[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dziękuję, Dan - wyszeptała, a potem odruchowo musnęła wargami
jego usta.
Ten początkowo delikatny, niewinny i niemal platoniczny pocałunek
stał się po chwili bardziej namiętny. Dan przyciągnął ją do siebie bliżej i
oparł podbródek na jej głowie.
105
RS
- Nie chciałem tego robić - mruknął, a w jego głosie pobrzmiewał ton
skruchy.
- Dlaczego?
- Bo to szaleństwo donikąd nie prowadzi, Holly. Uniosła głowę.
- A czy powiedziałam, że powinno... albo że tego chcę? Delikatnie i
ostrożnie wypuścił ją z ramion, a potem wstał.
- Kobieta ma zawsze jakiś ukryty cel.
Holly przyglądała mu się uważnie, kiedy dokładał polana do
kominka. Potem podszedł do okna, odsunął kotarę i wyjrzał w mrozną noc.
- A jaki cel miała twoja żona? Opuścił kotarę i odwrócił się do niej.
- Co?
- Jaki był ukryty cel twojej żony? Mięśnie jego twarzy wyraznie
stężały.
- Nie rozmawiam o mojej byłej żonie - odparł przez zęby. Holly nie
zamierzała ustąpić.
- Musiała okropnie cię zranić, skoro każde wspomnienie o niej tak
cię irytuje.
- Do cholery, Holly, to nie twoja sprawa. Zostaw mnie w spokoju.
Nie mam ochoty rozmawiać na jej temat, nie życzę sobie, żeby łączył nas
jakiś osobisty związek i nie chcę cię już więcej całować...
- Kłamiesz - przerwała mu półgłosem. Znieruchomiał, a potem,
przeklinając pod nosem, gwałtownym ruchem otworzył drzwi.
- Dobranoc, doktor Blake - powiedział, a ona miała wrażenie, że wbił
jej w serce sopel lodu. Wstała i powoli się wyprostowała.
- Dobranoc, Dan. %7łyczę ci przyjemnych snów.
106
RS
Mijając go, instynktownie wyczuła bijącą od niego niechęć. Gdy
usłyszała głośny odgłos zatrzaskiwanych drzwi, uśmiechnęła się do siebie.
Więc wyprowadziła go z równowagi. I dobrze. Sprawiedliwości stało się
zadość, bo on naprawdę porządnie ją zdenerwował. Nalewając sobie
herbatę i niosąc ją na górę do swego pokoju, zastanawiała się, w jaki
sposób jego żona doprowadziła do tego, że stał się człowiekiem tak bardzo
zgorzkniałym i nieufnym wobec kobiet.
Z tego, czego dowiedziała się o tej kobiecie, wynikało, że większość
czasu spędzała w Londynie, a on pochodził z zamożnej, lecz rozbitej
rodziny. Czy to miało istotny wpływ na jego życie? Być może żona
opuściła go dlatego, że ją zdradzał, albo może dlatego, że z powodu
nieudanego małżeństwa jego rodziców on sam spodziewał się po własnym
związku rzeczy nierealnych. Nie potrafiła tego rozstrzygnąć, a Dan
najwyrazniej nie zamierzał podejmować z nią rozmowy na ten temat.
- Do diabła - mruknęła z westchnieniem, wypijając ostatni łyk
herbaty i odstawiając kubek. W telewizji nie było nic ciekawego, więc
włączyła radio i zaczęła czytać książkę. Telefon szczęśliwie milczał.
Przyszło jej nawet do głowy, że może być uszkodzony, ale po chwili
zadzwonił jakiś pacjent, prosząc o poradę. Zatem aparat jest sprawny,
tylko nikt jej nie potrzebuje.
Pomyślała, że wszyscy zapewne słyszeli już o pani Peake. Pod
wpływem nagłego impulsu wykręciła numer szpitala w Norwich, gdzie
powiedziano jej, że pani Peake czuje się lepiej. Obrzęk języka zniknął,
oddychała bez rurki tracheotomijnej i najprawdopodobniej we wtorek lub
w środę zostanie odesłana do domu.
107
RS
Wtedy dopiero się zacznie, pomyślała Holly i zerknęła na zegarek.
Było wpół do dwunastej, ale doszła do wniosku, że powinna
zatelefonować do ojca i zawiadomić go o śmierci Jeremiaha.
- Och, mój Boże, to wielka szkoda - westchnął Phillip Blake ze
smutkiem, kiedy Holly przekazała mu tę wiadomość. - Był ostatnim ze
starych farmerów... Znał każde zwierzę po imieniu i potrafił z
drobiazgową dokładnością wyrecytować pochodzenie wszystkich jego
przodków i potomków. Był również świetnym hodowcą. Miał wspaniały
instynkt. Będzie mi go brakowało. Kiedy jest pogrzeb?
- Nie wiem. Dam ci znać. Ja się wybieram.
- Więc się tam spotkamy. Znajdę kogoś, kto w razie potrzeby zastąpi
mnie w gabinecie. A propos... Mam nadzieję, że ten Elliott zachowuje się
wobec ciebie przyzwoicie, czy tak?
- Niestety, tak - odparła z westchnieniem.
- Słucham?
- Powiedziałam, że tak.
- Hmm. Wydawało mi się, że usłyszałem: niestety".
- Tato, dlaczego miałabym tak powiedzieć? - skłamała.
- Nie mam pojęcia - odparł oschle. - No cóż, uważaj na siebie,
kochanie, i pamiętaj, że gdybyś nas potrzebowała, jesteśmy tuż za rogiem.
- Dziękuję. Ucałowania dla mamy.
Odłożyła słuchawkę, a potem zerknęła na zegarek. Dochodziła
północ. Nie była senna i czuła się nawet na siłach wyruszyć teraz na nocne
wizyty do pacjentów, ale doszła do wniosku, że powinna spróbować
zasnąć. Położyła się do łóżka z książką w ręku, ale sen nie nadchodził.
Przeczytała po raz kolejny ten sam fragment tekstu, nasłuchując
108
RS
dochodzących z pokoju Daną odgłosów kroków i szumu lejącej się wody.
W końcu wszystko ucichło. Odłożyła książkę i zgasiła światło, ale sen
nadal nie nadchodził.
Poprawiła poduszkę i przewróciła się na drugi bok. Właśnie
zasypiała, kiedy z dołu dotarł do niej jęk. Natychmiast usiadła i zaczęła
uważnie nasłuchiwać. Po chwili jęk bólu się powtórzył. Bez sekundy
namysłu wyskoczyła z łóżka, przebiegła przez korytarz i otworzyła drzwi
jego sypialni. Dan leżał na plecach w poprzek dużego łóżka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]