[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nim, skoro ju\ samo dotknięcie dłoni Jareda dostarczało jej tyle przyjemności?
Rozmyślając o tej obiecującej perspektywie, zadygotała z podniecenia i
ukradkiem zerknęła na mę\czyznę. Zmieszała się, widząc, \e obserwuje ją
uwa\nie. Karla stwierdziła, \e ma więcej problemów, ni\ jest skamieniałych drzew
w parku narodowym.
Cradowg milczał, dopóki nie wsiedli do samochodu.
- Masz jakieś problemy? - zapytał troskliwie.
Problemy? Powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem. Gdyby Jared
wiedział, jakie ją gnębią problemy,
Decyzja Karli sprzed dwóch dni była jasna i prosta: poświęci trochę czasu i
zabawi się w towarzystwie Jareda. Teraz wszystko uległo zmianie, malarz stawał
się w jej oczach coraz bardziej interesujący, zmysłowy, inteligentny... pociągający.
Karli nie mógłby zadowolić teraz krótkotrwały romans. Czuła zagro\enie, chocia\
nie potrafiła wyjaśnić, skąd się ono bierze.
- Kłopocze mnie sposób, w jaki pojmujesz \ycie. Nie uznaję teorii o
zbiorowej świadomości wszystkich ludzi i wspólnych doświadczeniach.
- Wiesz dokładnie, jaką koncepcję uznaję - zauwa\ył z lekkim zdziwieniem.
- Tego się obawiałam - jęknęła. - Wypowiadasz się niemal jak Alicja, Andrea
czy Sean.
Jared roześmiał się.
- Czułem, z tego, co mi opowiadałaś, \e muszą być powody, dla których twoi
przyjaciele stali mi się bliscy. Oni tak\e interesują się egzogenezą \ycia?
- Czasem - zmarszczyła brwi. - Jednak na ogół zachowują się całkiem
normalnie.
- Co oznacza normalność? - zapytał Jared prostując się. - Mo\esz wyjaśnić,
co rozumiesz przez pojęcie normalności?
Karla poczuła, \e jest przyparta do muru. Odparła ostro\nie:
- Niewiara w cykliczność \ycia, w poprzednie wcielenia i tę zbiorczą
świadomość.
Cradowg uśmiechnął się szeroko.
- Potrafisz to udowodnić?
Kobieta spojrzała na towarzysza poirytowanym wzrokiem.
- Dobrze wiesz, \e nie. A czy ty masz dowód powracania w twoim \yciu
doświadczeń z minionych wcieleń, co?
- Nigdy nie potrzebowałem takiego dowodu. Mamy chłonny umysł i
fascynują mnie takie teorie, zwłaszcza jedna z nich&
- Jaka?
- śe dusze mał\onków w kolejnych wcieleniach nawołują się wzajemnie,
aby się znów połączyć - odparł spokojnie. - Czuję wołanie swojej duszy i wiem, \e
ty czujesz podobnie.
Dusze mał\onków! Karla była wstrząśnięta i niepewna własnych odczuć.
Dusze mał\onków! Słowa te poruszyły ją do głębi. Nie chciała przyjąć ich do
wiadomości, ale musiała. Ona tak\e czuła wołanie swojej duszy.
To tylko pociąg płciowy, zwykła, silna fizyczna fascynacja - powiedziała
sobie, potrząsając mocno głową.
- To tylko psychiczna reakcja na obecność drugiej osoby, Jared, nie ma w
tym nic mistycznego.
- Aamiesz się, kochanie, i dobrze o tym wiesz.
Pewność, z jaką to powiedział, sprawiła, i\ kobieta straciła zupełnie
panowanie nad sobą i mocno przytuliła się do mę\czyzny.
- Pragnę cię, Jared!
- A ja ciebie kocham, Karlo.
Oświadczył to z całkowitym spokojem. Karla odsunęła się i spojrzała na
malarza zdumiona. Kiedy minęła pierwsza chwila oszołomienia, ogarnęły ją
sprzeczne uczucia.
Miłość. Ten mę\czyzna oznajmił ją, \e ją kocha.
Dlaczego to powiedział? Przecie\ to nieprawda. A mo\e? Nie, to
niemo\liwe. Byli dla siebie wcią\ obcymi ludzmi, zaledwie się poznali. Nawet nie
poszli jeszcze razem do łó\ka! To niemo\liwe! A mo\e? Hmm, mo\e&
- Czy\byś skamieniała jak te prastare drzewa? - zapytał Jared, przerywając
rozterki Karli.
Kobieta drgnęła i roześmiała się histerycznie.
- Nie wierzę ci! - zawołała, rzucając na mę\czyznę bolesne spojrzenie. -
Jesteśmy pośrodku narodowego parku& i& Jared, po prostu nie mogę w to
uwierzyć!
Uśmiech Cradowga był tak czuły, \e Karla zapragnęła rozpłakać się.
- Oswoisz się z tą myślą, skarbie. - Malarz popatrzył na drogę. - Ale lepiej
ju\ jedzmy.
Przekręcił kluczyk w stacyjce i wyjechał z parkingu.
- Porozmawiamy o tym pózniej - obiecał z uroczym śmiechem. - Wieczorem,
gdy zostaniemy sami.
Przez resztę dnia Karla oswajała się z myślą, \e Jared mo\e ją kochać.
Chocia\ zachwycała się magiczną grą świateł na Pustyni Barw, szarymi, ró\owymi
i czerwonymi odcieniami skał, wyrastających z wydm, chocia\ podziwiała
rekonstrukcję szkieletu Gertie'ego, jak nazwano plateozaura odkrytego w 1985
roku w Chinde Point, to jednak nie przestawała myśleć o słowach Jareda. Miała
wcią\ w pamięci jego wyznanie miłości i obietnicę czegoś więcej, co miało się stać
tego wieczoru.
W konsekwencji Karla mówiła niewiele, nawet podczas obiadu, który zjedli
w Centrum Zwiedzania, zaś Cradowg ograniczał się jedynie do opisywania tego, co
zwiedzali.
Nieoczekiwanie w drodze do faktorii Jared zagadnął:
- Mam nadzieję, \e nie będziesz się ju\ mnie lękała, jak to się działo
poprzednio.
- Nigdy się ciebie nie obawiałam! - powiedziała dr\ącym głosem.
Uśmiechnął się czule.
- Oczywiście, kochanie, z całą pewnością.
Nie mając argumentów, by się bronić, Karla odwróciła twarz do okna, w
milczeniu przypatrując się ponurym skałom rezerwatu Nawajów. Wówczas
przeszyła ją nagła myśl.
Podczas ich drugiego spotkania Jared zapewniał, \e zostaną kochankami, bo
takie jest przeznaczenie. Dwa dni temu wyciągnął wniosek, \e Karla musi coś do
niego czuć, skoro jest zazdrosna. Przed paroma godzinami nagle wyznał jej swoją
miłość. Przez cały ten okres Karla czuła przejmujący lęk przed nadciągającą
nieuchronnością losu". Czy istniał jakiś związek między przepowiednią Cradowga
a jej strachem?
Postanowiła o tym nie myśleć, czując narastający w głowie chaos.
Dotarli do faktorii handlowej Hubbleya, zbudowanej w ubiegłym wieku w
samym sercu rezerwatu Nawajów. Zwiedzając ciasne pomieszczenia, wypełnione
artykułami spo\ywczymi, suszoną \ywnością, wyrobami Indian, r\niętymi rogami i
rzezbionymi kamieniami, Karla pomyślała, \e towarzyszący jej mę\czyzna
przypatruje się jej, niczym prawdziwy wygłodniały Indianin młodej squaw.
Ignorując narastające podniecenie, Karla zastanowiła się, czy gdyby Jared
miał tak bezwzględny charakter, to u\ywałby czarujących słów, całego swojego
wdzięku i marnował dwa tygodnie po to tylko, aby wykorzystać ją w krótkim akcie
spółkowania& Całkiem mo\liwe.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]