzyła z zachwytem na ten niezwykły widok.
Czy to Olimp?
- To mój ulubiony zakątek na Milos - rozległ się znajomy głos. - Chciałem, żebyś
przed wyjazdem zobaczyła go o brzasku.
R
L
T
Gabi zerknęła na Andreasa kątem oka.
- Rozumiem dlaczego. Tego widoku nie da się opisać słowami. To trzeba przeżyć.
Andreas spojrzał na kościół.
- Byłem chłopcem, kiedy rodzice po raz pierwszy mnie tu przywiezli. Wydawało
mi się, że to siedziba bogów.
- Wiesz, że przed chwilą pomyślałam to samo?
Andreas odszukał jej wzrok. Jego oczy patrzyły prosząco.
- Nie chciałabyś się tam ze mną wspiąć? Nie zajmie nam to wiele czasu. Stavros
przypilnuje Nikosa.
Wszystkie dzwonki alarmowe rozdzwoniły się w głowie Gabi, lecz widziała, że
Andreasowi bardzo zależy na tym, by z nim poszła. Pragnął pokazać jej miejsce, które
wiele dla niego znaczyło. Czuła się zaszczycona. Nawet jeśli nigdy nie zdobędzie jego
miłości, zdobyła jego szacunek, a to jest bardzo cenne.
- Z przyjemnością - odparła.
Andreas przez komórkę zawiadomił Stavrosa, że schodzą na ląd, po czym ruszył
przodem.
Kiedy zaczęli wspinać się na zbocze, Gabi wyobraziła go sobie jako małego
chłopca. Z bólem serca myślała, że zna go od tak niedawna.
W połowie drogi przystanęła dla złapania oddechu, lecz po chwili wspinała się da-
lej. Ze szczytu roztaczał się niewiarygodny widok na Morze Egejskie.
- I jak? - odezwał się Andreas.
- Nie musisz pytać.
- Wiele lat temu pary z miasteczka po drugiej stronie tego wzgórza przychodziły
tutaj brać ślub, ale tradycja wygasła, bo goście odpadali po drodze.
Gabi, wciąż zdyszana, roześmiała się.
- Rozumiem, że teraz tylko wyjątkowa para... - urwała. Dlaczego Andreas poruszył
ten temat? Przyprowadzenie jej tutaj jest okrutne z jego strony, nawet jeśli nie chciał
sprawić jej bólu. - Lepiej wracajmy do Nikosa.
- Dopiero przyszliśmy - zaprotestował i przysunął się bliżej. - Wejdzmy do środka.
Ksiądz przyszedł specjalnie dla nas. Bardzo chce cię poznać.
R
L
T
Gabi aż zamrugała z wrażenia.
- Nie rozumiem - wybąkała.
- A to ci pomoże? - Objął ją i pocałował. - Kocham cię całym sobą, Gabi - wyznał.
- Pragnę, żebyś została moją żoną. Prosiłem księdza, żeby udzielił nam ślubu.
- Ale ja myślałam...
- Za dużo myślisz. Marzyłem o tym od pierwszej chwili, kiedy pojawiłaś się w
moim życiu. - Gabi zadrżała. Słyszała, co Andreas do niej mówi, lecz nie mogła uwie-
rzyć, że wszystko to dzieje się naprawdę. - Przyznaj się, że mnie kochasz.
Gabi zarzuciła Andreasowi ręce na szyję i pokryła jego twarz pocałunkami.
- Kocham cię. Nie wiem, czy mnie śni się ten sen, czy tobie, ale to nieważne. Moje
marzenie się spełniło.
Andreas wziął Gabi za rękę i wprowadził do małego siedemnastowiecznego ko-
ściółka. Czekał na nich ksiądz ubrany w ornat. Gabi wciąż się zdawało, że śni. Rzeczy-
wistość dotarła do niej dopiero, kiedy duchowny ogłosił ich mężem i żoną.
Po ceremonii, trzymając się za ręce, Andreas i Gabi, niczym dzieci wypuszczone
po lekcjach, zbiegli ścieżką na plażę. Tam Andreas porwał ją w ramiona i całował do
utraty zmysłów.
- Gratulacje dla nowożeńców! - zawołał do nich Stavros. - Nie martwcie się o Ni-
kosa. Jest ze mną w kokpicie. Chłopak rozumie, co jest grane.
- Nie masz dość? Jesteś zmęczona? - Andreas szepnął tuż przy szyi Gabi.
Zbliżał się wieczór.
- Wstydzę się przyznać, ale nigdy nie będę miała dość. Już nie pamiętam, kiedy nie
byłam w tobie zakochana.
- Tamtego popołudnia w moim gabinecie, kiedy walczyłaś o życie siostrzeńców,
pokazałaś mi, co to znaczy naprawdę kochać.
Oczy Gabi zwilgotniały od łez.
- Ja przekonałam się, co to miłość, kiedy zobaczyłam ciebie z dziećmi. Pomyśla-
łam, że kobieta, którą pokochasz, będzie najszczęśliwsza na świecie. - Powiodła palcem
po jego podbródku. - Ja jestem tą kobietą. Jestem tak szczęśliwa, że aż mnie to przeraża.
Twarz Andreasa spoważniała.
R
L
T
- Mnie też. Radość jest udziałem wybrańców. Musimy jej strzec, agape mou.
Jakiś czas pózniej Nikos przypomniał o sobie głośnym płaczem. Andreas wstał i
poszedł się nim zająć, Gabi zaś narzuciła na siebie jeden z płaszczy kąpielowych dla go-
ści, poszła do swojej kabiny i zadzwoniła do matki.
Rodzice byli w siódmym niebie, kiedy usłyszeli najnowsze wieści.
- Powiedz Andreasowi, że z otwartymi ramionami witamy go w naszej rodzinie.
Już to uczyniła.
- Powiem. Zobaczymy się jutro. Kocham was.
Zdążyła się rozłączyć, kiedy Andreas stanął w drzwiach.
- Co robisz? - zapytał.
- Zawiadomiłam rodziców o naszym ślubie. Są ogromnie przejęci.
- Ja również - mruknął. - Powiedziałem Stavrosowi, żeby kierował się do Papafra-
gas. Jeśli nikogo nie będzie w pobliżu, chcę się z tobą kochać na plaży. To jedna z moich
fantazji, jakie mnie nie opuszczają od pierwszej chwili, kiedy cię zobaczyłem.
Gabi podeszła, pocałował go w nos i oczy.
- Kocham cię aż do bólu.
- Ja też. I pragnę natychmiast temu zaradzić. Albo popłyniemy, albo skorzystamy
ze skrótu i zbiegniemy po schodach z drugiej strony.
- Jest taki skrót?
Andreas wybuchnął gromkim śmiechem.
- Czyli jednak masz dość.
- Nigdy, ale chcę zarezerwować siły na co innego. Ile czasu zajmie dopłynięcie
tam?
Andreas pociągnął za pasek jej płaszcza kąpielowego.
- Wystarczająco długo, moja droga.
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Leżeli na piasku, aż całkiem ostygł. O północy Andreas musiał narzucić na nich
koc.
- Spójrz na gwiazdy - odezwała się Gabi.
- Patrzę - odparł. - Są w twoich oczach.
Nie mógł uwierzyć, że trzyma w ramionach żonę, kochankę, najlepszą przyjaciół-
kę.
Obdarzyła go uśmiechem, od którego ciepło mu się robiło wokół serca.
- Kiedy przywieziemy tu nasze dzieci, nie powiemy im, że... no, wiesz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •