[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i poszłam do niej, ale jej nie zastałam.
Powiedzieli mi, że się wyprowadziła, może do Paryża. Wpieniłam się, że nie
puściła pary z gęby, że wyjeżdża, ale nic nie mogłam na to poradzić. A więc
spodziewa się dziecka?
- Zgadza się. Zna pani niejakiego Aarona?
- Spotkałam go kilka razy. Zachowywali się, prawie jakby byli zaobrączkowani.
Czy jest razem z nią w Nowym Jorku?
- Nic mi o tym nie wiadomo. Czy zna pani jego nazwisko, telefon albo adres?
- Aaron Applebee, mieszka, zdaje się, w Chelsea. Pisze do Timesa . Chce mi pani
powiedzieć, że ten dupek zrobił jej dziecko, a potem się zmył?
- Będę musiała z nim o tym porozmawiać. Czy Tandy spotykała się jeszcze z kimś?
- Tandy? Cóż za pomysł. Zawsze miała tylko jednego przydupasa i rzadko ich
zmieniała. A to łajdak. Może wróciła do Anglii, żeby się z nim rozmówić.
Podzwonię do kilku osób. Każda dziewczyna woli być u siebie, kiedy ma zostać
mamą, no nie?
- Bardzo dziękuję za informacje. Jeśli jeszcze coś się pani przypomni albo dowie
się pani czegoś o jej miejscu pobytu, proszę do mnie zadzwonić.
Eve poszukała w bazie danych Aarona Applebee i ustaliła jego adres oraz numer
telefonu.
Kiedy włączyła się automatyczna sekretarka, postanowiła zapoznać się ze
standardowymi danymi o nim.
Applebee Aaron - wyrecytował komputer - urodzony 5 czerwca 2030 roku w
Devonshire w Anglii.
Wymienieni byli jego rodzice i liczne przyrodnie rodzeństwo.
Pracował, tak jak powiedziała Briar Rose, jako etatowy dziennikarz w londyńskim
Timesie , i to od ośmiu lat. Nie był żonaty, miał czystą kartotekę. Kilka
mandatów za przekroczenie przepisów kodeksu drogowego. Od pięciu lat mieszkał
pod tym samym adresem w Chelsea.
Na zdjęciu zobaczyła atrakcyjnego blondyna o końskiej twarzy.
Wzrost sto siedemdziesiąt osiem centymetrów, waga siedemdziesiąt dwa i pół
kilograma.
Na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie solidnego, zwyczajnego mężczyzny.
Normalny facet, pomyślała.
- Chcę z tobą pogadać, Aaronie.
Znów spróbowała go złapać pod domowym numerem, ale ponownie włączyła się
automatyczna sekretarka, więc Eve odłożyła słuchawkę. Znalazła nazwisko
śledczego, zajmującego się sprawą podobnego porwania w Rzymie, i zaczęła szukać
wśród gliniarzy włoskiego pochodzenia, zatrudnionych w jej wydziale, aż znalazła
takiego, który świetnie mówił po włosku i zgodził się skontaktować z inspektorem
Trivetim, i poprosić go, by zaraz do niej zadzwonił.
Uaktualniła swoje notatki i wstała, żeby dołączyć wydruk zdjęcia Aarona
Applebee. Kiedy zamierzała przejść do kuchni, Roarke wyszedł ze swojego
gabinetu.
- Dość kawy na dziś - powiedział kategorycznie.
- Jeszcze tylko jedna. Czekam na telefon z Rzymu.
- W takim razie zamów dwie bezkofeinowe capuccino. Eve niemal się nadąsała.
- Kawa bezkofeinowa nie daje kopa.
- Sądząc po twoich cieniach pod oczami, masz dziś już dość kopów. Na co
natrafiłaś w Rzymie?
- Na podobne przestępstwo. Mam nadzieję, że Włoch, prowadzący śledztwo, mówi po
angielsku. - Ponieważ Roarke poszedł za nią do kuchni, nie mogła ukradkiem
zamówić prawdziwej kawy. - Rozmawiałam z przybraną siostrą Tandy.
Streściła mu rozmowę, kiedy autokucharz podał dwie kawy z pianką.
- Na ile jesteś dobry w brytyjskim slangu?
- Jestem w miarę biegły.
- Mógłbyś mi się przydać jako tłumacz. Go to znaczy piła ?
- Z grubsza to samo, co nudziara .
- A więc niewiele się myliłam. Znała nazwisko tego Aarona.
Brzmi Applebee. Pracuje w londyńskim Timesie , mieszka w Chelsea. Oboje rodzice
kilkakrotnie zawierali związki małżeńskie lub żyli w konkubinacie, ale teraz nie
są ze sobą. Ma mnóstwo rodzeństwa, zarówno przybranego, jak i przyrodniego.
- Co może mężczyznę skutecznie zniechęcić do idei małżeństwa.
- Może. Dziennikarze mają swoje zródła informacji. Gdyby postanowił odszukać
Tandy, wydaje mi się, że bez specjalnego wysiłku mógłby tego dokonać. Może
doszedł do wniosku, że jednak chce mieć potomka, i wyjechali gdzieś, udając
zakochanych. A może się dowiedział, że Tandy jednak postanowiła urodzić dziecko,
chociaż ustalili, że usunie ciążę, i wkurzył się. Albo jest w domu, odsypia
gorączkę sobotniej nocy i dlatego nie odbiera telefonów.
- Nie można też wykluczyć, że Tandy po prostu wyjechała. Już raz tak zrobiła,
wyprowadzając się z Londynu.
- Masz rację. - Kiedy sprawdziła prawdopodobieństwo takiego scenariusza, wyszło
niemal pięćdziesiąt procent. - Ale założę się, że kiedy wyjeżdżała z Londynu,
załatwiła wszystko jak należy.
Zawiadomiła pracodawcę i właściciela mieszkania. Już wiem, że tutaj tego nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]