[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żołnierską, zajęły zamek w Lidzbarku Warmińskim. Zimę król szwedzki spędził na zamku.
Tu podobno sprowadził Stanisława Leszczyńskiego, dwudziestoośmioletniego wojewodę
poznańskiego, szwedzkiego kandydata do polskiego tronu. Wojewoda był wykształconym
człowiekiem, zaś Karol XII od małego przygotowywał się do spędzania czasu w siodle, bez
zdejmowania butów, nocowania w chłopskich chatach, prowadzenia wojen, potyczek i
podjazdów.
- Rzeczywiście niezwykły duet, ale ten Karol XII też był niezłym chwatem - przyznała
Helena.
- Przyjazń tych dwóch tak różnych osób zaowocowała obwołaniem 12 lipca 1704 roku
w Warszawie Leszczyńskiego antykrólem, bo wówczas oficjalnym królem był August II -
kontynuowałem opowieść. - Potem trzech królów ścigało się po ziemiach polskich, a w tym
czasie car Piotr I przygotował się do wojny ze Szwecją. W 1706 roku Karol XII wkroczył do
Saksonii i zmusił Augusta II do rezygnacji z korony polskiej na rzecz Leszczyńskiego. Rok
pózniej król szwedzki ruszył na wschód za carem uchodzącym do Moskwy. Wtedy też doszło
do przymierza Karola XII, Leszczyńskiego i hetmana Mazepy.
- I do klęski Szwedów pod Połtawą - dopowiedziała Helena.
- Tak, króla szwedzkiego zgubiła pewność siebie. Zima 1708/1709 roku była
szczególnie trudna dla wojsk szwedzkich wędrujących po zachodnich obszarach Rosji i to nie
tylko ze względu na aurę. Pod koniec listopada 1708 roku zwolennicy zdetronizowanego
Augusta II pokonali w bitwie pod Koniecpolem stronników Leszczyńskiego. Mazepa podjął
bezskuteczne tajne negocjacje z carem, chcąc wrócić do jego łask. Awantura przyjaciół z
zamku lidzbarskiego zakończyła się w lipcu 1709 roku pod Połtawą, gdzie doszło do walnej
bitwy. Przedtem porywczy Karol XII został ranny w nogę, asystował przy swojej operacji
pomagając chirurgom wyjmować kawałki swoich strzaskanych kości. Potem wyczerpane
wojska szwedzkie uległy potędze wyszkolonych i dobrze wyekwipowanych oddziałów
rosyjskich. Karol XII i Mazepa uciekali przed Rosjanami przez Dzikie Pola w kierunku
granicy tureckiej...
- Boże... - Helena nagle wzdrygnęła się, patrząc za moje plecy.
Obejrzałem się za siebie. Na granicy kręgu światła i mroku stała potężnie zbudowana
starucha o krzywym nosie ozdobionym brodawką, z krzaczastymi brwiami i długimi
przetłuszczonymi włosami. Była bardzo wysoka i opierała się na kosturze. U stóp położyła
worek z zielonego płótna. Uśmiechała się patrząc na przerażoną Helenę.
- Bohun ucieszy się, jak mu powiem, że wróciłaś i tego starego odpowiednio przyjmie
- zachrypiała niewiasta, którą od razu w myślach przezwałem Horpyną.
ROZDZIAA DZIESITY
KOZACKIE POWITANIE " UROCZYSTA KOLACJA " PROWOKACJA PETERA "
POJEDYNEK MAKA " WALKA NA NAHAJKI " ZAWODY STRZELECKIE "
STARCIE Z SARACENEM " UCIECZKA NA STEP " KOGO WIDZIAAA
HORPYNA?
Tego dnia nie miałem siły na wyprawę do jaskini, tym bardziej że wieczorem czekała
mnie ważna uroczystość. Blizna po nacięciu na ramieniu już pokryła się strupem. Swędziało
mnie, ale Agnieszka potajemnie zdezynfekowała skaleczenie. Potem cały dzień
leniuchowałem, zbierając siły na drugie spotkanie z Bohunem. W tym czasie koloniści grali w
piłkę, zajmowali się pracami obozowymi.
Po południu pojechałem z Agnieszką do miasta po paczkę z lekami. Tym razem nie
chciała nigdzie się urwać. Po prostu zabraliśmy paczki z poczty i wróciliśmy do obozu.
Po kolacji ojciec Oliwiusz zgodził się zostać w obozie z młodszymi dziećmi, które
powinny wcześniej iść spać. Zostali także Kamil i Emil, którzy szykowali dzieciakom jakąś
niespodziankę.
Po zapadnięciu zmroku na wodach Dniestru ukazały się pochodnie. To płynęły
kozackie czajki, po mnie i po moich gości. W pierwszej łodzi był Peter. Gestem zaprosił mnie
do siebie. Reszta musiała pomieścić się w pozostałych czajkach.
Wiosła ciężko uderzyły o wodę. W falach Dniestru łamały się odbicia pochodni, a łódz
płynęła w równym tempie, prosto w kierunku rozświetlonego obozu kozaków. Przyjrzałem się
kozakom. Wszyscy byli ubrani w odświętne białe koszule i czarne spodnie wpuszczone w
wysokie buty. Peter stanął na dziobie lodzi, oparł jedną stopę o burtę i zaśpiewał spoglądając
w noc, migocące wysoko gwiazdy i piekło , gdzie Dniestr łączył się ze Smotryczem.
Hej, bracia, panowie mołojcy,
Kozacy, Zaporożcy!
Oj, gdzież to wy przebywacie?
Czy do matki Siczy przyjeżdżacie?
Czy wrażych Lachów kijami okładacie?
Czy Tatarów-bisurmanów niby trzodę
harapami do niewoli zapędzacie?
Przy słowach o Lachach drgnąłem zaniepokojony, ale zauważyłem, że żaden z
kozaków nie spoglądał na mnie wrogo. Po prostu Peter zanucił starą pieśń z dumki Zmierć
Kozaka bandurzysty .
Gdy zbliżaliśmy się do przystani, Peter przyłożył dłonie do ust., czyniąc z nich tubę.
- Pugu! Pugu! Pugu! - krzyknął.
Zawsze wydawało mi się, że ten okrzyk to wymysł wyobrazni Sienkiewicza.
- Pugu! Pugu! - odkrzyknął Bohun.
- Kozak z Augu! - zawołał Peter.
- Przywiążcie łodzie i zachodzcie, proszę, w gościnę! - odpowiedział Bohun.
Czajka delikatnie przybiła do pomostu. Ubrany w zwykłe spodnie i koszulę czułem się
niezręcznie w tak wyelegantowanym towarzystwie. Bohun stał na początku pomostu, a za nim
czekał szpaler młodych kozaków z pochodniami lub spisami.
Usłyszałem za sobą zachwyt naszej młodzieży na widok Bohuna. Kozak miał na
głowie wysoką czapkę z karakułową obwódką. Za obrzeżem czapki była wetknięta fajka i
kapciuch z tytoniem. Na strój identyczny do towarzyszy Bohun założył kontusz, długi po
kolana, kolorowy, wyszywany motywami roślinnymi, przepasany skórzanym pasem z
pętelkami, w które zatknął szablę i kindżał. Na to wdział zielony kaftan zdobiony złotymi
haftami. Długie, obszerne szarawary, zawinięte na końcu nogawek i tak sięgały ziemi. Bohun
skrzyżował ręce na piersi i czekał, aż podejdę, a w jego oczach dojrzałem zimne blaski
przemieszane z ognikami radości. Podejrzewałem, że ten uroczysty początek był tylko
prologiem do jakiejś nielichej niespodzianki.
- Witaj - rzekł Bohun, kładąc mi dłoń na ramieniu.
- Witaj - odpowiedziałem.
- Zapraszam, bracie - Bohun gestem zaprosił mnie na drogę do obozu.
Szliśmy w milczeniu, a z oddali słyszałem głos tarabanów wygrywających jakiś
ponury marsz. Gdy zbliżaliśmy się do bramy, do bębnów przyłączyły się piszczałki i bandury.
Bohun kroczył dumny, stawiając kroki do rytmu muzyki. Zaprowadził mnie do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]