[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyznać Connorowi, jak bardzo go kocha.
- Wynająłem was nie po to, żebyście mi teraz przeszkadzali!
- ryknÄ…Å‚ Horace.
- Oszukałeś nas i wciągnąłeś w swoje gierki - chłodnym
tonem odpowiedział Connor. - Daj spokój, wiem, kim jesteś.
%7ładen z ciebie Myford, ale i żaden zabójca. Odłóż broń.
- Choć raz w życiu chcę się znalezć na pierwszych stronach
gazet. Nie rozumiesz tego?!
- I tak nie znajdziesz się nigdy na żadnej okładce, bo jesteś
nikim. Wszyscy będą pisać o Ellen, a ty dla opinii publicznej
pozostaniesz tylko żałosnym nieudacznikiem.
Krista wreszcie zrozumiała, co tu się naprawdę dzieje. A więc
dlatego Ellen była taka zapłakana. Ale dlaczego powiedzieli
fotografowi, że się pobierają?
- Czy choć raz pomyślałeś o mnie, Horace? - spytała Ellen
drżącym głosem. - Zraniłeś mnie i poniżyłeś.
- Tu nie chodzi o ciebie - odpowiedział inżynier.
Ramiona Ellen żałośnie zadrżały.
- Myślisz, że skoro jestem sławna, to nie mam żadnych
uczuć?
- Nic ci nie będzie, przeżyjesz - warknął Horace i mocniej
zacisnął dłoń na broni. - Jesteś bogata i znana. A kim ja jestem?
Nędznym programistą. Chcę mieć swoje pięć minut i nie mam
zamiaru z tego zrezygnować.
A więc jest gotów zastrzelić każdego, kto wejdzie mu w drogę,
pomyślała przerażona Krista. Gorączkowo zacisnęła pięści na miot
le i z całej siły cisnęła nią w Horacego. To był wspaniały rzut!
Trafiła inżynierka prosto w nos. Oszołomiony Horace odruchowo
chwycił miotłę. Wtedy Connor natychmiast wyrwał mu broń z ręki,
a ciotka Bea chlusnęła w oczy dżinem. Gdy dobiegli do nich straż
nicy, Horace wił się po podłodze, głośno przeklinając.
- C'est magnifique! - krzyknÄ…Å‚ Pierre.
Stojący obok niego Rene, już przebrany w biały kostium
Kristy, podniósł rękę w triumfalnym geście.
Gdy sytuacja się wyjaśniła i Krista poznała wszystkie fakty,
zapanowała atmosfera przyjemnego ożywienia. Na koniec oka
zało się, że pistolet Horacego był atrapą.
- Jakie to patetyczne! Wiecie, trochę mi go nawet żal - wy
znała Ellen.
- Masz za dobre serce - szepnÄ…Å‚ Mack.
- Nie przejmuj się nim - wtrąciła Bea. - Złapał przecież
miotłę, czyli bukiet panny młodej, a to oznacza, że już niedługo
znajdzie prawdziwą miłość.
- Nie zamierzałeś chyba naprawdę poślubić Ellen? - spytała
Krista Connora. - Wpadłam tu jak furia i przerwałam cere
moniÄ™.
- Dlaczego miałbym ją poślubiać, skoro kocham ciebie?
Mówiąc to, Connor pogłaskał Kristę po policzku. Z jej oczu
płynęły łzy szczęścia, zmieszane z tuszem do rzęs. Jego palce
zabarwiły się na czarno. Odruchowo wytarł je w swój policzek,
na którym pokazała się ciemna smuga.
- NaprawdÄ™?
- Na sto procent.
- To znaczy, że to wszystko było tylko na niby? - spytał
Mack, który delikatnie podtrzymywał Ellen. - Jesteś większym
oszustem, niż ten facet z pistoletem.
- Mack, to ja go o to poprosiłam - szepnęła Ellen. - Jesteś
taki miły, nie chciałam, żebyś stracił pracę.
- Ależ ja nienawidzę mojej pracy. Marzę o tym, by przejść
do jakiejś poważnej gazety.
Krista promieniała szczęściem. Teraz, gdy Connor wyznał
jej miłość, wszystko się jakoś ułoży. Wrócą do Kalifornii i po
rozmawiają o dzielących ich różnicach. W myślach zaczęła
układać listę tematów. Ona przykładała wielką wagę do urzą
dzenia domu, podczas gdy on zupełnie o to nie dbał. Trzeba
będzie również znalezć schronienie dla wszystkich zbłąkanych
zwierząt, które Connor wciąż zgarniał z ulicy.
- Panie Marlow - Connor zwrócił się do wielebnego. - Czy
moglibyśmy już podpisać te papiery?
- Chyba nie zamierzasz brać teraz ślubu?
Krista była wyraznie zdumiona.
- Tak przepowiedziała Ruth. Nie mamy wyboru.
Miał rację. Wszyscy wyglądali dokładnie tak, jak w wizji
Ruth.
Connor w smokingu, turbanie, szarfie i z zabrudzonym po
liczkiem. Bea ubrana w sukienkÄ™ kelnerki i trzymajÄ…ca tacÄ™
z drinkami. Był nawet fotograf i jasnowłosa Ellen w białej suk
ni. A Krista miała na nogach czerwone tenisówki.
- Prosisz mnie o rękę? - upewniała się Krista.
- ChwileczkÄ™.
Connor podszedł do francuskiej ekipy. Przez chwilę naradzał
się z nimi, a pózniej cała grupa ruszyła w stronę Kristy.
- Co oni wyprawiają? - zapytała Bea.
- Connor jest taki impulsy wny.
W ustach Kristy zabrzmiało to jak największy komplement.
Zawsze marzyła o mężu, na którym mogłaby w pełni polegać.
Ale nie znaczy to, że musi być pozbawiony wszelkiej fantazji.
Uczucie miłości, które ją teraz przepełniało, dawało jej po
czucie wolności i spełnienia. Postanowiła po powrocie do domu
zniszczyć wszystkie idiotyczne wykazy cech, jakie powinien
posiadać idealny kandydat na męża. Już znalazła swój ideał.
Otoczył ją tłum francuskich aktorów, nucących marsza we
selnego. Kilku z nich zaczęło rozsypywać po sali konfetti. Con
nor ukląkł.
- Kristo, czy zgodzisz się zostać moją żoną?
- Tak - szepnęła.
Przyłożył dłoń do ucha, udając, że nie usłyszał.
- Tak! - krzyknęła głośno. - Kocham cię, wariacie.
Connor czuł się dość dziwnie. Nie dlatego, że otaczała go
wiwatująca grupa, ani też nie z powodu ciotki Bei, rozdającej
wszystkim wokół drinki. Powodem jego uczucia nie był również
fakt, że gdy całował pannę młodą, turban ponownie spadł mu
z głowy.
Był zdumiony, ponieważ cała sytuacja wydawała mu się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]