[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jednak, gdzie ani o której godzinie, ani jak to się działo. Mogło to być
także miesiąc wcześniej albo jeszcze dawniej. Kiedy próbowała
przypomnieć sobie szczegóły, w jej wyobrazni pojawiał się człowiek,
który szedł właśnie obok niej. Pojawiał się Rey ze światłem księżyca w
oczach, przypominał jej się głuchy łomot jego serca zmieszany z biciem
jej własnego, przypominał jej się lot w przestworzach i łagodne lądowanie.
Spojrzała na Reya, prawie ukradkiem. Widząc jego szerokie ramiona, Julie
przypomniała sobie ich bliskość i przeszedł ją dreszcz. A on, jak zwykle
świadom każdej jej reakcji, odwrócił głowę i uśmiechnął się, a potem,
kiedy podchodzili do przejścia przez ulicę, którą płynął strumień
samochodów, ujął ją za rękę.
Kiedy znowu zadrżała, zapytał:
- Zimno ci?
- Nie, właściwie nie.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś o tYm wyróżnieniu na Festiwalu
Filmów Kobiecych?
- Allen zawiadomił mnie o tym dopiero dziś rano - odrzekła.
- Pojedziesz tam?
Julie właściwie nie podjęła jeszcze decyzji. Jednak widząc wyrazne
zainteresowanie Reya jej sukcesem, zaczęła poważnie myśleć o tym, by
pojechać na festiwal.
- Możliwe - odpowiedziała spokojnie.
- Jeżeli pojedziesz, to nie będziesz się musiała martwić o Summer.
Rozmawiałem z Donną. Bardzo chętnie zatrudni się jako jej nauczycielka.
- Ale ona wie, że mimo to będzie mogla statystować w scenach kręconych
w mieście?
Rey kiwnął głową.
- Zamelduje się w poniedziałek, jeżeli ci to odpowiada.
- Oczywiście, nie mogło być lepszego rozwiązania - odpowiedziała Julie.
Dobrze było mieć przynajmniej jeden problem z głowy.
Ulica rozciągająca się przed nimi była wąska, ale ruchliwa.
Padały na nią cienie licznych balkonów. Przejście na drugą stronę
wymagało nie lada zręczności. Rey pociągnął Julie za sobą, żeby przejść
przed powozem ciągniętym przez konia i wiozącym turystów - jednym z
wielu w tej dzielnicy. Na rogu wmieszali się na chwilę w grupkę ludzi
słuchających młodego gitarzysty; był prawie nastolatkiem, ale palce miał
zwinne i grał jakąś delikatną, słodką melodię. W futerale gitary, który leżał
u jego stóp, było sporo banknotów, a stojący w pobliżu sprzedawca hot
dogów ze swoim wózki en w kształcie bułki z kiełbaską sprzedawał
błyskawicznie duże ilości towaru.
Muzyka ogarniała swym rytmem Julie i Reya i mieszała się z łagodnym
zawodzeniem trąbki dochodzącym z baru przy Bourbon Street. Julie, nie
zdając sobie z tego sprawy, zwolniła kroku, dostosowując się do płynnego,
zmysłowego rytmu muzyki. Rey, zauważywszy to, spojrzał na jej twarz.
Jeszcze raz wargi dziewczyny wygięły się powoli, gdy odpowiedziała
uśmiechem na jego uśmiech; słyszała szybki rytm własnego serca i czuła,
że ten rytm także się zmienił.
Chcąc ukryć tę reakcję zapytała: - Co to za zapach?
- Zastanówmy się: hot dogi i musztarda, woda w rzece, kraby z tamtej
restauracji, rum i burbon, cebula smażona na kołację przez jakiegoś
lokatora, perfumy z drogerii. Trafiłem już?
- Nie sądzę. Ten zapach jest słodkim zapachem kwiatowym, ale nie
przypomina niczego, co do tej'pory znałam. Poczułam go, kiedy kręciliśmy
tu poprzednim razem, ale nie mogłam się zorientować, co tak pachnie.
- Ach, to oliwka z ogrodu za katedrą św. Antoniego ... albo może z ogrodu
mojej babki.
- Twojej babki?
- Tak. Ona tu mieszka.
Stali właśnie przed ogromnymi drzwiami w otynkowanej ścianie między
dwoma sklepami. Wypowiadając ostatnie słowa, Rey nacisnął dzwonek, a
potem cofnął się i czekał.
Julie zwilżyła językiem wargi.
- Jesteś pewien, że dobrze robisz? Ona się przecież nas nie spodziewa.
- Będzie zachwycona, że ma gości. Jeżeli jednak nie chcesz być u niej
długo, to zaraz wyjdziemy. Skorzystam tu z telefonu i każę sprowadzić
swój samochód. Moje mieszkanie jest zbyt daleko. Nie doszłabyś tam w
tych wieczorowych pantofelkach.
Zanim Julie zdążyła odpowiedzieć, drzwi się otworzyły. Wysoki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jagu93.xlx.pl
  •